W krainie łosi, reniferów, trolli i ponoć elfów. Chociaż Luśkę i tak najbardziej te łosie kręcą. Żeby jeszcze piszczałki miały w rogach, to już w ogóle jazda by była.
3 tygodnie na północy, tak daleko jak w życiu nie byliśmy. Promem do Karlskrony, Szwecją na północ i Norway, bejbi! Odkąd pamiętam moim marzeniem było zobayczyć norweskie fjordy. Live. I w końcu jedziemy! Rozkminiania trasy ze 3 miechy było, dwa dni plądrowania Lidla, jeden dzień upychania wszystkiego w aucie i w drogę! Start 16/05 21:00. 3 tygodnie przygody przed nami!
Na mały blog będziemy wrzucać trochę fotek i pisać parę słów na gorąco (o ile temperatura dychę przeskoczy). Jak tylko dorwiemy się do wifi. Jeden wpis aktualizowany na bieżąco. Więc gdy masz ochotę sprawdzić, czy jeszcze nasz trolle nie zjadły zaglądaj czasem!
Ramsvik, 3-5 czerwca
Idelane zakończenie wypadu – słońce, morze, (prawie) cisza (bo na kempingu szwedzka zielona szkoła) i przytulna chatka 6 metrów kwadratowych (a w nich dwa łożka i aneksik kuchenny z lodówką – o zagospodarowaniu przestrzeniu w domu to ja dużo się musze nauczyć jeszcze) z widokiem na morze. Kto by pomyślał, że szwedzki raj leży 500 km od promu w Karlskronie?
Łódkę sobie wynajeliśmy, żeby nie było, że się nie kąpaliśmy, bo zimna woda. Całym ciałem na morzu byliśmy! Od pełnego zanurzenia dzieliła nas tylko cienka warstwa pokładu.
Aż szkoda było pakować manatki i zbierać się do domu. Ale na karmę i chleb trzeba zarabiać, no nie ma wybacz. W poniedziałek my do roboty (i do pisania postów! o mój bosz od czego tu zacząć ja się pytam…?!) a Luśka zaczyna powakacyjny relaks do góry wrotkami. Musi odespać wspinaczki, trekkingi, pływanie i piłkołowingi. Czas wracać!
Preikestolen, 1 czerwca
Łomójbosz… Wlazłam i ja i Luśka (bo o Michała to się nie martwiłam). I nawet w przewidywanym czasie się wdrapaliśmy, czyli poniżej 2 godzin. Czy warto było narażać się na zakwas łydki, pocić wskakując na kamienia, a potem marznąć na szczycie?
WARTO. Chociaż na krawędzi we łbie się kręci nieziemsko.
Fiord Geiranger, 27-30 maja
Najbardziej znany, najczęściej fotografowany i najchetniej odwiedzany fiord jadł nam z ręki! Dwa dni mieliśmy,żeby sie napatrzeć i nałazić (bo na rejs za bardzo kasy nie było). Klimat już trochę inny niż na północy, więcej eleganckich odwiedzających niż traperów, ale na szlakach i tak pusto. Do pamiętnika urlopunaetaciekropkapeel przejdzie jako fiord, przy którym pojechaliśmy po bandzie – ja wlazłam na kamień, na który w życiu nie sądziłam, że wejść się odważę. Michał cykając mi fotę na rzeczonym głazie balansował na jednej nodze nad przepaścią tysiąć razy bardziej przepastną od tej nad którą stałam z Lu. Przeżylim! Jedziemy dalej.
Koło Podbiegunowe, 24 maja
Jednego dnia opalać się na szlaku i mijać koło podbiegunowe w ścianie śniegu? Takie rzeczy tylko w Norwegii! Tyle śniegu to chyba w życiu nie widziałam. To nazywam minięcie Arctic Circle z przytupem!
Teraz powoli sobie suniemy do fiordów. Powoli, bo maks na szosach można osiemdzisiątką pruć. I co? I już nie jesteśmy najwolniejsi na trasie. Wręcz kampery i ciężarówy ustępują nam miejsca, żeby naszej świetlnej prędkości nie hamować na serpentynach. Szybcy i wściekli mogą nam naskoczyć na felgę. YOLO.
Po drodze śpimy na kempingach pośrodku niczego – w lasach, nad jeziorami. Cisza, spokój i błogość.
Lofoty, 22-23 maja
Zaraz pakujemy auto i żegnamy Lofoty. Jakie wrażenia? Jakie wnioski? Nigdy, powtarzam NIGDY nie bierz dwóch par modnie dziurawych na kolanie dżinsów w maju do Norwegii (moje lewe kolano nie żyje).
Poza tym to raj krajobrazowy na ziemi – czy w słońcu, czy w deszczu, jest po prostu przepięknie – #lofotylove
Lofoty, 21 maja
Szczęki co rusz opadają nam na piach/trawę/skałki, albo wpadają do fiordów. I nie możemy ich pozbierać.
Jest cudownie! Chyba w życiu nie wiedzieliśmy tak malowniczych krajobrazów. 150 km wzdłuż archipelagu pokonywaliśmy kilka godzin, co sekundę zatrzymując się, żeby chłonąć widoki (i cykać foty). Plaże są niesamowite! Chociaż nadal chłodnawo i wiejeeee!
Kiruna i Koło Podbiegunowe, 19 maja
Myślałam, że misie polarne będą, przeręble (na szosie..?) i wilkory. Była za to zacna tabliczka.
Do Kiruny dotrliśmy w nawałnicy śnieżnej. O w mordę! Ale to Laponia w końcu, co się dziwić. I do tego jasno non stop chyba, bo jak o pierwszej zamykałam oczy to niebo niebieksie przez zasłony preświtywało.
Przed nami Lofoty!
Kemping Lufta, 18 maja
Dalej rura wybrzeżem, niestetety czsem szwedzkie słońce, czasem szwedzki deszcz. I nocleg na malownieczym kempingu Lufta.
Falun, 17 maja
Kopalnia miedzi, skocznia narciarska i najbardziej urocza strówka ever. Taki domeczek, to najchętniej wycięłabym sobie z karajobrazu i rozłożyła na nowo na Białołęcę. Ale zamiast w uroczym drewniamym domku spaliśmy w dawnym więzieniu, hue, hue, hue.
KARLSKRONA, 17 maja
Właściwie to tylko prom do Karlskrony. Cała noc na morzu. W kabinie. Chociaż przez okrągły tydzień miałam myślówę, czy Lu czasem choroby morskiej nie ma. Ale na szczęście okazała sie prawdzwiwym wilkiem morskim.
Wow, niesamowita wyprawa! Krajobrazy, zdjęcia, Wy – wszystko piękne, napatrzeć się nie można! :))
:) Oficjalnie najpiękniejsze miejsce w jakim do tej pory byliśmy! W szczególności Lofoty – zakochałam się w nich po uszy!
Wyprawa marzeń! Mam nadzieję na więcej wpisów… ;)
Oczywiście! :) Zdjęcia już przebierają nogami gotowe na publikacje, a post skrobię powoli :) Pierwszy już jutro!
A ja ruszam do Skandynawii za tydzień i już kilka razy podjęłam decyzję, że jednak nie tak daleko na północ (to marzenie, ale km i tyle czasu w samochodzie…) i powstały ze trzy plany B (bo cala Skandynawia piękna), a tu takie foty ( i Lofoty!!)… To chyba jednak będę cisnąć te km:) Decyzje, decyzje… :)
Jeśli jeszcze nie podjęłaś ostatecznej decyzji, to koniecznie LOFOTY! To chyba najpiękniejsze miejsce w jakim byliśmy. Nie chyba, na pewno! Kilometry rzeczywiście trzeba rozsądnie rozłożyć, bo w Norwegii przepisów trzymają się wszyscy i 400 km można jechać nawet 7-8 godzin. Ale warto! Daj konieczne znać na czym stanęło! Pozdrawiamy!
Dzięki za radę:) Namiot i samochód daje wolność, gdzie będę okaże się po powrocie:) W podróży nie cierpię sztywnych planów i pośpiechu… Wolę zobaczyć mniej, ale uważniej. Ale te Lofoty… :)
Tak jak i my :)
moje oczy wpadają w kołowrotek jak oglądam Wasze nowe zdjęcia – nie wiem na czym skupić wzrok boskie!
Luśka to tak na serio z Wami wytrzymuje te wspinaczki czy później ją wstawiacie do zdjęcia? ;)
:D :D Twarda jest! Daje radę! Ale nigdy jej nie forsujemy na siłę. Wtedy Michał po prostu bawi się fotoszopem.
(Ups, napisałam to, czy pomyślałam…?! :D )
jesteście mi winni kase za operacje szczęki – opadła mi z wrażenia! wow :)
hahaha :D Mamy sznurki własne do podtrzymywania, jak coś możemy przesłać :D
Jestem zmuszona wyznać Wam miłość :)
<3 <3 <3
I (m.in.) za tę nietuzinkowość Was lubię :) W taką polską pogodę ludziska uciekają tam, gdzie słońce (np. do Włoch!), a Wy w poszukiwaniu śniegu. Świetne zdjęcia, piękne kolory!
Szczerze musze przyznać, że z TAAAAKIM śniegiem się nie liczyliśmy. Ale bierzemy renifery za rogi i do przodu! :)
Super fajnie z tym małym blogiem:-) niech Luśka odpędza wszystkie trole;-) życzę kolejnych pięknych dni i opadania szczęk. Uściski!
Dzięki Elu! Ściskamy! :)
pierwsze zdjęcie za trasą Waszej wycieczki mega magiczne …. mmm
spotkaliście Mikołaja i jego paczke reniferów? ;)
Schowany jeszcze, skubany! :) A listę prezentów miałam cały czas pod ręką!
Czekam na więcej :*
Jutro coś z Lofotów będzie! Jak pozbieramy szczęki z mchu :D
Cudnie cudnie! Czy to podróż życia?
Każdą kolejną tak nazywamy :D
<3
Super sprawa! Będę zaglądała i sprawdzała, co u Was :) Powodzenia w zwiedzaniu i poszukiwaniu Waszych prywatnych miejsc na ziemi :)
Dzięki! Buziaki! :)
Och, jaki dobry pomysł z tym małym blogiem :) Pamiętajcie tylko, że od opowieści i tak się nie wykręcicie :p
A Luśka Was przed trollami obroni, tutaj nie ma się czego obawiać :)
hahaha :) Pies na trolle! :D
3 tygodnie z łosiami to jest coś! zazdraszczam :)
Nawet renifery dziś były :)
co ja bym dała, żeby zobaczyć renifery i zorzę polarną…ehh
Zorza polarna – moje marzenie! Ale już niestety trochę za poźno na nią :(
super! myślami jestem z Wami ;-)
Wiśnia! Z Twoimi myślami to benzyny nie trza! :D