8 innych pomysłów na spędzenie tygodnia w Alzacji (i okolicach).
Zgadnij, jaki to kolor
Alzacki winny szlak wije się przez 70 pięknych, kolorowych winnych miasteczek – od Marlenheim na północy, do Thann na południu. Jedno bardziej urocze od drugiego. Kolorowe domki jak z bajki, fasady podtrzymywane drewnianymi belkami, super słodkie okiennice z serduszkami. Przy pięknej pogodzie, aż żal nie zobaczyć wszystkich. Albo chociaż tych najbardziej znanych wszystkich:
Riquewihr – najbardziej turystyczne, w obecnej postaci prawie niezmiennie od 16 w., jedno z Les Plus Beaux Villages de France – najpiękniejszych francuskich wiosek;
Kaysersberg – ulubione Luśki – jest mostek – jest zabawa, można połazić, zajrzeć i głowę wystawić;
Eguisheim – wzniesione na planie koła i od maja 2013 szczycące się tytułem Village préféré des Français – ulubionej francuskiej wioski.
A spacerując wąskimi, brukowanymi uliczkami możesz zgadywać, jaki to tak właściwie kolor jest…?
Riquewihr

Ceglana rozkosz

Poranna bawarka

Pieczone jabłko

Marchewkowe pole

Intrygujące indygo

Wiosenny bławatek, zanim morelowy sad , a w tle miętowe kuszenie

Groszkowe wariacje

Indygo, znów? Bo takie intrygujące niby..?
Kaysersberg

Nigdy nie wiesz, kiedy trafisz na badyl idelany

Pod kamienicami płynie wartka, głośno szumiąca rzeczka

Dog of the Nightwatch
Eguisheim

O!
Poszukaj inspiracji do własnego ogródka
Istny raj dla wielbicieli wszelakiej roślinności. Kolorowe kwiaty zwieszają się z każdego okna, ściany domów obrasta dzikie wino, parapety, balustrady schodów i mostki obsadzone są zielenią. Mam wrażenie, że każda wolna przestrzeń jest zarośnięta. W takim otoczeniu nawet Michał czuł się jak Maja w ogrodzie. A ja kombinowałam, czym za rok balkon obsadzić… Bo pomalować bloku na amarantowo, to mi raczej nie pozwolą, nie..?

Kiedyś taką zieloną Luśkę zamówię u Edwarda Nożycorękiego.
Zjedz coś
No bo pić, to już wiadomo. Tarte flambée to nasz hit, bo uwielbiamy pizzę. A to taka jej mniejsza siostrzyczka. Wypiekane w ogniu cieniutkie ciasto, tradycyjnie z boczkiem pociętym w słupki, cebulką i serem, chociaż każda z restauracji oprócz klasyki serwuje również inne odmiany, z wyjątkową de la maison na czele. Sycące i w miarę niedrogie – ok. 6 EUR.

Cykaj, cykaj, ja tarty popilnuje…
Dla hardkorów jest jeszcze tarte à l’oignon d’Alsace, z przeważającą, dużą, gęstą i bogatą warstwą cebuli. Luśka nie pochwala.

Tylko bez całowania dzisiaj!
Wersja deserowa to tartes aux fruits, a w szczególności tarte aux myrtilles – jagodowa. O.M.G. Boska.
Przy deserach pozostając można jeszcze skosztować typowo alzackiej babki Kugelhupf. Można, ale nie trzeba. Dla nas bez szału. Jedliśmy wersje mini – czekoladową i pistacjową. Takie, suche trochę. Mówiłam już, że tarta jagodowa boska była..?
Jest jeszcze alzacki bigos – niebigos – kiszona kapusta z dodatkami – choucroute. Ponieważ niezbyt uśmiechało nam się wtrząchnięcie całego talerza bigosu na wieczorną kolację postawiliśmy na wersję ekonomiczną. Kilka deko na spróbowanie ze sklepu z lokalnymi przysmakami. Zestaw razem z kawałkiem tarty cebulowej (na fotce powyżej) kosztował nas 2,50 EUR. W restauracjach kapusta serwowana jest jako choucroute garnie, z dodatkiem kiełbasy (najczęściej) lub innego mięsa i ziemniakami.
O czym ja to jeszcze…? O winie..? Yyyhh.., no wiem, miało coś innego być. To będą winogrona. No trzeba po prostu spróbować. Tym bardziej, że okazji bez liku (legalnych i mniej legalnych).

Zostawiasz 2 EUR, zabierasz 1 kg – sprzedawca zbędny!
Zobacz zachód słońca
Najlepiej w Colmar. Spacerując wzdłuż rzeki Lauch, po Petite Venise. Petite potraktuj dosłownie – nie musisz gnać uliczkami cykając fotki w pogoni za najlepszym światłem do fotografowania. Spokojnie możesz najpierw zahaczyć o pobliski targ, zakupić jakiś serek, winogrona i bagietkę na kolację. I wolniutkim kroczkiem, z bagietką w plecaku udać się na romantyczny spacer. Bądź kurs gondolą – w końcu to francuska Wenecja w wersji mini.

Targ

Ulubiony serial Luśki
A gdy trafisz do Colmar grubo przed zachodem i jesteś wkręcony w sztukę chrześcijańską nie możesz ominąć Muzeum Unterlinden, a w nim Ołtarza z Isenheim.
Poczuj się jak lew
I zapozuj. Chyba, że Twój pies woli to zrobić za Ciebie, jak Luśka. Pierś do przodu, grzywa w tył, nabierz powietrza w płuca i ryknij (czy rycz..? Nieee…) Jesteś królem dżungli, świat należy do Ciebie!
Lew z Belfort autorstwa Bartholdiego (tego od Statuy Wolności) to symbol francuskiego męstwa, wzniesiony ku pamięci walecznej obrony Belfort przed pruską ofensywą, trwającą całe 103 dni.
Przenieś się w klimat rodem z „Imienia róży”
Opactwo z psim herbem w Murbach, u stóp Wogezów. Założone w 727 roku, szczytową formę osiągnęło 200 lat później rozsławiając piesa z herbu powiedzeniem – dumny jak ogar z Murbach. A dzisiaj cisza. Spokój. Wokół żywej duszy. Nic tylko poczekać, aż Sean Connery wyjdzie zza rogu. Bardzo malownicze miejsce i do tego quiz – znajdź na fasadzie 17 kolumienek z różną bazą i głowicą. Hmmm…? Nie ma to jak ruszyć głową na urlopie.
Odwiedź najdziwniejszy kościół. Ever.
Żelbetonowa kaplica Notre Dame du Haut projektu francuskiego architekta o ksywce Le Corbusier. Zdjęć w środku robić nie można. Na zewnątrz w sumie też nie, ale pogwałciliśmy te niecne reguły i wysłaliśmy Luśkę z aparatem instruując ją, żeby udawała pluszaka, jak ktoś ją zaczepi.
Ale oddajmy głos ekspertowi:
„Kościół jest mega! W środku panuje atmosfera bardziej magiczna niż w niejednej gotyckiej czy nawet romańskiej świątyni. Niesamowite światło, kaplice z bardzo wysokimi sufitami – w tym jedna z czerwonymi ścianami (takimi czerwonymi czerwonymi). Szkoda tylko, że jakiś debil wybił jeden z witraży w styczniu tego roku„
Zobacz czarno – białe jeziora
Albo nie. Bez szału. Nam się średnio podobały, tym bardziej, że kawał drogi jechaliśmy na resztce paliwa, więc oczekiwaliśmy, że nam urwie te, no, ekhm.. No nie urwało. Ładnie. Ale bez przesady.

Lac nior

Lac blanc
[notification type=”notification_info” ]
PRZYDATNE INFO:
Kaplica Notre Dame du Haut: wstęp 8 EUR, parking darmowy.
Muzeum Unterlinden: wstęp 8 EUR, ołtarz jest w kościele dominikańskim.
Przed prawie każdym miasteczkiem jest parking – koszt jednorazowy to 2 EUR.
[/notification]
Fajny blog, super zdjęcia, szczególnie to z lwem;
Lac noir i lac blanc o wiele lepiej wyglądaja z góry, dookoła jeziora jest szlak pieszy, troche trzeba sie napocić, ale widoki sa niesamowite!
Pozdrawiam
Dziękujemy! :)) A szlak zapamiętuję na następny raz! Super! :)
Bardzo porządnie zwiedziliście Alzację, wszerz i wzdłuż! Super relacja :) Do tego ubawiłam się szukaniem nazw kolorów farb w Riquewihr i zdjęciem Waszego pieska z lwem z Belfortu :) Pozdrawiam ciepło – fanka Alzacji ;)
Alazacja jest cudowna! Żałuję, że nie mogliśmy spędzić tam więcej czasu! Dzięki za miłe słowa!! :) A Luśka i lew to odrębna historia – przypadkiem nam wyszło tak idelanie, bo wstawała akurat do smaczka który miałam w ręce :D
Ależ tam malowniczo! Jestem w szoku, zakochałam się! :) I naprawdę nie ma problemu z łażeniem z psem? Pięknie!
( A widzę dla Was szansę w nazewnictwie farb – Dulux kolory świata mogą się schować! :P)
Nie ma! Nawet z noclegiem nie mieliśmy problemu! A za każdym razem staram się jeszcze dopytać, czy z większym niż Luśka (6-7 kg) piesem możnaby było też wejść/spać i nie spotkałam się z odmową. Francuzi są mega psiolubni ;)
Zdjęcie Luśki z lwem – miszcz! :D
Lata ćwiczeń przed mitingiem z lwem…;)
Piękne widoki, kolory domów powalające, a ta roslinność mnie w ogóle użekła. Aż chciałoby się w jednym z takich miasteczek zamieszkać. Ale faktycznie, na tych zdjęciach to jezioro nie powala. :)
Dokładnie! Przeprowadzka w te rejony jest na mojej liście życzeń :-)