Myślałam, że nie dam rady.
Złapać kolejnego oddechu. Otworzyć oczu następnego dnia. Dalej żyć.
W chwili, gdy zatrzymało się Jej serce moje również przestało bić.
Odkąd pamiętam najważniejszy był dla mnie czas z tymi, których noszę w sercu. Jednak dopiero, gdy mój świat po raz pierwszy rozpadł się na kawałki zrozumiałam jak bardzo ulotne i nietrwałe jest to, co cenię najbardziej. Gdy tracisz kogoś na zawsze, przestaje liczyć się wszystko.
Los postawił na mojej drodze Lu w chwili, gdy czułam się naprawdę źle. Dzięki niej zrozumiałam, że nie mogę trwonić czasu na życie, którego nie chcę mięć, pracę, której nie lubię i ludzi, z którymi muszę, a nie wybieram się spotykać. O tym, czego mnie nauczyła mogłabym opowiadać godzinami.
A potem mój świat po raz kolejny runął w gruzach. Z hukiem, niespodziewanie, bez żadnego ostrzeżenia. Nic nie mogło mnie przygotować na ten cios.
Przez długi czas czułam pustkę.
Pustkę i ciszę.
Nasze życie zatrzymało się w pół kroku.
Przez trzy tygodnie nie mogliśmy przekroczyć progu naszego domu. Nie mieliśmy bezpiecznej przystani, kotwicy, żadnego celu. Chcieliśmy zniknąć, uciec gdzieś na drugi koniec świata. Uciec od tego co się stało.
A potem zrozumieliśmy jeszcze jedno, czego nauczyła nas Lu. Że dla nas życie nie będzie miało sensu bez psa u boku. Że póki mamy dom musimy dzielić go z tymi, którzy tego domu tak bardzo potrzebują. Że zawsze musimy iść przez życie z kudłatymi duszami.
W chwili, gdy najbardziej potrzebowaliśmy pomocy na naszej drodze pojawił się kudłaty szczenior z króciuteńkim ogonkiem. Psiak, który dla nas stał się jedynym ratunkiem, a dla kogoś innego był tak mało ważny, że zostawiał go przywiązanego smyczą do drzewa, w samym środku lasu. Pieseł, tak inny od Lu, a jednak tak bardzo do Niej podobny. Psiak, który pomógł nam poskładać roztrzaskane kawałki naszej rzeczywistości.
Bolek.
Dziś czuję, że znowu mam siłę i robię pierwszy krok, żeby wrócić do pisania, chociaż długo myślałam, że nie dam rady zamienić ani jednej myśli w słowa.
Chcę wciąż pisać o tym co jest dla mnie ważne, o pisaniu, o byciu sobą i o życiu na własnych zasadach.
O adopcji psów, o miłości do psów i o tym jak psy zmieniają nasze życia.
O świadomym wyborze życia bez dzieci.
O stracie, o rozpaczy i o czarnych myślach.
O tym, że trzeba się kochać i przytulać, i spędzać każdą wolną chwilę razem.
O tym, że warto szukać swojej drogi i zmieniać życie nawet jeśli inni mówią, że jest za późno.
I o tym, że cenniejsze niż czas, który mamy jest tylko to, z kim zdecydujemy się go spędzać.
Ale nie będę już pisać tu, na blogu makulscy.com, który właśnie czytasz.
Z pisaniem przenoszę się do mojej Szuflady.
Mam nadzieję, że czasem do mnie zajrzysz.
Heloł! właśnie układam plan letniego wyjazdu na Nordkapp – baaaardzo pozytywny blog! podoba mnie siem! też mamy psiaki z Palucha i lubimy jeździć… Proszę tylko o podłączenie linka do „Szuflady”‚ – chciałem coś poczytać, ale link nieaktywny ;-(
Dopiero od kilku dni Was czytam. Bardzo dziękuje za wszystkie wskazówki i porady. Sama podróżuje z 2:) Już seniorzy – posok ma 15 lat. Dopiero dziś doczytałam o Lu… Bardzo mi przykro. Mój drugi psiak we wrześniu dostał wyrok śmierci – miasternia. Naprawdę wyrwaliśmy go w ostatniej chwili. Wyszliśmy z zachłystowego zapalenia płuc, życie zupełnie się zmieniło – leki co 8 godzin od 4 miesięcy, ale żyjemy. I planujemy Dolomity:) Nawet jeśli miałabym go nosić. Bardzo ciepło Was pozdrawiam!
Dzięki Ania <3 Ściskam Cię i życzę Waszej trójce szerokich szlaków w Dolomitach, będzie pięknie :)
Moja Lola właśnie odeszła… tak niespodziewanie, wylew który w pół godziny ja zabrał. A jeszcze przed chwila myślałam o tym, ze kiedy u Loli przyprószy się siwizna pyszczek, ja będę już po pięćdziesiątce. Ze mamy jeszcze tyle wspólnych lat. I nagle jej nie ma… czy to straszne uczucie, które mnie teraz tak przygniata, minie…?
Hej, Aleks, hej Michał.. Ciężko się to czyta, i dla mnie ciężko napisać cokolwiek sensownego. W takich chwilach mam zawsze uczucie że cokolwiek się powie, napisze, jest to banalne. Ale chyba czasem potrzebujemy nawet najbardziej jasnego banału, bo to zawsze więcej niż nic. Dla niektórych taka nagła strata to szok i może woleliby mieć więcej czasu przed, na oswojenie się że niedługo nastąpi rozstanie. Inni woleliby aby rozłąka nastąpiła niespodziewanie. Epilog jest jednak jeden, na koniec zostajesz sam i musisz te wszystkie kawałeczki pozbierać do kupy. My jesteśmy w drugiej sytuacji, stan naszej psiny bardzo się pogorszył i cały czas żyjemy z myślą że to ostatnie tarmoszenie, że to ostatni spacer, jak wstaje w nocy bo mała się budzi szukam jej po domu żeby sprawdzić czy jeszcze oddycha… Tak czy siak nie jest łatwo.
Agata, dziękuję, że napisałaś. To najtrudniejsze chwile w życiu. Trzymajcie się, myślę o Was i ściskam mocno <3
Bardzo mi przykro …..
Chciałbym Ola żebyś wiedziała, że dobra energia zawsze zostaje w naszych sercach… Pamiętasz jak zjawiła się Was Lu a moje dziewczyny przyniosły jej karmę i jakieś tam zabawki z których wyrosły już nasze psy?
Przyniosłaś im wtedy w podziękowaniu maskotkę która ma na imię Lusia i jest od lat ukochaną przytulanką Martynki. I ta maskotka z nami jest wszędzie w każdej podróży i każdej ważnej chwili. Jeździ do szkoły w plecaku i na wakacje i ostatnio niestety do szpitala. W listopadzie będzie z Martynką na bloku operacyjnym i głęboko wierzę że Wasza dobra energia bedzie z nami w tych nie łatwych momentach. A Wasz blog to nie tylko podróże; to lekcja, że życie jest drogą nie zawsze łatwą i radosną ale drogą którą warto przeżyć w pełni i w zgodzie z samym sobą. I za to w imieniu swoim i moich dzieciaków, które Was uwielbiają bardzo dziękuję?
Pamiętam, wszystko pamiętam, tak jakby to było wczoraj <3 Aga, dziękuję Ci za te słowa <3 I pamiętaj, że zawsze możecie na nas liczyć. Ściskam wyjątkowo mocno Martynkę i ślę jej dużo siły i zdrowia. I całuję mocno całą resztę Waszej cudownej ekipy <3
Olu tak mi przykro…. Wiem że Żadne słowa nie odzwierciedlą tego bólu….. I żadne słowa nie opiszą miłości do psa… Lu zawsze będzie z Wami…. A ten blog jest pięknym hołdem dla niej. 4 lata temu straciłam psią miłość. Rok miałam wyjety z życia, pełen bólu i depresji. . I wtedy pojawił się Felek. Uratowałam go z ruchliwej drogi!A On uratował mnie. Noszę tamtą miłość w sercu i nosić będę. Ale teraz pisze się Nasza historia…. Adopcja Bolka jest wspaniała rzeczą. Każda psia dusza jest magiczna i wyjątkowa. Życzę Wam cudownego wspólnego życia. I zapalę świeczkę na psim cmentarzu dla Lu. Pojutrze tam będę.. ‚
Bardzo dziękujemy za Twoje słowa :( Dużo dla nas znaczą. Ściskam Was z Felkiem <3