Wyobraź sobie, że zgasną wszystkie światła.
No, może latarnie zostaną.
Ale nie będzie pulsować na czerwono wielka PRZYCHODNIA CZYNNA OD 8:00 do 18:00 (tylko nie dzwoń od rana, bo i tak nie odbierzemy), żaden bilbord nie będzie podświetlony, nocą nie będzie widać seksownych pań reklamujących dachówki, czy klej do tapet, centrum handlowe nie będzie połyskiwać kolorowymi napisami, po zmierzchu nie będzie widać nazw sklepów i kin, przystanki w centrum będą ciemne i nudne, exit nigdzie niepodświetlony, a SPOŁEM nawet nie zauważysz – miniesz jak zwykły spożywczak.
Nie widać będzie z daleka gdzie kawę, a gdzie browar leją, gdzie potańczyć, a gdzie lepiej na romantyczną randkę.
I toto-lotka nigdzie nie kupisz, bo podświetlony szyld Ci nie przypomni, że akurat dziś to TEN dzień jest i, że AKURAT DZIŚ skreślisz szósteczkę.
I jak wtedy by było?
Smutno trochę.
Chociaż, nie powiem, niektórych bilbordów wcale nie byłoby mi szkoda. I jeszcze tej przychodni.
Ale neonów, na przykład, to by mi MEGA szkoda było!

Od czajniczka zgodnie z ruchem: Mińska 25, Czerniakowska, Jasna 5, Most Gdański
Bo w sumie co dzień mijam po drodze co najmniej kilka takich neonowych perełeczek, ale jak się zastanowić, to kiedyś było ich więcej. A jak jeszcze bardziej zagłębiłam temat i dłużej pomyślałam, to mi się przypominało, że tych, co świeciły w centrum jak w liceum chodziłam na wagary, to już chyba w ogóle nie ma (a nie było to wcale w 1914).
No więc, postanowiliśmy poeksplorować okolice i ruszyć śladem neonów warszawskich. Zaczęliśmy się od Muzeum Neonów na Mińskiej, potem zatoczyliśmy kilka rundek w poszukiwaniu neonów na żywo, a skończyliśmy w psiolubnej knajpie oglądając końcówkę meczu piłki ręcznej Polska – Dania.
MUZEUM NEONÓW
Wstęp 10 pln, a piesy każdej wielkości wchodzą za darmo (#yeahyeah!)
Cudownie. Kolorowo. Klimatycznie. Zdecydowanie must-see dla neonowych freaków (i nie tylko).
Klasyki klasyków odrestaurowane i lśniące nowym blaskiem. A ściany podpiera jeszcze masa nieboszczyków czekających, na nowe życie.
Śmiem twierdzić, że odkąd gruchnęły wieści na dzielni, że ktoś może zadbać i pokochać na nowo świecące cacuszka, niektóre psują się specjalnie.
Ale Muzeum to nie wszystko. Neony wciąż świecą na warszawskich ulicach. Te stare i całkiem nowe, jeszcze cieplutkie.

Od lewej: Szpitalna 5, Mińska 25, Jasna 10 i The Mexican – Zgoda 6
Gdy Stalin zszedł był na początku lat ’50 Warszawiacy (i założę się, że nie tylko) nabrali powietrza w płuca, odetchnęli głębiej i chóralnie krzyknęli, że kolorowo ma być! Więcej świateł i przestrzeni! Ładniej po prostu! I zaczęła się tzw. neonizacja stolicy. Ale nie to, że każdy tak po prostu neonik sobie mógł nad sklepem powiesić. Miało być estetycznie i ciekawie. Reklama świetlna miała głównie upiększać okolice, a nie reklamować konkretny produkt. Nadzór nad neonami powierzono przedsiębiorstwu państwowemu Reklama, projektowanie neonów zlecano wybitnym architektom i plastykom, a ulice powoli (jeden projekt zajmował nawet trzy lata!) zaczynały rozbłyskiwać kolorowymi dziełami sztuki.

Od góry: Szpitalna 8, Al. Jerozolimskie, Al. Jerozolimskie / Krucza, Jasna 5

Trzy pierwsze od góry – Rondo Wiatraczna, PZO – Grochowska 316/320, Ruch – Marszałkowska przy pl. Konstytucji
I tak do kryzysu lat ’70, kiedy okresowe niedobory energetyczne wymusiły wygaszanie wszystkiego co zbędnie świeci.
I ciemno się zrobiło.
Aż do początku lat ’90. I super! Tylko, że wtedy, to już tak artystycznie nie było – weszły nowe formy, więcej i więcej światełek, więcej produktów, częstsze zmiany i ogólnie szał ciał reklamy świetlnej. Który trwa do dzisiaj.
Na warszawskich fasadach co rusz świeże szczypioreczki rozbłyskują. A co najważniejsze od niedawna neonowi weterani, zamiast chlipać smutno po kątach, odzyskują nowe życie i fejm, który im niezaprzeczalnie przysługuję. I w muzeum i na ulicach.

Al. Jerozolimskie

Al. Jerozolimskie – 1951 r.

Zgoda 11

Banacha / Bitwy Warszawskiej 1920 r.

pl. Konstytucji – słynna siatkarka z 1961 r.

pl. Konstytucji

Marszałkowska
HISTORIA NEONKA
Każdy chce być potrzebny. Jednak nie każdy jest. Neonka, tak jak jego kolegów z grupy, nie potrzebujemy do życia my, nasze piesy czy roślinki. Ba! Neonek nawet nie tworzy trwałych związków. Donżuan.
Stąd hula sobie samotnie w kosmosie, a na Ziemi jest go bardzo mało.
Ale! Georges Claude, który na przemysłową skalę skraplał powietrze, żeby tlen z niego wyjąć (spoko robota swoją drogą) przy okazji nagromadził bardzo dużo neonu – ze 100 beczek albo więcej.
(…) Co by tu, co by tu z tym neonem, hmmm, no przecież nie wyrzucę… (…)
I wtem go olśniło!
DYGRESJA:
I wtem go olśniło (Claude’a w sensie)! Doskonale znając wynalazki Geisslera i Moore’a (choćby z interentu) zaczął neon pakować do rurek.
Ot cała historia (w skóconej wersji rzecz jasna).
I tak właśnie można sobie spędzić sobotę po zmroku w Wawie.
Pieseł ma spacerek, a my neonowy zawrót głowy. A na deser frytki i colę w psiolubnej knajpie na Kępie Potockiej.
Pod neonową instalacją Światłotrysk by Maurycu Gomulicki.
W Ldz mamy ruch na rzecz odrestaurowania starych neonów. Udało się juz rozswiecić tęczę, gąskę Balbinkę i neon a la W. Strzemiński. A w MSŁ miga neon „Not for you” – zapraszamy!
Zacny ruch! Szoda, że nie zwracaliśmy tak uwagi na neony podczas naszego pobytu w Łodzi latem ;( Musimy to nadrobić!
nie zwróciliscie uwagi bo one sa ukryte, trzeba wiedzieć gdzie szukać – Łódź nie lubi sie chwalic swoimi skarbami ;)
Od dziś chyba już zawsze będę patrzyła na neony inaczej :D Pomysł na wpis super, a i ciekawostki fajne… no lubię to po prostu! ;))
Dzięki Ewa! <3 Pozdrawiamy!
No jak nie po drodze? Taka świetlna sprawa sama w sobie warta jest wypadu do Wawy ;)
:) Dzięki Pawle! Rzeczywiście takie Gotham City :)
Koniecznie! Mam nadzieję, że muzeum się powiększy, bo duzo neonów leży na ziemi i czeka na odrestaurowanie.
Swietne zdjecia i super klimat! Nawet nie wiedzialam, ze istnieje takie muzeum!
Klimat jest niesamowity! Do muzeum warto zajrzeć :)
Tak właśnie sobie pomyślałam o Tobie Kamila kiedy zobaczyłam te neony! Mam nadzieję, że następnym razem kiedy będę w Warszawie zobaczę to na żywo, bo już się sporo o tym naczytałam ;-)
:) Koniecznie!
Świetlna sprawa ;) Od dłużeszgo czasu myślę o tym Muzeum, ale do Warszawy nie po drodze ciągle …
Świetne! Nie byliśmy jeszcze w takim muzeum. Trzeba to zmienić jak najszybciej! ;)
„Hmm co by tu jeszcze z tym neonem..” Bardzo fajnie się czytało, jajcarze z was :D Miasto bez świateł, z gdzieniegdzie palącymi się neonami od razu przyniosło mi na myśl film Sin City :)
ja przez te nieszczesne neony i muzeum mam zboczenia i wszedzie na świecie jakichś kwiatków wyszukuje, z mniejszym lub większym skutkiem! A neony najpiekniejsze mamy! <3
No my teraz też! :) I tak! Zdecydowanie najpiękniejsze mamy! :)
Kurczę, jakoś nigdy się nad neonami nie zastanawiałam, ale jakby zgasły to faktycznie czegoś by brakowało. Piękna ta Warszawa od neonowej strony i Luśka taka zadowolona :)
Patrycjo, wpadaj znowu kiedyś do Warszawy, to wybierzemy się na taki neonowy tour razem :)) Buziaki!!
Ale czad, ale czad! Ale świetny wpis :)
Aż mam ochotę wyleźć z domu i posprawdzać co / gdzie / jak! DZIĘKI!
Dzięki Izabelo! <3 Neonowy spacer fajna sprawa! I jeszcze masa nieodkrytych świecidełek na pewno gdzieś czeka, bo wciąż mam wrażenie, że tylko małą część udało nam się zonaczyć ;)