Według nie-Koszyczanina, nie-Koszyczanki i drugiej prawdopodobnie nie-Koszyczanki.
Kiedyś, w bardzo zamierzchłych licealnych czasach, wiosnę zaczynałam koncertowo, na wagarach na warszawskiej Agrykoli. Popijając EB albo inne 10,5. Taaa. Zdrowo nie było, ale aktywnie i towarzysko bardzo. Teraz, zamiast zarzucać herami w rytm Teksańskiego, zarzucamy Luśkę do fury i ruszamy w drogę.
Wiosna welcome to!
W okolicach Wielkanocy wypada rozpocząć sezon. W zeszłym roku od Wiednia. W tym od Koszyc.
No, więc jak fajnie spędzić wielkanocny czas w Koszycach? Tak żeby z energią zacząć nowy sezon?
Klasycznie
Spacerując po Staróweczce. Katedra św. Elżbiety prezentuje się bomabastycznie. Szczególnie cudownie oświetlona wieczorem, czego za nic nie oddadzą fotki, które cyknęliśmy. Musisz po prostu skoczyć do Koszyc, żeby się przekonać na własne oczy. Do tego wnikliwie obserwując fasadę nauczysz się czegoś o zemście. Nie, nie farona, a kierownika budowy (kiedyś pewnie wielkiego mistrza murarskiego), który w jednym z rzygaczy na fasadzie katedry uwiecznił swoją niedobrą małżonkę. A wystarczyło w sumie oznaczyć ją w jakimś niekorzystnym ujęciu na fejsie. Publicznie. Wooohoooo, powiało grozą.
Dobra, ale nie samą katedrą człowiek żyje. Poza tym Luśka nigdy nie doceni 48 obrazowego ołtarza w środku. Zdecydowanie lepiej czuję się eksplorując koszyckie ulice. Tym bardziej, że pod częścią starówki, kryją się tajemnicze podziemia, które czuć przez każdą szparę pomiędzy byłymi torami tramwajowymi.
Streetartowo
Ruszając szlakiem koszyckich murali, które na luzaka dorównują tym łódzkim. OMG! Chciałoby się zakrzyknąć. I spokojnie można, bo OMG, czyli Open Mural Gallery to przezajebista galeria murali na blokach i budynkach całych Koszyc. Dostajesz mapkę z adresami wszystkich i w drogę! Z psem bez problemu obejrzysz każdy. Do tego na stówę zyskasz sprawność harcerską terenoznawczą i to KARTOGRAFA! Ha! W końcu.
Folkowo
Pomnik Architektury Ludowej autorstwa Tomáša Džadoň to chyba najbardziej wyczesany projekt, jaki mieliśmy okazję oglądać na własne oczy. Drewniane, tradycyjne chaty słowackie stoją sobie, ot tak, na samym szczycie 13 piętrowego bloku mieszkalnego. A ludzie chodzą dalej na zakupy do pobliskiego spożywczaka i wyprowadzają piesy na spacer dookoła. Jakby to najzwyklejsza rzecz na świecie była. Chaty Tomáša mają skłaniać do pochylenia się nad rolą, jaką architektura odgrywa we współczesnej historii. Jaka zamiana musiała zajść w mentalności ludzi, którzy z drewnianych domostw, rozsianych po słowackich wsiach przeprowadzili się na betonowe blokowiska. Do mnie trafia. A po tym jak już wlazłam na dach, żeby z bliska zobaczyć chaty nawet dwukrotnie bardziej.
Piesowo
Żeby nie było, że my tylko kulturalnie i nic dla Luśki nie było. Na dłuższy spacer z psem możesz wybrać się w okolice wzgórza Hradová. Leśne ścieżki w niedzielny poranek były przyjemnie puste. Do tego możesz za 75 centów wdrapać się na drewnianą wieżę widokową i rzucić okiem na miasto z góry.
Do klasycznej definicji fajnego spędzenia weekendu wielkanocnego brakuje tylko fajnej szamy. Ale do tego postu przysiądę w tygodniu wieczorkiem, bo uzbierało się nam aż pięć super miejsc, w których Twój pies nie będzie nikomu przeszkadzał.
- Do Koszyc z Warszawy jest 490 km, ale na dojazd musisz liczyć ok. 8 h.
- Od 29 marca tego roku do Koszyc można też polecieć – nawet 6 x w tygodniu. LOT-em. Będzie trochę szybciej :-)
- a z Karkowa wyruszyć minibusem – tigerexpress.eu
- Nietrudno o psiolubny nocleg – my spaliśmy w Penzion Beryl – dwa kroki od starówki.
- Wszelkie informacje o zwiedzaniu Koszyc znajdziesz na visitkosice.eu – również po polsku oraz na stronie dokoszyc.pl
Właśnie wróciliśmy z Koszyc. Miasto śliczne! Mimo zimy było co robić, chociaż może 5 dni to trochę przesada ;) Faktycznie wiele miejsc akceptuje pieski, a w jednej kawiarni, mimo zakazu obsługa zrobiła wyjątek dla naszego słodziaka.
Byliśmy też w ww. hotelu Penzion Beryl.
Nasze doświadczenie zaczęło się od problemu z dostaniem się do środka. W związku z korkami po polskiej stronie i problemem z samochodem, dojechaliśmy na miejsce o 20:25. Nikt nam nie otworzył. Dodzwonienie się pod jakikolwiek działający numer zajęło nam ponad godzinę, drugą godzinę przekonywaliśmy managera, że mamy rezerwację i nie mogliśmy dotrzeć wcześniej. Bo recepcja do 20 oznacza, że po 20 w hotelu brak jest jakiejkolwiek obsługi. Czyli po 20 nie można wjechać do garażu, jeśli wykupiło się miejsce, ani nie dostanie się wrzątku na herbatę, ani ogólnie żadnego wsparcia w niczym. Ostatecznie przemiła pani przyjechała i nas wpuściła, do pokoju tymczasowego „SUPERIOR”(!), z brudnym dywanem, wychłodzonego, z niedziałającym prysznicem i przerwami w dostawie ciepłej wody. Przynajmniej mieliśmy dach nad głową. Dalej wypunktuję:
– pokój docelowy na II piętrze, sprzątany pobieżnie (podłoga czysta, pościel pachnąca, ale strach było dotknąć ramkę gniazdka podłączając telefon, wyciąganie skarpetki, która wpadła za łóżko ujawniło tumany kilkuletniego kurzu, w ramie okna martwe owady, pleśń w suszarce, łóżko trzymające się na słowo honoru), brak czajnika, lodówka brudna w środku, ogólny standard pokoju bardzo niski,
– pobyt psa, który kosztuje 10eur/dobę oznaczał, że zabrano nam jeden dywan z pokoju, a pies nie mógł nam towarzyszyć w restauracji podczas śniadań,
– śniadanie w cenie, z którego nie mogliśmy zrezygnować („what do you want, there’s ham and cheese”), serwowane 7-9, w sob. do 10, przygotowane jest z najtańszych produktów. Masło prosto z lodówki, jajka śmierdzące starym tłuszczem i kortyzolem (czuć w całym hotelu), marketowe pieczywo, nieapetyczne tosty ciepłe pewnie tylko w momencie wydania o 7, wybór w zasadzie żaden. O 8 praktycznie już nie było co jeść,
– hotel położony w samym centrum.
Widzę, że trochę atrakcji jeszcze przede mną zostało, pozostaję tylko wrócić :)
Ja za to muszę wrócić na wino! :))))
Te chatki drewniane na bloku są ekstra! Nie słyszałam o tym wcześniej! Co jest w środku?
Puste! Zupełnie! Myślałam, że tam normalne sprzęty będą, ale nic! Chociaż pewnie i tak bym nie mogła się skupić na zwiedzaniu, bo trzęsłam portkami niesamowicie! Żadnych barierek nie było na górze :)))