Zupełnie inaczej niż myśleliśmy.
Kojarzył nam się ze szklanymi, nowoczesnymi budynkami, łopoczącymi na wietrze unijnymi flagami i korowodem eleganckich garniturów i kostiumów spiesznie przemierzającymi nieskazitelnie czyste ulice. Gdzieś pomiędzy tą nowoczesnością głęboko wciśnięta miała czekać na nas starówka. Taka w sam raz na popołudniowy spacer.
Nic bardziej mylnego. Strasbourg okazał się być totally vinatge. Kolorowy, ciepły, leniwy, trochę zakurzony i pełen nieokiełznanej zieleni. Bez sztywnych kołnierzyków, niedopięty na ostatni guzik, w oldskulowych ciuchach, z liśćmi we włosach i szelmowskim uśmiechem.

Zarośnięta ściana domu
Weźmy taką Katedrę Notre – Dame. Dostojna, strzelista, gotycka.
Z pięknymi witrażami.
I nagle pies. I jeszcze do tego ukryty tak pieczołowicie, że kradnie całe show kaplicom, bo wszystkie wycieczki uderzają w pierwszej kolejności właśnie na ambonę, żeby go znaleźć i pogłaskać na szczęście.
Skąd ten piesio?
Są dwie wersje legendy:
1. W pierwszej, żyjący baaaardzo dawano (jeszcze przed płytami CD) kaznodzieja Jean Geiler de Kaysersberg prosi swoich współwyznawców, żeby nie przychodzili do kościoła z pupilami. Sam daje przykład i nie zabiera ze sobą swojego ukochanego pieska. Ale, ale! Przy wejściu na ambonę każe wystrugać jego podobiznę, żeby zawsze był przy nim.
2. W drugiej Jean, jednak zabiera psiaka na mszę i gada, gada, gada, gada, gada aż pies zasypia. Rzeźba jest na pamiątkę tych przemiłych wydarzeń.
A wokół katedry kawiarenki i knajpki. Nie tylko dla turystów. Wszędzie pełno miejscowych. Siedzą popijają kawę i palą gauloises obserwując tłum falujący uliczkami.
Tuż obok katedry jest szkoła. Czekając na Michała zaliczyłam jedną przerwę. Uczniowie wylali się na plac, oblepili schody katedry i okoliczne ławki jak muchy. Bezkolizyjnie wmieszali się w grupy amerykańskich seniorów odpoczywające w cieniu. Dopiero dzwonek wmiótł ich z powrotem do szkoły. A ja dalej leniwie siedziałam sobie na szerokich drewnianych ławkach, z Luśką rozłożoną jak długa tuż obok.

Duże kamienne ławki przed katedrą

E tam katedra, patrzcie na te gołąbki!
Uliczki w tej części Strasbourga są wąskie, węższe i dwuosobowe – idealne na romantyczny spacer. Wszędzie cukiernie, jedna słodsza od drugiej. Raczej nikt się nie spieszy. Tłok w tramwaju jest, ale tylko tym wodnym, wypełnionym po brzegi przyjezdnymi. Na drogach pełno rowerów, kompletnie ignorujących ruch samochodowy. Na spacerach pełno psów i w sumie, chyba żaden nie był na smyczy. W powietrzu unosi się ‘no stress’. Nic tylko zaczerpnąć głęboki oddech i w miasto!

Szukaj: Luśka
No i jest La Petite France. Najbardziej romantyczna dzielnica ever. I nie chodzi w cale o to, że co drugie okiennice mają wycięte serduszka, że wszędzie pełno bocianów (o tej porze już tylko pluszowych) a z doniczek we wszystkich oknach zwieszają się kolorowe kwiaty. Ale o to, że nawet w tłumie innych spacerowiczów można się tu na chwilę zgubić, odbić gdzieś na bok i rozkoszować się przez chwilę słodkim sam na sam.

Maison des Tanneurs

Prawie gotowiec dla boćka

Sam na sam na sam

Barrage Vauban – idealny darmowy taras widokowy

Wejście

W środku

Na górze
Brzmi cukierkowo? No może trochę. Ale nie do końca. Bo kolorowe domki z drewnianymi belkami z daleka może i wyglądają idealnie, ale gdy podejdziesz bliżej dostrzeżesz, że wcale nie są takie równiutkie, że kolorowy tynk troszkę odpada, belki trochę popękały, gdzieś tam w rogu są pajęczyny, ogródek trochę zarósł na dziko, a wokół kupa niezagrabionych liści, które szeleszczą pod butami i idealnie nadają się do rycia w nich nosem. I to właśnie daje ten vinatge look, którego kompletnie po Strasbourgu się nie spodziewałam.
[notification type=”notification_info” ]
SPI:
Katedra jest czynna od 7:00 – 11:40 i od 12:40 – 19:00. W niedzielę tylko od 12:40 – 19:00. Wejście na wieżę od 9:00 do 19:15 (latem do 21:45). Wstęp 5 Euro.
Barrage Vauban – idealny darmowy taras widokowy. Otwarty codziennie od 9 – 7. I jest darmowa toaleta.
Nasz nocleg – psiolubny Comfort Hotel – wielkość psa nie ma znaczenia, bez żadnych opłat. Na booking.com ok. 50 EUR.
[/notification]
Stare miasto w Strasburgu wyglądem trochę przypomina Poznań, może bardziej Wrocław, albo było to już tak dawno temu, że po prostu coś nam się w pamięci ubzdurało. Na tym placu z fontannami, jedliśmy b. smaczy obiad ;)
Może coś z Wrocławia ma rzeczywiście ;))
Moi Mili! w czerwcu będę na kilka służbowych dni w Strasburgu. Pamiętacie jakieś przyjemne (i nie bankrutujące) miejsca na jedzenie, jakieś super zaułki? Tego posta przejrzałam chyba już z 10 razy!! :)
Kurczę, nic konkretnego nie jestem w stanie przywołać w pamięci :( Jedliśmy tarte flammbe w jakiejś przytulnej knajpce na starówce i pamiętam, że kosztowała ok. 6-7 Euro, i że ceny we wszystkich w pobliżu były podobne. Strasburg jest piękny! Cudownie, że się wybierasz! Czekam na relację :)
w sumie 2 lata minęły…Tarte gdzieś widziałam u Was. Zaraz drukuje czysty travel planner i zaczynam zapisywać :)
<3 <3 :)))
P.s. nie mogę wkleić linku, przepraszam :(( - o tarcie było w tekście 'co robić alzacji po wypiciu wina', po tagu alzacja się wyszuka!
Dzięki! jeszcze pewnie z 5 razy przekopie Waszego bloga przed wyjazdem :)
Pionowy ogród! Jaki piękny!
Ładne te Wasze zdjęcia, jednak najlepsze są te z Luśką, więc nie musicie tak ciągle jeździć i jeździć! ;)
Kiedy Luśja sama nas na te podróże namawia…:)