Kolejność przypadkowa.
„Gra o tron” George R. R. Martin
A tak właściwie cała saga Pieśni Lodu i Ognia.
No ok, jest serial, ale oglądać i nie czytać, to trochę tak jakby oblizywać papierek po czekoladowym cukierku, a nie zjeść samego cukierka. Niby pycha, ale wciąż mało. Stan wymiętoszenie książek na zdjęciach świadczy o zaangażowaniu, z jakim pochłanialiśmy każdą kolejną część. Książka najpierw odkryta przez Michała, gdy jako nastolatek przeczytał tom pierwszy, a potem nieświadom, że to dopiero początek sagi płakał, że już nigdy nie dowie się jak dalej potoczą się losy bohaterów.
„Upadek gigantów” i „Zima świata” Ken Follet
Dwie części z tzw. Trylogii stulecia (trzecia powstaje)
Kiedyś wracając do domu autobusem jechałam z dziewczyną, która nie oderwała wzroku od książki przez 30 min drogi, wysiadając z autobusu i podążając dalej chodnikiem w kierunku naszego osiedla. Czytała właśnie „Upadek gigantów”. Tydzień później sama nie mogłam od tej książki się oderwać. Ma wszystko w idealnych proporcjach – tło historyczne (bardzo przystępnie opisane), bohaterów, których szczerze kochasz i nienawidzisz, momenty przerażenie, niedowierzania, wzruszenia i rozbawienia. Uwielbiam! Druga część jest spoko, niestety nie dorównuje geniuszem pierwszej, no ale trzeba być na bieżąco przed trzecią, więc warto przeczytać.
„W drodze” Jack Kerouac
Podróż z Salem autostopem i greyhound’em przez Stany to niezapomniane przeżycie. Możesz spotkać Ginsberga, beatników i poszlajać się po San Francisco albo NY. Prawdziwa powieść drogi! „Włóczędzy dharmy” tego autora też jest świetna – trochę więcej rozkminki filozoficzno-poetycko religijnej.
„Intruz” Stephenie Meyer
Tak, to ta babeczka od „Zmierzchu”. I nie, „Intruz” nie jest na to samo kopyto. Bardzo mi się podobał. Historia pochłonęła mnie do reszty, czytałam z wypiekami na twarzy, całkowicie wczuwając się w losy bohaterów. Fantasy (ale leciutkie), przygoda (konkretna) i love story, ale troszkę bardziej skomplikowana. Uwaga: NIE OGLĄDAJCIE FILMU!! Oprócz piosenki Imagine Dragons, nic mi się nie podobało. W ogóle nie oddał klimatu książki.
„Ciemność” James Herbert
Do tej książki mamy sentyment. W 2006 roku pojechaliśmy pierwszy raz razem na wakacje, do Chorwacji. Lajtowo, na 10 dni (no bo co będzie jak się nie dogadamy, tak daleko od domu…? W planach była wyspa Hvar i Korčula. W połowie wyjazdu ‘wyszły’ nam książki i trzeba było coś wykombinować, bo bez czytania nie ma życia. Na szczęście trafiliśmy do wymienialni, w której w zamian za jedną z naszych przeczytanych dostaliśmy właśnie „Cieeeemnoooość”. Uuuu…. Straszna jest. Klasyczny horror w najlepszym wydaniu. Czytaliśmy na zmianę po rozdziale.
„Przysięga otchłani” Jean-Christophe Grange
Przygodę z Grangem (autorem „Purpurowych rzek”) zaczęłam od „Czarnej linii”. Oj, dobra książka. Do niedawna zaczytywałam się takimi klimatami – thrillery mrożące krew w żyłach, zabójcy, najlepiej seryjni, wartka akcja, nieoczekiwane zwroty i dużo tajemnic. Płynąc właśnie na tej fali trafiłam na „Przysięgę” i nie zawiodłam się. Tylko dla czytelników o mocnych nerwach.
„Fight Club” Chuck Palahniuk
Niezapomniany film! Ale książka… przewracasz ostatnią stronę, wstajesz i nie wiesz, jak się zachować.
Kosmiczne Małpy, Operacja Masakra, liposukcja i meble z Ikea – po przeczytaniu możesz dziwnie czuć się w pracy.
„Prorok” Khalil Gibran
Piękna książka (nie wiadomo czy to proza czy poezja). Tytułowy prorok po 12 latach opuszcza miasteczko i kiedy ładuje się na statek ktoś woła: „Hej Almustafa, co myslisz o miłości?”, „A co o przyjaźni?”, „O ciuchach?” i tak dalej.
Uważam, że tę książkę każdy powinien w życiu przeczytać przynajmniej ze dwa razy, chociażby bo:
- Jest krótka,
- Jest w domenie publicznej.
„Obca” Diana Gabaldon
Pierwsza część z siedmiu tomów. Typowe wakacyjne czytadło. Niektórzy zarzucają „Obcej”, że jest za bardzo romansidłem. No jest trochę. Ale co z tego? Romansidła też mogą być wciągające. A poza tym jest też wątek historyczny (szkocki), trochę fantasy, dużo przygód, trochę dramatu, wzruszenia i śmiechu. Najsłabsza część druga. Pozostałe naprawdę spoko. Aktualnie czytam część siódmą.
„Regulamin tłoczni win” John Irving
Podobno najlepsza jego książka. Dla mnie na pewno, bo to jedyna jaką przeczytałem (nie dałem rady skończyć „Zanim cię znajdę”). NIESAMOWICI bohaterowie, pomysł i fabuła sprawiają, że ląduje w moim top 3 best books ever.
Spróbujcie poczytać książki Marcina Bruczkowskiego. Kiedyś trafiłam przypadkiem Naprawdę polecam
Dzięki! Zaraz googluję :)))
Dzięki za polecenia, dzięki Wam spędziłam dziś właśnie kilka godzin z Kenem Folletem i „Upadkiem Gigantów” :) Nie można się oderwać!
Jedna z moich absolutnie ulubionych książek! :)) Cieszę się mega, że również przypadła Ci do gustu! Ja właśnie kończę 3 tom i juz mi smutno ;)
ja jeszcze do tej listy dorzuciłabym książkę Pozdrowienia z Korei, jest bardzo dobra.
O! Dzięki! Zapisuję :)
Bardzo dobra książka.
Którą masz na myśli? :)
Do trylogii Folletta zabieram się już od jakiegoś czasu. W czerwcu (właśnie podczas urlopu ;)) czytałam „Filary ziemi” i wpadłam totalnie. W ogóle super dobór książek, większość autorów znam i większość lubię :) Nie podobał mi się tylko „Intruz” – nie dobrnęłam do końca.
„Filary ziemi” naprawdę sopko! Od nich zaczęła się nasza przygoda z Folletem. Pozdrawiamy!
P.C. mnie już tak totalnie znudził, że chyba by mi musieli zapłacić za przeczytanie jego kolejnej książki :P
„Sagę Ognia i Lodu” cały czas zamierzam przeczytać, ale mamy w domu po polsku, a też bym chciała w oryginale… :D
Pozostałe propozycję wezmę pod rozwagę, chociaż u mnie taaaaaka długa kolejka pozycji „to read”, że nie wiem, kiedy to wszystko przeczytam :) A sam jestem jedną z tych, co grodzą książki na zapas. :P
Pozdr, A.
Idę jutro do Matrasa po Kena Folletta :) Zachęciliście mnie :)Akurat zbliża się dłuuugi weekend sierpniowy to będzie jak znalazł :)
Super! Na pewno będziesz zadowolona :)