Jak fajnie spędzić sobotę w Lublinie?

Wg nie-lublinianina, nie-lublinianki i drugiej (prawdopodobnie) nie-lublinianki.

Od środy z zapałem wyszukiwałam serwisu pogodowego, który pasowałby do naszych planów. Ma być ok. 23 stopni i nie padać. Uporczywie sprawdzałam pogodynkę, meteo.pl, onet, interię, wp i inne niszowe serwisy, z końcowych stron wyszukiwarki. Burza z deszczem? Nie sądzę. Kategorycznie odmawiam. W końcu gdzieś znajdę to słońce.

Do piątku nie znalazłam.

A niech już leje. I tak jedziemy! Zawsze w końcu dochodzimy do tego samego wniosku.

No, więc w sobotę rano Luśka siup! do transportera i w drogę. Bez jakiegoś szerzej zakrojonego planu. Powłóczymy się, zobaczymy to i owo, zahaczymy o jakieś psiolubne knajpki, a jak po drodze trafi się kilka klasycznych hajlajtów to tym lepiej!

Oczywiście kropi, gdy mijamy tabliczkę Lublin. To tylko przejścióweczka – rzucam przez ramię do Luśki, która startując na full spidzie z transportera, jest w w stanie wyhamować do zera tuż przed wyskoczeniem z auta, gdy tylko wyczuje opad. Nie wyjdę. Niewyjdęniewyjdęniewyjdę i już. No chyba, że masz parówkę.

Pierwsze przystanek KAP KAP Cafe. Przytulna kawiarenka powstała z amore do kawy. Michał zadowolony. Luśka zadowolona. Zadowolona ja, bo mam ciastko z wiśnią. I jeszcze do tego przestało padać. Wiedziałam, że ta sobota w Lublinie była nam pisana!

michal_ikona

W KAP KAP Cafe można kupić dripery i czajniczki Hario oraz Aeropressy. Poza tym załoga zrobi nam kawę nie tylko z ekspresu, ale właśnie z tych mega urządzeń. Plus Chemexu. I chyba zaparzacza próżniowego.

KAP KAP Cafe

KAP KAP Cafe

KAP KAP Cafe

KAP KAP Cafe

Przechodzimy Bramą Krakowską i… zatapiamy się w morze ślubów. Wszyscy uśmiechnięci, szczęśliwi, na chodnikach konfetti z serduszek, powietrze gęste od miłości. Lublin in Love. No i co z tego, że chmury ciemne wiszą? Teraz już nic nie zepsuje nam humoru.

Krakowskie Przedmieście

Krakowskie Przedmieście

Brama Krakowska

Michał wdrapuje się na Wieżę Trynitarską, znaleźć dzwon Michała i zobaczyć panoramę Lublina.

Wieża Trynitarska

Wieża Trynitarska

Wieża Trynitarska

Wieża Trynitarska

Wieża Trynitarska

lublin 1 urlopnaetacie (2)

My z Luśką czekamy na dole, przed Archikatedrą, zaliczamy dwa śluby i pomagamy gościom rozkminić pobliski parkometr (nie działał, skubany!).

Wieża Trynitarska

My i goście

Potem wolnym krokiem ruszamy na podbój uroczych uliczek lubelskiej starówki.

Lublin

Są i miski z wodą

Lublin

Dziedziniec przy Teatrze H. Ch. Andersena

Dziedziniec przy Teatrze H. Ch. Andersena

Lublin

Lublin

Lublin

I docieramy do placu Po Farze – ulubieńca Luśki. Fundamenty fundamentami – dawny rozkład kościoła średnio ją interesował. Za to miejsc do wskakiwania i zeskakiwanie bez liku.

pl. Po Farze, Lublin

pl. Po Farze, Lublin

pl. Po Farze, Lublin

pl. Po Farze, Lublin

I tak siedząc i kontemplując okolicę Michałowi wpada w oko dyndający z balkonu winyl.

Retro Room

O o. I już nie liczy się żaden kościół, żadna kamienica, czy zamek. Przepadamy na kilkadziesiąt minut w Retro – roomie, cudownym sklepie ze starociami. Wpadamy po same uszy – Michał w płyty, ja w ciuchy i biżuterię, a Luśka w ogólne niuchanie wszystkiego. Boski buszing przy dżwiękach adapteru. Mówiłam już, że coś z teriera nie tylko w Luśce siedzi…?

Retro Room

Retro Room

Jak wiadomo buszowanie (niczym pływanie) spala całą masę energii, więc zaopatrzeni w dwie płyty i srebrną bransoletę ruszamy coś przekąsić. Przygotowani jesteśmy dość dobrze – wiemy, że z Lu zjemy w Świętym Michale i U Fotografa. Niestety w pierwszym nie działa kuchnia, w drugim jest tylko pizza, a na nią akurat ochoty nie mamy. Na szczęście nie pada, więc teoretycznie na zewnątrz, pod parasolami da się gdzieś na pewno usiąść. Decydujemy się na Mandragorę. Jemy czosnkową i kapuśniak. A jeszcze zanim na dobre się rozsiądziemy i zabierzemy za czytanie menu kelnerka pyta nas, czy przynieść wodę dla pieska. Pełnia szczęścia.

Mandragora, Lublin

Mandragora, Lublin

Po każdym dobrym obiedzie należy się łyk kawy. Na tę popołudniową w Lublinie mamy konkretny plan – Kawiarnia Miłość powstała na Cichej 4 w ramach Autonomicznego Centrum Cicha 4. Pierwsze w Lublinie miejsce niekomercyjnej, bezgotówkowej wymiany, otwarte dla każdej i każdego. Tak głosi fejsbukowy opis.

Fajne miejsce, fajna inicjatywa. Otwarte dla wszystkich, możesz wpaść, pogadać, pograć w gry planszowe, napić się kawy, herbaty. Nie płacisz – w zamian za kawę, dajesz coś od siebie. Uśmiech, piosenkę, historię, cukier, łyżeczki, herbaty, środki czystości. Teraz, bądź innym razem. A gdy źle się z tym czujesz wrzucasz parę groszy do stojącej na ladzie puszki. Idea i myśl przewodnia naprawdę zacna, atmosfera fajna. Tylko trochę tak dziwnie się poczułam, gdy na moje pytanie, czy Luśka może wejść zmierzono ją od góry do dołu wzrokiem i w ramach wyjątku pozwolono wejść „powiedzmy do tego miejsca” wskazując na tylne wyjście prowadzące na dziedziniec kamienicy. Bo tam podobno inne psy jakieś są (hmm… to źle…? Nie wiem.) No ale w sumie może to moja wina, bo ubzdurałam sobie, że skoro takie otwarte miejsce, to i z psami można zawitać bez problemu. Niemniej kawka bardzo dobra, a pogawędka z pozostałymi gośćmi kawiarni przesympatyczna.

Kawiarnia MIŁOŚĆ, Lublin

Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy pominęli lubelskie murale. A w szczególności TEN jeden, Dream Catcher.

EtamCru

by Etam Crew

EtamCru

no i te dwa.

Mandragora, Lublin

by Kaos&Fits

Mandragora, Lublin

Murale, Lublin

by Tomasz Bielak

Na koniec dnia Kościół Św. Mikołaja na Czwartku. Najstarsza świątynia w Lublinie. Ponoć fundamenty pod jej pierwszą wersję zmontował już sam Mieszko I (no może nie całkiem SAM sam). Zmierzchało już, kościół był zamknięty, a na wzgórzu żywej duszy, ale za to piękny widok na Lublin by Dusk.

Lublin, Św. Mikołaj

Lublin, Św. Mikołaj

 Siedem bardzo fajnie spędzonych godzin za 45 PLN + benzyna.

 [notification type=”notification_info” ]

PRZYDATNE INFO:

 

Tuż za Bramą Krakowską jest świetna informacja turystyczna z darmowymi mapkami starówki

 

Murale:

 

Etam Crew, „Dream Catcher” – ul. Lubartowska 57

Tomasz Bielak, „Ściana wschodnia” – ul. Junoszy 47

Kaos & Fitz, „The Graffiti God” – ul. Farbiarska 7

 

Miejsca:

 

KAP KAP Cafe

Restauracja MANDRAGORA

Retro Room

ACS Cicha4

[/notification]

ityle2_s

15 Comments

  1. Ponieważ ja już Lublin znam na pamięć i kocham to miasto odkrywać mimo wszystko na nowo to mam teraz na celowniku Laserowy Paintball. To jest nowość u nas. Laser City, to coś czego nie było, rozrywka nie tylko dla dorosłych ale dla całej rodziny.

  2. W tym mieście łatwo można się zakochać… ja chcę zauważyć, że miasto z kolei coraz bardziej kocha psy. Jest tu coraz więcej miejsc, które można odwiedzić ze zwierzakami spędzając miło nie tylko sobotę, ale cały weekend.

    • To dla nas najmilszy komentarz, jaki mogliśmy sobie wymarzyć :) Dziękujemy!

  3. Do Waw wybieramy się w grudniu:)..kawa?..jasne będziemy mogli powymieniać się doświadczeniami:)..szkoda tylko, że nie możemy zabrać naszej Sisi (jack russell terrier:) bo lecimy samolotem;)

    • W takim razie jesteśmy umówieni :-) A z Sisi może wpadniecie następnym razem ;)

  4. Hmm niedługo wybieramy się na konferencję do Lublina i już wiem, że na pewno odwiedzimy parę miejsc dzięki tej relacji:)..ps Luśka jest świetna:)

    • A jakaś konferencja w Wawie się nie szykuje czasem..? ;) Bo jak coś, to zdecydowanie musimy wyskoczyć na jakąś kawkę :))

  5. Ponad 6 lat nie byłam w Lublinie. Dziękuję za wpis, który przypomniał mi jak bardzo kocham to miasto! Pozdrawiam!

    • To był nasz pierwszy raz w Lublinie i naprawdę bardzo nam się podobało! Fajne miasto! Myśle, że kiedyś wrócimy, żeby trochę dłużej poeksplorować ;) Dzięki, że do nas zajrzałaś! Pozdrawiamy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *