Nawet najwspanialsze kawiarnie nie zastąpią widoku kubka kawy w chłodny poranek pod namiotem, gdy trawa jest jeszcze wilgotna od rosy, wokół nieśmiało śpiewają ptaszki ukryte w konarach drzew, zapuchnięte oczy przypominają szczelinki, jeden stopper wala się w śpiworze, drugi uwiera w ucho, lewa ręka jest nieco zdrętwiała, prawe udo jest sine, żebra chyba przebiły już płuca, nie wspominając nic o szyi, bo to nie czas i miejsce.
Nawet najwspanialsze kawiarnie nie zastąpią wtedy kubeczka kawy.
Na taki poranek lepiej mieć przy sobie zestaw skauta:
French Press – bardzo prosty w konstrukcji. Kawę (najlepiej grubo zmieloną) wrzucasz do dzbanka, zalewasz gorącą wodą, nakładasz pokrywkę, a po 4-5 min. dociskasz tłoczek do oporu. Samo się robi i bez fusów. Niestety 99% jest ze szkła (zbrojonego, ale to zawsze szkło).
Moka pot, stove pot, makinetka, kawiarka – sam wybierz. W podróży niezniszczalna, nie ma się co stłuc, pęknąć, ułamać. Prawdziwa kawa Italian style! Niestety, wymaga stałego źródła ciepła, o co czasem trudno. Jeśli jeździcie z kuchenką gazową lub elektryczną – bardzo polecam!
Mój absolutny nr 1 – neapolitański flip pot (Napoletana) – tak jak moka nie ma elementów szklanych, ale do zaparzenia kawy wystarczy jedynie wrzątek, choć oryginalnie stawia się ją na gazie. Ja gorącą wodę nalewam do dolnego pojemnika, wkładam sitko z kawą, a całość nakrywam górnym pojemnikiem. Teraz szybkim ruchem stawiam wszystko na głowie (na nogach?). Nie wiem dlaczego to jest szczelne, ale jest. Kawa zaparza się na tej samej zasadzie co w ekspresach przelewowych.
Można też dostać french pressy w wersjach podróżnych ze stalowym korpusem (Bodum® Travel Press, Freiling® French Press, GSI Java Press) lub niesamowite urządzenia jak Aerobi AeroPress® lub Handpesso® – „Wyśmienite espresso, gdziekolwiek jesteś!” – nawet w lesie:
PS. Wersja dla cierpliwych:
A no i kawa rankiem pod namiotem to wspaniała sprawa. U nas french press stalowy bo szklany się stłukł na poprzednim wyjeździe. Ten jest nie do zdarcia;-) chciałabym spróbować kawy z handpresso tylko ceny sa dosyć wysokie. Wolę zostać za ta kasę dłużej pod namiotem:-)
Z prażarką super przygoda była, ale teraz stoi i się kurzy… :) Handpresso drogie rzeczywiście! W Hadze kiedyś służbowo byłem i już już kupowałem, ale okazała się to wersja na saszetki, a jest jeszcze na mieloną kawę po prostu. Teraz temat rozmył się trochę… Udanej niedzieli! :)
Ojej! Odkryłam nowe (stare) posty! I jest prażarka! I wpis o kawie:-)I taki sam namiot mamy:-) No to bedzie co czytać przez chwilę. Udanego weekendu!
Taki sam namiot <3 Uwielbiam go! I bardzo nam miło, że trafiłaś na ten blogowy staroć :D
O była eksponowana na naszej ostatniej wystawie „Przy kuchennym stole – wnętrza i smaki kuchni śląskiej”..mam parę fotek na naszym działowym funpage:)To jest wnętrze kuchni ze śląska, koniec XIX w., prażarka jest na piecu:) link: https://www.facebook.com/458339030951479/photos/a.475539482564767.1073741838.458339030951479/475540032564712/?type=3&theater
Wow no to nieźle, w dziale antyki??;) Jest bardzo podobna tylko pochodzi z końca XIX w., a z foto eksponatu, przepraszam, ale nie przejdzie..
Kurcze, ta moja nie jest taka wiekowa raczej… :) Tak myślałem z tym zdjęciem – to pilnuj jej! :)
Wersja dla cierpliwych mnie rozbroiła..skąd macie taki młynek?? Podobne mam w pracy..pracuje w muzeum:) pozdrawiam serdecznie
To prażarka! :) na allegro znaleziona, ale jest dużo za duża – chyba na kilka kg kawy.
PS. Mam ogromną prośbę – jak możesz to cyknij zdjęcie tej, co masz w pracy i prześlij :)
Niesamowita sprawa z tymi „mobilnymi” zaparzaczami, zwłaszcza Napoletana :) Wpisuje to na listę MUST HAVE!
Super! Pamiętaj, żeby nie kupić za małego – ja popełniłem ten błąd ;) Pozdrawiam!