Spójrzmy prawdzie w oczy – każdy hipster kiedyś dojrzeje. Broda drwala mu posiwieje, biodrówki zamieni na obelixy, dziury w dżinach zaszyje, a do RayBanów wstawi szkiełka z plusem. Życie.
Nadejdzie czas, żeby serce trochę podreperować (kto by liczył ile razy łamane było!) ukoić skołatane nerwy (bycie wyczilautowanym stresuje) i zadbać o zmarszczki na czole (te od wiecznego unoszenia ze zdziwieniem brwi ku górze). I wtedy każdy jeden z hipsterskich hipsterów odkryje dla siebie polskie uzdrowiska.
A Luśka wtedy wzruszy tylko ramionami i powie – „Pfff uzdrowiska! Zaczęłam jeździć na długo zanim stały się modne!”
Weekend w Nałęczowie, bejbi! Lecimy!
Na początek dla nieobeznanego z turystyką uzdrowiskową psiarza (i nie tylko) idealny. Uroczy, klimatyczny, niezatłoczony. Rozległy park zdrojowy z masą zielonego terenu, drzew i romantycznych alejek do spacerowania pod rękę przed dancingiem/biegania z badylem w pysku (niepotrzebne wykreśl). Nawet w sierpniowy weekend możesz znaleźć wystarczająco dużo pustej przestrzeni dla siebie.
No ale wiadomo, uzdrowisko to woda, więc drinknąć trzeba. W Nałęczowie możesz skosztować szczawów żelasistych.
Że co?!
Jeśli, podobnie jak ja, zamiast wkuwać Mendelejewa na chemii pokrywałaś zeszyt wymyślnym wzorami fantasy, to wystarczy Ci wiedzieć, że pijesz wodę ze źródełek Barbara i Miłość. A nie jakieś szczawy, tfu!
Poza tym zawsze możesz zostać przy zwykłej Nałęczowiance. Jak Lu.
Niewątpliwie wcześniej niż Luśka, Nałęczów odkrył niejaki Prus Bolesław. Kojarzysz? Na pewno. A znasz? Nie sądzę! Bo poznając jego bio z ust Eli przewodniczki, sama nie wierzyłam w to co słyszę. No bo powiedz, czy kiedyś przez myśl by Ci przeszło, że to pierwszy polski bloger mógł być..?
Spójrzmy na fakty:
– publikował pod psudo – w końcu z domu to on był Głowacki;
– regularnie postował o nałęczowskim (i nie tylko!) lifestylu – w Kronikach publikowanych na łamach ówczesnej prasy pisał o życiu codziennym, radził, krytykował, odnosił się do aktualnych wydarzeń – z jajem, czasem do rymu, czasem ostro, a czasem pouczająco. No ok, nie w necie. Ale Nałęczów w kotlince leży, pewnie wifi nie było;
– używał maszyny do pisana – !!!! – jako najpierwszy z pierwszych polskich pisarzy;
– i Kodaka miał, jako jeden z nielicznych zaopatrzył się w ów diabelski wynalazek – „gdybym tylko miał Instagram!”.
A teraz połączmy kropki. I co?
Ojciec hipsterów? Ojciec blogerów? My hero. No kto by pomyślał! Już na pewno nie ja, czytając Lalkę. Chociaż niewątpliwie Lalkę bardziej czułam, niż Ludzi Bezdomnych. A Żeromski, wyobraź sobie, również z Nałęczowem był związany. Ale on to chyba więcej miał w sobie z EMO. Wiecznie mroczny, ponury i zmarszczony. Nie lubię. I nie przeczytam Ludzi Bezdomnych za chiny ponownie. Never again.
Dobra! To mała dygresja była! Wracamy do najlepszego:
Co robić z piesem w Nałęczowie?
Iść na spacer wąwozami. Ahhhhh! Jak cudownie! Malowniczo! Kraina wąwązów lessowych ciągnie się między Puławami, a Kazimierzem i krótko rzecz ujmując RZĄDZI. Arnie by powiedział „I’ll be back jesienią” – na stówę. Najcudowniejszy jest niczym niezmącony spokój i pustka na szlakach. Psi raj!
Spacer można zakończyć jaśminową herbatką i ciastkiem kajmakowym w Kawiarni Jaśminowa, tuż przy zejściu ze szlaku. Psiolubnie jest i bardzo klimatycznie.
Gdzie spać w Nałęczowie?
Nas urzekła willa Feniks. A konkretniej ogród willi Feniks. Tajemniczy, niczym z kart książki Frances Hodgson Burnett. A do tego sama willa położona jest w tzw. Słowiczej Dolinie. Od razu odpoczywa się lepiej. Można nocować z czworonogiem każdego rozmiaru. „Tylko” nocować jak my, albo nocować i się masować i zdrowie regenerować.
Gdy na uzdrawianie wybierzesz się bez psa do wyboru masz również willę Raj.
Gdzie ZJEŚĆ?
Łubinowe Wzgórze – z dala od zgiełku, z dala od szczawiów żelazistych, w zaciszu Łubinowego odpoczniesz od uzdrowiskowej hipsetriady. Rzecz jasna z psem. Lu dostała miskę z koroną na dnie. Propsuję! Zjesz niezmiernie smacznie (ok, Michał właśnie mi krzyczy z kuchni, że mam napisać, że „niebo w gębie było”. No to piszę. Mimo, że to TAK nie hipsterskie jest), a jak nie masz siły wracać do rzeczywistości to nawet przespać się możecie.
Psiolubność na medal.
Tak, na medal! Bo wyobraź sobie, że na stronie Łubinowego (KLIKNIJ KONIECZNIE) znajdziesz cudownie opisaną politykę obiektu odnośnie przyjmowania zwierząt – klarowną, konkretną, bez nadęcia i bez zbędnej spinki – dajemy z pięćdziesiąt gwiazdek. Ze sto pięćdziesiąt nawet! Łubinowe świeci przykładem niczym słońce nad Lazurowym. Chyba pierwsze miejsce w Polsce, które tak nas pod tym względem pozytywnie zaskoczyło.
A co gdy jednak (choć trudno to przyznać) ciągnie Cię do mainstreamu?
Zahacz o pobliski Kazimierz. Ale zostań choć trochę offowy i wybierz zwiedzanie nocne. Z wizytą na cmentarzu żydowskim (creeeeepy!) i spacerem z pochodniami po wąwozie korzeniowym. Pies każdych rozmiarów jest jak najbardziej mile widziany. No chyba, że boi się duchów…
Jeśli interesują Cię polskie uzdrowiska, zajrzyj też na stronę Izabeli, która odwiedziła Iwnonicz-Zdrój.
nie jaka Luśka na równi z niejakim Bolesławem Prusem !
Aż chcę tam pojechać :) Piękne widoki i Twój sweterek też boski :)
Dzięki!!! :) (jeden z moich ulubionych! :)) )
Nie
Polecam kawiarni Jasminowa. Brudno tam strasznie!!!!
Kurcze dziwne… Jak my byliśmy, było bardzo czysto.
Uzdrowiska utożsamiane z ludźmi chorymi, starszymi, a ja ani chora ani starsza, a również je bardzo lubię. W Nałęczowie też byłam :)
Super miasteczko! :)
P.s. mi jeszcze z dancingami się kojarzą ;)
No tak i na turnusach wieczorki zapoznawcze ;)
Byłam i w Kazimierzu i w Nałęczowie. Jednak ja jesienią trafiłam na średnio piękną (wręcz deszczową) pogodę. I już takich kolorów zachwycających na drzewach nie było. Ot, szaro i buro. Ale i tak było fajnie. :)
Super! No pogoda jesienią rzeczywiście musi dopisać, żeby wybrać się na spacer wąwozami. Ale klimat jest nałęczowski można poczuć nawet w deszcu ;)
Oj prawda. :)
U Was zawsze tyle pozytywnej energii! I to w tych upałach o_O :)
No coś Ty! W upałach to ja jestem jak chmura gradowa! Serio! W nałęczowie nie było już tak gorąco :)
wielce mnie cieszy, że ktoś w końcu moje tereny opisuje, bo tam najpiękniej! <3
Prawda ;))
Po przeczytaniu wpisu czuję się całkowicie zachęcona. :D
PS Jaką fachową smycz dla piesia macie :).
:D Super, bardzo się cieszę! A Lu w wersji pierwotnej miała ciągnąć za sobą baner z nawą bloga , ale odmówiła współpracy :) Zostały szelki :D Reklama dźwignią , także ten… :D
Baner???!! :D W sumie… Kontrowersja najepszą reklamą ;)
W takim razie nic tylko: „NA ZDROWIE” skoro uzdrowiskowe wody spożywacie :D
Przeglądam od godziny – już w ulubionych, pozdrawiam!
Dzięki! :-* i na zdrowie, dokładnie!
Lu na modelkę wam rośnie! Nałęczowianka dobra – wybieram regularnie :)
Tylko nogi za krótkie… ;))
też mieliśmy jechać ale.. bez samochodu nic się nie da zorganizować w tym regionie… zazdraszczamy!
Kurcze, zdecydowanie samochód wiele ułatwia… Ale może jakieś autokarowe połączenie się trafi w dobrej cenie? A na miejscu zawsze można wynająć rower jeszcze :)
Jeden z najlepszych Waszych postów! Uśmiałam się, jak głupia :D I zdjęcia piękne! I w końcu wspólne zdjęcie we trójkę! Więcej takich poproszę :) <3 I do zobaczenia za tydzień :)
Dzięki Wiola!! :))) Uśmiech na twarzy to bez kitu jest najlepsza nagroda dla mnie :)) Oto cho! Do zobaczenia! :-*
To tu się ukrywacie, gdy Was nie ma! W jakimś korzeniowym wąwozie! :)
I to po ciemku.. :D
ale fajowo :) do takich miejsc to ja mogę jechać prostować te swoje zmarszczki ;) byłam w Nałęczowie chyba na wycieczce szkolnej, później na chwilę przejazdem, mogę wracać – szczególnie ta kraina wąwozów lessowych wygląda fajnie! Co do zdjęcia Nałęczowianki w Nałęczowie…. to jest bardziej hipsterskie niż dwudziestki w Cieszynie, więc wpisuje się w klimat ;)
hahahaha hipsetriada rządzi! :D Ja tez wracam tam prostować zmarszczki, a co! Chodź razem! Po powrocie będą nas o dowód w knajpach prosić ;)
deal! :)
Uwielbiam czytać Wasze posty! o i oczywiście oglądać Luśkę (no Was też;-)) Nałęczów minęłam w drodze do Kazika ale po tej relacji muszę się tam wybrać. Koniecznie! Uściski na wieczór*
Koniecznie! W przeciwieństwie do Kazimierza cicho i spokój totalny :) Buziaki!!!
Ło hola hola – ja bardzo Państwa, ale ja o uzdrowiskach i tym, że nadejdzie dzień, że będą modne, to pisałam rok temu! Cytując samą siebie: „Moda ta jeszcze nie do końca dotarła do Polski, ale to pewnie kwestia kilku lat. Jednym z polskich fenomenów, którym przewiduję wielki renesans są polskie uzdrowiska. Przepiękne uzdrowiska! Uzdrowiska ze znakomitą przedwojenną architekturą. Uzdrowiska z wodą, która jest tak bardzo eko i tak bardzo pro, że nic nie jest w stanie jej przebić.” (http://goo.gl/MdFkP8). Także Luśka, sorry, ale jesteś druga ;)
No coś Ty?! Zabieram się za czytanie! :) Uzdrowiska zdecydowanie rządzą. Czas najwyższy na renesans!