Totalnie subiektywna i bardzo praktyczna opowieść o miejscach, które najbardziej podobały nam się w Toskanii.
Na przestrzeni dwóch ostatnich lat byliśmy w Toskanii dwa razy – zawsze poza sezonem. Łaziliśmy po najbardziej znanych i tych trochę mniej oczywistych szlakach. Odwiedziliśmy parę naprawdę niezwykłych miasteczek, powłóczyliśmy się trochę nad morzem i wpadliśmy na chwilę do Pizy i do Florencji (chociaż tego akurat żałujemy).
Chodź, pokażę Ci (i opowiem) gdzie najbardziej nam się podobało.
Chianti
Wzgórza porośnięte morzem winorośli, srebrno-szare gaje oliwne, gęste lasy i tajemnicze wille schowane za grubymi, kamiennymi murami – Chianti to dla mnie Toskania w najlepszym wydaniu. Spokojna, sielska, przytulna. Ta część podobała mi się o wiele bardziej niż otwarte przestrzenie Val d’Orci.
Najpiękniejszy szlak
Ok. 16 km pętelka Greve in Chianti – Montefioralle – Panzano – Greve in Chianti. Samochód zostawiliśmy na parkingu w Greve (ok. 2,50 EUR za 4,5h). Szlak nie jest oznaczony, ale wystarczy zerknąć na mapy google, żeby bez problemu odnaleźć się w terenie. Niektóre fragmenty (szczególnie ostatni ok. 2 km odcinek przed Greve) ciągną się wzdłuż szosy, ale w listopadzie to mało uczęszczane ulice. Większość trasy prowadzi przez szutrowe i leśne dróżki, między winnicami i gajami oliwnymi. Tutaj znajdziesz więcej informacji i mapkę.
Punkt widokowy na Monte Ceceri
Przyjemny, niedługi spacer (nie pętelka!) na szczyt góry Ceceri, z której podobno Leonardo da Vinci po raz pierwszy próbował wzbić się w powietrze swoją latającą maszyną. W połowie drogi nieziemski widok na Florencję i Katedrę Santa Maria del Fiore. Samochód najlepiej zostawić na parkingu przed wjazdem do Fisole
Val d’Orcia
Dolina Val d’Orcia to przede wszystkim rozległe, otwarte krajobrazy i falujące po horyzont mozaiki pól uprawnych i zielonych łąk. To tu przyjeżdża co roku najwięcej turystów. Chcą zobaczyć (i sfotografować) słynne sprężynki cyprysów prowadzące do rustykalnych rezydencji i przespacerować się plątaniną brukowanych ulic w miasteczkach przycupniętych na szczytach wzgórz.
No i znaleźć miejsca, w których kręcono Gladiatora.
Najfajniejszy szlak
Ok. 11 km pętelka Pienza – kościół Corsignano – droga Gladiatora – kapliczka Cappella di Vitaleta – Pienza. Samochód zostawiliśmy na parkingu w Pienzie i zaczęliśmy wędrówkę od zwiedzania miasteczka. Pienza (kiedyś Corsignano) została elegancko odpicowana w XV w. gdy papieżem został pochodzący stąd Pius II (fun-fact numero uno – chłopak przyjął święcenie kapłańskie dopiero ok. 40-stki, gdy już się wyszalał i spłodził kilkoro nieślubnych dzieci. W świecie zasłynął nie tylko dzięki przebudowaniu Pienzy, ale również dzięki… pisaniu erotyków! Taa… )Teraz uważana jest za jedno z najbardziej urokliwych miasteczek Toskanii.
Nasz szlak zaczyna się przy romańskim kościele Pieve dei Santi Vito e Modesto a Corsignano i prowadzi dalej w głąb toskańskich pól, w kierunku agroturystyki Agriturismo A Terrapille TĄ drogą, drogą Gladiatora. Na mapach zaznaczony jest nawet punkt, w którym można cyknąć sobie takie samo ujęcie jak Russel. (fun-fact numero due – agro, do której prowadzi droga wcale nie jest filmowym domem Gladiatora. Ten stoi w zupełnie innym miejscu). Dalej wystarczy znaleźć na mapie kapliczkę Cappella di Vitaleta i zakręcić pętelkę z powrotem w kierunku Pienzy.

Słynna droga Gladiatora
Co jeszcze warto zobaczyć w Val d’Orci?
Warto przejechać się na najpiękniejsze punkty widokowe w okolicy, z których roztacza się panorama doliny i widać słynne sprężynki cyprysów (na przykład tu) Niestety czasem bez dobrego aparatu nie zrobisz im ładnej fotki, więc zamiast polowania z obiektywem wybrałabym się po prostu na wycieczkę po darmowych, publicznych termach, które pięknie opisała Magda z bloga Italia poza szlakiem. Nie wiem jednak jak w takich termach rozwiązano psie kąpiele (podejrzewam, że nie wolno? Chociaż z drugiej strony to Włochy, a tam z psiakami można naprawdę dużo.)
Garfagnana
Najbardziej offowa toskańska kraina położona na północnym-zachodzie regionu. Najmniej znany, najrzadziej odwiedzany i najbardziej górzysty zakątek Toskanii, czyli to co tygrysy lubią najbardziej (no może oprócz tych gór).
Bagni di Lucca
Mianem Bagni di Lucca określa się miasteczko, a właściwie kilka mniejszych miast i wiosek leżących u bram Garfagnany, znanych przede wszystkim z gorących źródeł, w których moczyli się już starożytni Etruskowie. Prawdziwy boom turystyczny Bagni przeżyła w 19 w., gdy siostra Napoleona, Eliza, która władała tą okolicą zaczęła na kąpiele zapraszać swoich celebryckich ziomków (bosz uwielbiam pisać posty, tyle ciekawych rzeczy można się dowiedzieć robiąc risercz!) Od tamtej pory wpadali tu pisarze (Dumas), poeci (Byron) i gwiazdy ówczesnej muzyki (Paganini, Liszt, czy Strauss).
A w 21 w. dotarliśmy i my.
Cały region Bagni di Lucca jest mega klimatyczny. Zero upiększania i słodzenia pod turystów, autentyczna Toskania w surowym wydaniu. W każdym z miasteczek położonych w dolinie rzeki Limy można trafić na jakiś smakowity, zabytkowy kąsek (np. stare kasyno w Ponte a Serraglio, łańcuchowy most w Fornoli, czy słynny Diabelski most w Borgo a Mozzano) i wybrać na spacer jednym z absolutnie pustych szlaków wijących się po okolicznych wzgórzach (np. tym z Ponte a Serrgalio do kościółka Chiesina Alpini przez Via Demidoff.
Barga
Bargę, uznawaną za jedno z najładniejszych włoskich miasteczek, odwiedziliśmy dwa razy wcześnie rano (przed robotą) i dwa razy nie spotkaliśmy nikogo na wąskich i krętych uliczkach. Zrobiła na nas mega wrażenie, ale naprawdę nie wiem jak wygląda w sezonie, czy nawet po południu, gdy kręci się tutaj więcej osób. Widok spod katedry pw. św Krzysztofa (wybudowanej w IX w.!!) na okoliczne szczyty jest po prostu nieziemski.
p.s. plotka głosi, że katedra była kiedyś siedzibą Templariuszy.
Miasta duchy – Lucchio i Mirteto
Opuszczone Lucchio z daleka wygląda jak wbudowane w zbocze góry. Kamienne miasto-forteca, nad którym górują ruiny XI w. zamku jest mroczne i mega klimatyczne. To jedno z najbardziej kozackich miejsc jakie odwiedziliśmy w Toskanii. Podobno latem niektóre z pustych domów można wynająć i to wydaje się mega pomysł jeśli TAK NAPRAWDĘ chcesz się schować przed całym światem. Uliczki Lucchio są bardzo wąskie, kręte i strome, ale warto wspiąć się na sam szczyt wzgórza na którym przycupnęło, bo z góry rozpościera się piękna panorama.
Samochód zostawia się przed wjazdem do miasteczka.
Mirteto to przede wszystkim ruiny XII w. kościoła. Z niewielkiej wioski nie zostało tak naprawdę nic więcej. Żeby dotrzeć do Mirteto trzeba się trochę się namęczyć (ok. 1,5h pod górę). Szlak zaczyna się w Asciano
Spacer nad morzem – Viareggio
Być rzut beretem od morza i nie wybrać się na spacer z psami po plaży to trochę jak, no nie wiem, nie zjeść pizzy w piątek? Absolutny nołłej!
W Toskanii byliśmy na dwóch plażach – w okolicach Livorno i w Viareggio właśnie i ta druga podobała się nam zdecydowanie bardziej. Oczywiście PO albo PRZED sezonem. Nie wiem jak ta okolica wygląda w trakcie lata. Muszę jednak podkreślić, że to całkiem normalna, miejsca plaża, nie romantyczny, odludny, zakątek. Ale pobiegać się da pięknie.
Samochód można zaparkować na ogromnym parkingu zaraz przy plaży. Psy mile widziane, duuuh?!
Florencja, Piza i Lukka
Wizyta w rodzinnym mieście Florens skończyła się dla nas szybkim powrotem do auta. Myśleliśmy, że unikniemy tłumów, ale niestety się nie udało. Przed wycieczką czytałam, że w listopadzie tak naprawdę nikt do Florencji nie przyjeżdża, bo leje i nic się nie dzieje, ale dopiero po powrocie wczytałam się w twarde dane i okazało się, że stolicę Toskanii rocznie odwiedza blisko 16 mln turystów (w ciągu ostatnich 10 lat ta liczba wzrosła dwukrotnie!). No więc jak ten listopad może być pusty!? No nie może. I nie było.
Podobnie tłoczno i chaotycznie czuliśmy w Pizie, w środku tygodnia, w kwietniu. Powtarzam – MY SIĘ CZULIŚMY. Twoje odczucia mogą być zupełnie inne. Jeśli jednak wybierasz się na zwiedzanie z psem pomyśl przede wszystkim o nim. Niektórym czworonogom nie przeszkadza tłok i zamieszanie. Innym już tak. Pamiętaj, żeby ZAWSZE szanować potrzeby swojego Przyjaciela.
Ale! Ale za to bardzo podobał nam się klimat Lukki. Wpadaliśmy tu aż dwa razy. Lukka otoczona jest doskonale zachowanym 4-kilometrowym murem obronnym, którego szczytem poprowadzono szeroką aleję i ścieżkę rowerową. Można spacerować podziwiając z jednej strony czerwone dachówki kamienic starówki, a z drugiej rysujące się na horyzoncie szczyty gór. A potem zejść do miasteczka na kawę i dokończyć spacer po zewnętrznej stronie murów.
Nie wyobrażam sobie, żeby zabronić zwiedzania i podróżowania komukolwiek, ale z drugiej strony nie potrafię sobie też wyobrazić co będzie się działo tutaj za 50 lat. Pod naszym postem na ten temat na Instagramie wybuchała dość niemiła rozmowa i część komentarzy musiałam skasować, więc nie chcę teraz ponownie wdawać się w dyskusję. Niemniej dla nas duże miast wciąż pozostają off- the-limits.
Toskania z psem – gdzie spać?
Nasz pierwszy nocleg znaleźliśmy po prostu w googlach – Tenuta la Fratta w Bagni di Lucca. Cudowna właścicielka, cudowny domek. Niestety tutaj ogrzewanie kosztuje dodatkowo 10 EUR za dobę, a poza sezonem może być ziiiimno. W domku była sypialnia, pokój dzienny z kuchnią i łazienka. I ogródek. Widok z okien rozpościerał się na winnice <3
Dobry net. W sezonie basen.
Nasz drugi nocleg w Chianti znaleźliśmy przez Airbnb. Za pieseły nie płaciliśmy nic. W domku i tu była sypialnia, dzienny pokój z kuchnią i łazienka. I ogród. Winnica też była, ale mniejsza, za to tuż za domkiem wychodziliśmy do gaju oliwnego. Ogrzewanie w cenie. Dom właścicieli na tej samej posesji, ale kawałek dalej.
Jeśli nie jesteś jeszcze zarejestrowana w airbnb możesz założyć konto korzystając z tego linku i zarezerwować pierwszy pobyt ze zniżką. Szczerze bardzo lubimy ten serwis i zawsze tutaj wyszukujemy najfajniejsze domy. Doceniamy też bardzo pomoc zespołu airbnb, bo w przeciwieństwie do bookingu nigdy nas nie zawiódł (booking dwa razy zostawił nas na lodzie po nagłym odwołaniu rezerwacji przez hotel).
I tyle z Toskanii!
Pozdrosy i do zobaczenia gdzieś na szlaku!
#więcejwędrujmniejsięmartw
Szukając informacji o podróżowaniu z psem po Włoszech trafiłam na Wasz blog i jestem nim zaczarowana oraz zafascynowana. Wiedziałam, że Włochy są piękne i malownicze, ale to jak przedstawiacie je powoduje, że przebieram nogami i chcę już dziś i teraz się tam wybrać. Choć w planach miałam eksplorację północy tak teraz zdecydowanie chyba zmienię plany :)
Bardzo nam miło, dzięki! :))) Ale północ też piękna :)))
Toskania to od pewnego czasu moje marzenie. Tak jak wy chciałabym wybrać się poza szczytem – wiosną lub jesienią. Zwłaszcza, że widoki nawet o tej „smutnej” porze roku są oszałamiające. Nie mogę nasycić się waszymi zdjęciami!
Planując wyprawę na pewno wrócę do tego wpisu. Dzięki! :)
Marta, dzięki, bardzo mi miło :)) Ściskam Was! <3
My akurat nigdy z naszą nie byliśmy, ale zrobiłam taki szybki risercz i wychodzi że nie ma oficjalnych zakazów jeżeli chodzi o termy „wolne”, takie gdzie przyjeżdżasz sobie, rozkładasz się i hop do wody. W takich miejscach oczywiście trzeba się kierować zdrowym rozsądkiem i n.p. z psem ulokować się jak najbardziej na dole, aby ewentualnie nie przeszkadzać innym zażywania cuchnięcia zgniłym jajem. Jest też kilka (ale jak na razie niewiele) prywatnych struktur, gdzie można albo zostawić psiaka pod opieką specjalnej dla nich wyznaczonej obsługi, albo w niektórych miejscach zabrać ich do wody.
To tyle co do wyników riserczu, ja jakoś nigdy się nie spotkałam z psami na termach (no poza jednym razem, ale to był skrajny wypadek), nie wiem też czy takie ciepłe wody termalne im nie szkodzą (niektóre są naprawdę piekielnie ciepłe)..
P. S. Nasza psina w niedzielę dołączyła do Lu…
Dzięki Agata <3
Bardzo mi przykro :(
Weszłam sobie w post w drodze na uczelnie, ale wrócę tu po zajęciach. Już widzę, że potrzebuję do tego kawki i chwili na rozmarzenie się. Kocham tego bloga, bez żartów 🤩😍
Natalia <3 Nawet nie wiesz jak mi miło :)))
Hej Aleks, tak od siebie mogę dorzucić (po latach szlajania się po Włochach w końcu ustatkowalismy się w okolicach Livorno) kilka dodatków :
W większości miejscowościach nadmorskich psy mają zakaz wchodzenia na plażę w okresie letnim w ciągu dnia (przeważnie od 8/9 rano do 19/20), miejscowości ustalają sobie to co roku, także przed przyjazdem radzę się poinformować. Jak do tej pory jedynym miastem w jakim byłam, który takiego zakazu nie ma to Livorno, gdzie psy można że sobą zabrać na plażę cały rok, tylko że w sezonie letnim nie mogą one wchodzić do wody. Oczywiście poza plażami dla nich wydzielonym.
Podróżujac też po małych średniowiecznych miasteczkach warto mieć też że sobą zapas wody, bo w wielu obowiązuje nakaz aby nie tylko posprzątać po kupie, ale także trzeba polać wodą po siusiu. Jako że o takie informacje raczej trudniej, to lepiej po prostu polać i cześć ;)
Dzięki Agata! To cenne informacje! :) Ale jaja z siuśkami, nigdy nie czytałam o tym :))) Dobrze wiedzieć :))) A czy wiesz może jak ma się sprawa z psami w termach? Wiem, że to gorące źródła i dla psów żaden fun, ale czy są „oficjalne” zakazy?