Plus sześć filmów drogi na osłodzenie czasu do następnej wycieczki
Nie ma nic lepszego, niż zamknąć za sobą drzwi auta i wcisnąć gaz do dechy.
Uwielbiam to uczucie w brzuchu, gdy Michał odpala silnik i ruszamy ku przygodzie. Nawet jeśli ma to być tylko weekend za miastem. Uwielbiam po drodze gadać o głupotach, zastanawiać się gdzie się zatrzymamy i co zobaczymy. Uwielbiam, że nie musimy się spieszyć, że nie pędzimy nigdzie według żadnego rozkładu. I to, że w każdej chwili możemy zmienić zdanie i kierunek podróży.
Jeśli podzielasz moje entuzjastyczne podejście do road tripów trzaśnij mi piąteczkę i przejdź od razu na koniec wpisu. Znajdziesz tam kilka filmów o byciu w drodze, które umilą Ci czas w trakcie oczekiwania na kolejną wycieczkę. A jeśli jeszcze nie do końca jesteś przekonana do podróżowania na czterech kółkach podrzucam Ci kilka pomysłów, które sprawią, że złapiesz road tripowego bakcyla i z uśmiechem zasiądziesz za kółkiem.
Jak przetrwać długą podróż samochodem?
Jedziemy z tym koksem!
1.Ulubiona muza
O muzie na drogę pisałam już w poście „Muza na drogę by makulscy” (KLIK) podsyłając Ci listę naszych ulubionych kawałków do słuchania w drodze. Nie wyobrażam sobie ruszać w trasę bez tej składanki.
2. Nerwy na wodzy
Czy naprawdę myślisz, że Twoje pohukiwanie zza kierownicy coś zdziała? W korku, na przykład? Albo gdy gość jedzie lewym pasem ślimaczym tempem?
No nie da, zaufaj makulskiej. Tylko ciśnienie skoczy Ci niezdrowo i krew napłynie do twarzy. Odpuść, nie denerwuj się, zachowaj bezpieczny odstęp i daruj sobie mierzenie złowieszczym wzrokiem kierowcy, którego mijasz. Z dużym prawdopodobieństwem nie dojrzy tych błyskawic, które rzucasz wzrokiem.
3. Zrób sobie kanapki i herbatę
Oldskul, wiem. Ale tysiąc razy bardziej wolę swoje kanapki od wypasionych trójkątów za 15 zeta, czy hot-dogów z nienaturalnie spulchnioną bułą sprzedawanych na stacjach. Lubię też pić po drodze swoją ulubioną białą herbatę. Każdy ma jakieś #guiltypleasures, no nie? Czasem skusimy się na kupną kawę (ok, we Włoszech zawsze), a latem na big milka. Ale z reguły trzymamy się swojego prowiantu.
4. Nie pokonuj więcej niż 400-500 km dziennie
Podziel długą trasę na mniejsze odcinki. Po prostu. To największa zmiana jaką wprowadziliśmy w podróżowanie odkąd jest z nami Luśka. Z założenia miała służyć tylko komfortowi Lu. W praktyce okazało się, że idealnie pasuje i nam. Nie musimy zrywać się bladym świtem, droga nam się nie nudzi i do tego dojeżdżamy do celu o w miarę normalnej porze. Zero marudzenia w stylu „daleko jeszcze???”.
5. Czytaj
Tylko nie kiedy prowadzisz, na litość boską! Wtedy uważnie słuchaj.
Bardzo często czytam nam coś na głos w samochodzie. Opowiadania, artykuły, reportaże. Ostatnio od kilku wyjazdów jedziemy z hamerykańskim kryminałem na zmianę z „Podróżnikami, którzy odkrywali świat” Mari i Przemysława Plichów. Nie da się czytać ciurkiem kilku godzin, ale kilka razy po pół godzinie daję radę z przyjemnością. Możesz też słuchać audiobooków, ale to opcja dla wyspanych. Przy monotonnym głosie płynącym z głośników ja akurat zawsze zasypiam. I tracę wątek.
6. Myj zęby
Nieważne jak bardzo jesteś nieświeża i zmęczona drogą umycie zębów zawsze doda Ci animuszu.
Nie wiem na jakiej zasadzie to działa. Ale działa.
7. Rób sobie chociaż jedną dłuższą przerwę
Odkąd podróżujemy z Luśką to dla nas standard. Cenimy swoje kości i lubimy jej rozprostować w jakimś przyjemnym miejscu. Często szukam takiego z wyprzedzeniem, tak żeby nie zboczyć za bardzo z trasy. Ale czasem po prostu ogarniam coś fajnego na mapie po drodze. Tak trafiliśmy na przykład do Mikolova, czy do uroczego miasteczka nadreńskiego Bacharach.
8. Ubezpieczenie
Żaba będzie miała w tym roku dwie dychy. Yep. Całe dwie dyszki. To jest absolutnie najlepszy samochód jaki do tej pory mieliśmy, ale nawet przy moim całkowitym zaufaniu w jej możliwość ubezpieczenie musi mieć. Od wszystkiego. Zarówno dla żaby jak i dla polówki, która powoli zastępuje żabę w dalszych podróżach wykupujemy co roku assistance w Warcie (wariant złoty+). Kiedyś korzystaliśmy jeszcze ze Starter24.pl. Obydwa sprawdzone i godne polecenia.
I tyle!
Czas najwyższy zacząć planować jakąś trasę, bo wiosna tuż za rogiem.
A na podsycenie road tripowego apetytu podrzucam Ci kilka naszych ulubionych filmów drogi.
Najlepsze filmy drogi
Thelma & Louise – zwiastun (klik) (wcale nie przez Brada)
Rain man – zwiastun (klik) (TAK! Właśnie przez Dustina!)
Almost famous – zwiastun (klik) (przez najlepsze road tripowe wykonanie „Tiny Dancer” zobacz!!)
Little Miss Sunshine – zwiastun (klik) (za żółtego vana! I za Super Freak!)
Into the wild – zwiastun (klik) (bo wzrusza)
i bonusowo, bo to nie road trip, ale też film drogi i bardzo go lubię – The way – zwiastun (klik).
Super fura. Kiedyś wybraliśmy się do Szwecji za koło podbiegunowe różowym cinquecento. Było super:)
Brzmi epicko! :)))) Piona za odwagę! Ja jak teraz o tym myślę, to nie wiem jak daliśmy radę :)))
Ja często jeżdzę po całej polsce, czasem nawet poza… Samemuu to jednak smutno, wiec w sumie awsze staram się ogłosić na Traveg i zabrać kogoś ze sobą ;) Zawsze to milej
Super pomysł! :))
Taki road trip to z pewnością niezapomniana przygoda! :)
He he skądś znam te zasady :) Trzymamy się tego za każdym razem w naszych wypadach :)
Co do filmu Into the wild to numer jeden na mojej liście :)
Mam cichą nadzieję, że kiedyś też nam się uda dotrzeć na Alaskę ;)) Buziaki!!
„Odpadam, Michał. Od początku wiadomo przecież, kto zabił.” – zmiażdżyło. :D Jakbym swoją Panią słyszał.
:)))))))))))
Witam,
Mi najlepiej podczas podróży idzie opowiadanie o tym co widzę przejeżdżając obok ciekawych miejsc/miejscowości. Gęba się nie zamyka;) No i oczywiście muzyka. Czytanie czy oglądanie czegoś na tablecie odpada ponieważ zawroty głowy to normalka:)
Najlepiej trasę zaplanować tak żeby przystanki wypadły tam gdzie można coś zwiedzić czy zobaczyć. Bynajmniej to moja metoda na zmęczenie materiału oraz podróżujących ze mną:)
Pozdrawiam
Dokładnie! Zwiedzanie ‚przy okazji’ w drodze jest najlepsze! Pozdrawiam! ;)
O nieee, czytanie w drodze odpada. Chyba, że chcemy więcej przymusowych przystanków – takie uroki choroby lokomocyjnej. ;) Ewentualnie ktoś inny będzie czytał ale przy dwuosobowym składzie gdzie ja nie prowadzę będzie raczej trudne. ;) Zatem zostają audiobooki i śpiewanie na całe gardło piosenek z naszej składanki na wyjazdy. :D
Śpiewanie i tak najlepsze! :))
Zwłaszcza gdy się zna pojedyncze słowa – no magia! Wtedy człowiek się jeszcze porządnie naśmieje. :D
Ugh jedyne czego zawsze muszę sobie odpuścić w podróży jest jakiekolwiek czytanie czy też używanie sprzętów elektronicznych, niestety choroba lokomocyjna nie wybiera. Jednak mimo, że jeszcze parę lat temu na myśl o dłuższej podróży od razu mnie mdliło, teraz mam ochotę przesiedzieć w samochodzie godziny przejeżdżając przez wsie, miasteczka i metropolie z moją kluską na kolanach i nosem wlepionym w szybę :)
ojojoj :( ale zawsze pozostaje słuchanie w takim razie! Albo śpiewanie! ;) I razem z kluseczką w świat! :))
„Możesz też słuchać audiobooków, ale to opcja dla wyspanych. Przy monotonnym głosie płynącym z głośników ja akurat zawsze zasypiam. I tracę wątek.” – O ranyyy… jesteśmy co najmniej kuzynkami!! (PS. Kocham audiobooki – moje bajki do snu!) Cudny wpis <3
❤❤❤❤❤ piona!!! i ścisksm mocno!!
Home made kanapki i herbata z termosu rulez! Mamy dwa termosy z podwójnymi kubeczkami żeby nie było, że kawosze są poszkodowani. U nas jest jeszcze obowiązkowo buła z gotowanym kurczakiem dla Blondyny – bez tego wypad za miasto się nie liczy
Ooo drugi termos koniecznie musimy nabyć! Idelany pomysł :D ❤
Warto zainwestować w termos marki Esbit. Ma w komplecie dwa kubeczki i dwa korki (automatyczny i zwykły odkręcany). No i super trzyma temperaturę. Kupowałam swoje na allegro – mają spory wybór pojemności.
DZIĘKI! ❤ Super! Zaraz obczajam wszystko!