Przez ostatnich kilka lat każdy nasz urlop wiązał się z blogowaniem.
Na każdy wyjazd, na każdą wędrówkę i na każdy spacer zabierałam ze sobą notes. Zapisywałam gdzie zostawić samochód, ile kosztował parking, jaki długi był szlak i ile czasu zajęło nam jego przejście. Skrupulatnie notowałam suche fakty i praktyczne informacje. Chciałam mieć materiał na wpis, który po powrocie wrzucę na bloga.
Przy okazji, gdzieś na marginesie dopisywałam moje wrażenia. Zapachy, dźwięki, obrazy. Wszystko to, co chciałam zachować w głowie, gdy zamknę oczy i wrócę myślami do tej podróży. Ale to zawsze było tylko takie moje skrobanie. Hasła. Bazgroły. Coś co przewinie się we wpisie, ale na pewno nie będzie jego osią.
Bo przecież po tych moich przemyśleniach nikt nie trafi na naszą stronę, prawda? Liczą się sprawnie napisane nagłówki, przemyślane słowa kluczowe i SEO.
Tylko… po co…?
W pogoni za zasięgami, wyświetleniami i pozycją w googlach zapomniałam o tym jak i o czym tak naprawdę lubię pisać.
Parę miesięcy temu dojrzałam do wielu ważnych, zawodowych i blogowych decyzji. Więcej pisałam o tym we wpisie – „O co tak naprawdę chodzi w blogowaniu?” (to bardzo ważny dla mnie tekst) Grubą krechą oddzieliłam to, co jest moją pracą (copywriting, nauka pisania) od tego, co robię po prostu dla przyjemności (blogowanie, bejbi!)
I głęboko odetchnęłam.
Już nasza ostatnia podróż do Finlandii była inna. Skupiałam się na byciu tu i teraz. Zapisywałam uczucia. Zatrzymywałam chwile. Robiłam mniej przemyślane zdjęcia. A z suchych faktów notowałam tylko nazwę szlaku, którym wędrowaliśmy.
Wolę tak.
O w mordę, wolę tak tysiąc razy bardziej.
Urlop w końcu jest tylko i AŻ urlopem, a ja nie zastanawiam się jakie do cholery dodać hasztagi przed wrzuceniem totalnie nieidealnego zdjęcia na Insta.
Blog, który teraz czytasz zostaje w sieci, bo zawsze będzie częścią mnie, a w jego tworzenie wkładałam całe serce. Ale nowe podróżnicze treści nie będą się już tutaj pojawiać. Z pisaniem przenoszę się do mojej Szuflady. Będzie mi bardzo miło, jeśli czasem do mnie zajrzysz.
Tydzień temu wróciliśmy z pierwszego wyjazdu w tym roku. Miała być Finlandia i domek nad jeziorem, była przyczepka w środku lasu, moczenie łap w Narwi i Bałtyk. Przeczytałam cztery książki, tylko raz dziennie skrolowałam Social Media i zupełnie nie przejmowałam się pogodą. Odpoczęłam.
A w moim ulubionym zeszycie z okładką w liście odrapaną na rogach przywiozłam tylko takie zapiski:
Pijemy dużo kawy.
I czerwonego wina.
Słuchamy Jagged Little Pill Alanis i Born Free Kid Rocka.
I jeszcze Fleetwood Mac.
Chodzimy godzinami po lesie.
Kochamy Smalce jeszcze mocniej (chociaż nie sądziłam, że się da).
Palimy ognicha.
Czytamy.Trochę piszę.
Fajny ten urlop ❤
I jeszcze takie:
Dwa tygodnie spokoju w sercu i głowie.
Nic nie muszę.
O niczym nie myślę.
Jestem.
Do zo gdzieś na szalaku <3
#naSzlakuZpsem
Powodzenia!
Hm, kiedyś tak akurat się złożyło, że akurat mając nowego członka rodziny prosto z „Palucha” kupiłem przyczepę. Szukając w necie informacji o podróżach z psem trafiłem na was. Niestety piesek był z nami 2 lata, wiem że daliśmy mu fajne ostatnie 2 lata życia ale nie o tym piszę. Daliście nam wiele inspiracji do miejsc wartych odwiedzenia z psem i przyczepą. Trochę więc szkoda tego, że kończysz z typowo podróżniczym blogiem ale trudno czas na szukanie własnych pomysłów ?
Tak, dla a nas czas, żeby już tylko odpoczywać :)) pozdrowienia i udanych wyjazdów! :))
To chyba będzie długi komentarz. Kiedyś już Ci napisałam, że czytając twoje stare posty na blogu można zobaczyć jak w międzyczasie ewoluował twój styl pisania. Twoje posty były bardzo bogate w praktyczne informacje, i myślę że wielu osobom to pomogło w przygotowaniu wyprawy z psiakiem, albo i bez niego. Czy brakowało tam osobistych spostrzeżeń, tego co wam i komuś kto by się tam wybrał, dane miejsce dało? Nie wiem, bo każdy ma inne spojrzenie na świat. Ale wiem, że człowiek to taka istota, która nie może zatrzymać się w miejscu, musi ewoluować, szukać tego w czym jest mu dobrze. Bo inaczej, uważam, nie ma sensu, zawsze nie cierpiałam marnowania czegokolwiek. Gdybyś kontynuowała podając tylko praktyczne informacje, nigdy tak naprawdę nie dałabyś nam możliwości żeby Cię poznać trochę bliżej, to jak myślisz, co jest dla Ciebie ważne. A internet jest już tak pełen anonimowych blogów, że myślę, że potrzeba więcej autentycznych osób, które możemy poznać i o których pomyśleć „z taką poszłabym chętnie na piwo”.
Dziękuję Agata <3 Bardzo <3 I mam nadzieję, że na to piwo kiedyś uda nam się razem pójść :)))
Hej Aleks, relax przychodzi wraz z patrzeniem na Was :)
<3 ale mi miło!!!! :)))
Hej :) Dziękuję Ci bardzo za ten wpis. Ja co prawda piszę bloga dopiero od roku, SEO to nadal dla mnie czarna magia ;) a ostatnio jeszcze zauważyłam, że zbyt przejmuję się rzeczami na które nie mam wpływu, a przecież najważniejsze w blogowaniu to pisać o tym co się kocha, robić to z pasją i zarażać jak najwięcej ludzi wiedzą o psiakach, podróżach itd :) Pozdrawiam serdecznie :) Tak trzymaj!
Dokładnie! :)) I nigdy o tym nie zapominaj :)) Pozdrosy!!
o Jezu, piękny ten wpis. Ja też się zawsze „spinałam” ale teraz spróbuję po prostu odpocząć i nie myśleć na kolejnym urlopie o skrzętnym notowaniu. I zachwycam się fotkami :)
Dziękuję Katka! :)) Ściskam Cię!!