Rzecz o naszym rozwodzie z miastami.
Założę się, że znasz to uczucie, gdy zaczynasz czytać książkę, na którą od dawna czekałaś, a ona potem okazuje się, że jest – no może nie do kitu, ale co najmniej taka sobie. Bo ten wątek kryminalny jakiś taki słaby (od początku wiedziałaś, kto zabijał), opisy przyrody za długie, a historia miłosna za bardzo przewidywalna. Albo zamawiasz najbardziej wypasiony kawałek ciasta do kawy, ślinka leci Ci zanim jeszcze pojawi się przed Tobą na talerzyku, a potem próbujesz i…. no taki sobie jest. Bez szału. Niby dobry, ale odrobinę za mało słodki. Albo za suchy.
Wiesz o czym mówię?
No to wiesz dokładnie jakie uczucie zostawił nam w serduchach ostatni weekend w Pradze.
To miał być nasz pierwszy raz z Luśką w czeskiej stolicy. Praga z psem. Dużo kawy w przytulnych kawiarenkach i dużo spacerów po praskich parkach. I niby wszytko grało, ładnie, świątecznie i w ogóle, ale jakoś tak, no właśnie – tak sobie. A nawet takiego tłoku na moście Karola nie było.
Prując szosę z powrotem zastanawialiśmy co to się porobiło i uderzyło nas, że ostatni raz w wielkim mieście byliśmy w marcu. Od tamtej pory szukamy raczej ciszy i spokoju, najlepiej poza sezonem i z dala od tłumów. Gdzieś w naturze. I chyba o to chodzi. Życie dzieli się na rożne etapy. Szkołę, studia i pracę. Czas, w którym nie jesz szpinaku i ten, kiedy szpinakowe smoothie wciągasz codziennie przed południem. No więc dla nas chyba nadszedł czas na kolejny etap podróżowania. Z dala od europejskich stolic, od miejskich parków i odkrywania miejskiego street artu. Chociaż mam wrażenie, że podświadomie już od jakiegoś czasu uciekaliśmy w naturę, dopiero Praga otworzyła nam oczy. Bo zaciesz przed wyjazdem był wielki, a na miejscu zeszło z nasz powietrze, niczym z balonów, które po balu zostały gdzieś w kącie sali gimnastycznej.
No więc w 2017 stawiamy na zielone.
Ewentualnie z taczem białego (bo śnieg) i odrobiną niebieskiego (jeziora! morza! rzeczki!). Jeśli już jakieś miasteczko po drodze to niewielkie i urocze. Takie do przejście na piechotę. Big city life składamy w kosteczkę i chowamy w najdalszy kąt szafy. Za tym płaszczem zimowym, który już dawno powinna wyrzucić, ale jakoś wciąż mi szkoda.
Niemniej zostawiam Cię z garścią informacji o tym, jak zwiedzać Pragę z psem i z kilkoma przydatnym linkami. Lecimy!
Praga z psem
Napisałam maila do Prague City Tourism z zapytaniem o porady i informacje dla osób podróżujących z psami i otrzymałam odpowiedź, że Praga jest generalnie bardzo psiolubna, i że do większości restauracji, kawiarnia i (uwaga!) barów wejdziemy razem z Luśką. Bary skreśliliśmy na wstępie, ale podrzucam Ci linki do kilku kawiarni i restauracji o fajnym klimacie, do których na stówę wejdziecie razem:
Kawa – Cafe v lese, Farma Letna (można też zjeść obiad!) i Orginal Coffee. Więcej psiolubnych kawiarni znajdziesz tutaj.
Jedzenie – Cafe Palanda, Restauracja Hajnovka, Cafe Sladkovsky.
Pies podróżuje komunikacją miejską za darmo. Musi być na smyczy. Dla Ciebie na weekend najlepiej sprawdzi się bilet 3-dniowy za 310 CZK, albo dobowy z a 110 CZK. Tutaj poczytasz więcej o opłatach za przejazd i cenach innych biletów.
Parki po których możecie razem spacerować i jednocześnie zachwycać się pięknymi praskimi widokami to Letná Park i park na wzgórzu Petrin. Idealnie z psem spaceruje się też po parku na Kampie – w niedzielę do południa jest naprawdę mało zatłoczony. Mieliśmy w planach również park Stromovka, ale zabrakło nam czasu.
Nom. To tyle w temacie. Bez sztucznych ogni. Bez werbli i fanfar.
Niby całkiem spoko, ale jednak, no wiesz. Tak sobie.
Heeeej. Trafiłam tu przypadkiem podczas poszukiwanie informacji dot. wyjazdu z psem do Czech ale widzę, że zostanę tu na dłużej :) świetny blog, lekko się czyta. Przy okazji mam pytanko, czy Czechy mają swoja listę psów uznawanych za niebezpieczne?? Mój kawaler jest w typie rasy piutbull i mam obawy czy nas Czechy do siebie wpuszczą :(. Jesteście w stanie pomóc?
Cześć!
Szukam informacji na temat podróży z psem do Czech. Czy normalnie mogę wjechać na granicy z psem? Szukam informacji jak wygląda moment, w którym muszę pokazać paszport dla psa :| Nigdy drogą lądową nie podróżowałam, nigdy nie byłam z psem za granicą….
Hej Olga! Na granicach unijnych nie ma żadnej kontroli, więc paszport powinien być pod ręką na wszelki, ale nikomu nie musicie go pokazywać przy wjeździe do Czech. Szerokiej drogi! :))
Dziękuje za odpowiedź!
A ja chcialam zapytac jak z parkowaniem w Pradze? W Hotelu powiedziano nam ze 40€/24h i teraz mamy zgrzyt?
Samochód zostawiliśmy pod hotelem i wszędzie jeździliśmy metrem. Zerknij tutaj – http://www.myczechrepublic.com/prague/parking.html – to link do informacji dotyczących stref parkowania w Pradze :) Pozdrawiam!
To chyba z wiekiem sie zmienia.Przynajmniej w moim przypadku tak bylo.Teraz bardziej doceniam zielone i cisze i swiety spokoj:)
Może to racja ;))) Chociaż święty spokój to akurat kochałam zawsze :D:D :D
Ja na razie jestem na etapie zwiedzania miast :) Zachwycam się nimi za każdym razem jak w jakimś jestem. Na większe wycieczki jeszcze przyjdzie czas :)
Oczywiście! :) Nam miasta siedziały w głowach dobre kilka lat. Najważniejsze to podróżować w zgodzie ze sobą :)
Uffff bo juz się obawialiśmy ze jesteśmy jakimiś dziwakami ale spoko widzę ze jest nas więcej co woli naturę od wielkich miast :) juhuuu!!!
Piona!!!!!! :* :* :))
Nam od dawna większą przyjemność sprawia przebywanie z dala od miast. Szczególnie odczuliśmy to w Australii. Kontakt z naturą i brak zasięgu to jest coś czego szukamy
Bo w dziczy i dzika można zdybać, a w mieście to co najwyżej dzikią świnię :).
Dobrze, że upiekłam ciasto pomarańczowe… Nawet wyszło… To poczytam :D
Osz Ty! Ciasto!!!! :D Zadro! Wczoraj jechałam na rogalikach z cukierni. Żeby upamiętnić, ten historyczny moment skierowania się ku dziczy :D
Widzę, że mamy podobne spostrzeżenia co do Pragi. Ostatnio w Pradze byliśmy chyba 3 lata temu na święta i powiedzieliśmy dość. Było miło ale jednak brak tego czegoś. Etap miast mamy za sobą i od dłuższego czasu tylko gra w zielone tym bardziej teraz z dwoma nieokrzesanymi burkami;-) A więc do zobaczenia na łonie natury! Trzymajcie się***
Piona za granie w zielone!!! :))) I świąteczne buziaki dla całej ferajny! <3
You break my heart!
No weeeź!!! Bo tego nie przeżyję!! Ale no nie poszło jakoś. Bo to nie Lizbona po prostu! :)))
Zimą Praga nie jest taka zła i ciągle wypada lepiej od wielu innych stolic i miast z tej części Europy. Na pewno przyjemniejsza jest na wiosnę, gdy można poszlajać się po parkach i uliczkach do późna. Żiżków dopiero co staje na nogi po latach zapomnienia, a stare, czeskie knajpy mają swój niepowtarzalny klimat. Na pewno jest ciekawsza niż chociażby Wiedeń czy Berlin.
Pytanie jest jednak inne – Czy po prostu nie zmęczyły nas europejskie miasta? Czego spodziewać się nowego w kolejnej metropolii? Kolejna kawiarnia, muzeum, większy kościół?
A pośród natury, zwłaszcza w górach, każdy poranek jest inny. Każdy zachód słońca czy pora roku to inne obrazy. A i dla czworonogów fun większy na pewno też ;-) Bo przecież w muzeum królika się nie wytropi ;-)
M.
Własnie mniej więcej o tym jest wpis na blogu ;) A miasta zwiedzamy zawsze z psiej perspektywy, więc z kościoły i muzea (z reguły) i tak odpadają.
Popieram w 100% :) Natura rządzi!
Wiedziałam! <3
ja muszę Pragę odczarować. Mam stamtąd bardzo niemiłe wspomnienia, a w sumie to nie miasta wina.
No to koniecznie. Póki zimno! Zawsze trochę mniej ludzi będzie. Chyba ;)
W dziczy najlepiej
Taaak!
To już od prawie dekady nie to. Polecam przerzucić sie na Bratysławę.
Chodzi mi o miasta ogólnie.
Ale Praga szczególnie. Przebijanie się przez tłumy odejmuje przyjemność bycia w mieście. Poza tym ja jak najdalej od natury…
Nawiązując do wstępu jak miałam tam z Bieszczadami. Kiedyś zakochana, czekająca niecierpliwie kiedy tam wrócę… dwa lata temu wróciłam po długiej przerwie i… i to już nie to. Nam póki co Praga marzy się jeszcze raz, ale zobaczymy co i jak :)
No właśnie! Takie uczucie mam, dokładnie :)
A do takich kuleczek krowkowo kakaowych produkcji mamy Celiny moge czytać?
Tylko jeśli SIĘ PODZIELISZ!!!! :D
Czyli trzeba będzie zrobić na nasze następne spotkanie <3
<3 <3