W ruchu (byle niezbyt szybkim), brzuchem do góry, z książką w ręku albo poprostu gapiąc się w niebo. Odpoczywać to my lubimy.
Oj lubimy. Zwiedzanie fajne jest, ale przecież nie tylko architekturą i sztuką człowiek żyje. Trzeba się trochę zresetować. Naukowcy (na stówę amerykańscy) dowedli, że nicnierobienie wpływa zbawiennie na zmarszczki i pomaga w pozbyciu się nadmiaru tłuszczyku z okolic bioder. Tak przynajmniej gdzieś czytałam.
No więc tak pomyślam sobie, że skoro koniec roku i tak sentymentalnie się robi, to trochę powspominać można. A co wspomina się najlepiej? Miejsca i chwile, w których błogo ‚w dołku’ się robiło. I chciało się powiedzieć, że dziękuję, świat fajny jest, ale ja tutaj wysiadam. Zostanę sobie na trochę. Bo tak fajnie jest.
1. Na naszej kanapie.
Zaczynamy bardzo podróżniczo. Wniosków o urlop nie trzeba pisać. Nigdzie nie trzeba dojeżdżać. Wystarczy klapnąć i oddać się słodkiemu lenistwu. Po ciężkim dniu, po trzech tygodniach spania w namiocie na cienkiej jak opłatek karimacie. Po spacerze porannym w mroźną niedzielę.
2. Gdzieś w Sierra Nevada
Na końcu krętej drogi, w małym drewnianym domku. Cisza, spokój i pomarańcze. Leżysz na łóżku. Na oldscholowej wersalce. Na trawie. A wieczorem wychodzisz na ławeczkę i patrzysz jak zachodzi słońce. A gdy już znudzi Ci się słodkie lenistwo ruszasz wolnym krokiem na szlak. Pachną pomarańcze, szumią wodospady. Żyć nie umierać.
3. Na francuskim srebrnym wybrzeżu
Niezbędnik – ręcznik (albo dwa), książka, woda i coś do pochrupania. Dla Luśki jeszcze piasek do kopania – nie bierzemy z domu, bo na miejscu jest pod dostakiem.
4. W Berlinie
Dzień idelany – wstajesz, buszujesz po pchlich targach i zalegasz w Tiergarten obczajając łupy.
5. Łażąc po Wogezach
Po górach łazić lubię, ale żaden wielki wspinacz ze mnie. Dlatego alzackie Wogezy kocham wyjątkowo. Dotarłam na szczyt bezboleśnie, kolana mi nie drżały, pot z czoła nie kapał i jeszczy pobyczyć sie można było na trawie. Błogość.
6. Na jutlandzkim wybrzeżu
Nasza miejscówka mijającego roku. Najlepsza część wrześniowej wyprawy. W planach była Słowenia, a dokładnie słoweńskie wybrzeże, ale powaliły nas ceny noclegów. No więc ruszyliśmy na sam czubeczek Jutlandii do najtańszego hotelu jaki znaleźliśmy przez boooking.com. I cudownie było. Kompleks hotelowy rodem z Dirty Dancing (tego z Patrykiem) tylko, że puściuteńki. I plaża tuż za wydmą. Wiatr dmie, słońce zachodzi (albo wschodzi), szmat piachu, nikogo w zasięgu wzroku. I chociaż za zimno było na romantyczny obserwing zachodzącego słońca pod kocem w szkocką kratę, to chwile spędzone na niekończących się spacerach wzdłuż wybrzeża wpsominam najlepiej.
I tym romattico accento kończymy ostatni tegoroczny wpis Drogi Czytelniku!
Dzięki, że z nami byłeś i byłaś! I niezmiernie mordy nam cieszyć się będą jeśli nadal będziesz zaglądać do nas od stycznia!
Te pomarańcze… i ostatni widoczek w Sierra Nevada! po prostu wow!! <3 Zresztą wszystkie zdjęcia macie piękne! ;)
Dzięki Ania! :)
Kochani piękny rok to był!
I życzę Wam, żeby ten kolejny był jeszcze piękniejszy!
Do zobaczenia w realu! :*
Asiu! Życzymy Wam też wszystkiego naj na 2015! I do zobaczenia :))
Dzięki!
Jutlandia <3
Kanapa o taaak, uwielbiam :) Zdjęcia przepiękne, cudowne widoki. Zazdroszczę tych przygód :)
Podróże podróżami, ale swoją kanapę trzeba mieć (i kochać) :)
Zdjęcie „reklamujące” ten wpis jest boskie, serio.
Ale długo się zastanawiałam, czy mogę z taką miną pokazać się publicznie ;) Michał miał mniejsze wątpliwości ;)
Zdjęcia macie przegenialne :)
Dzięki Ania :) :)
Super zestawienie :) widać, że rzeczywiście było Wam tam najfajniej. Warto zbierać takie momenty i miejsca, by później mieć co wspominać i do czego wracać!
Pozdrawiam ciepło z zimnej Albanii :)
Pozdrawiamy również! Już nie mogę się doczekać Waszej relacji z sylwestrowego wypadu! :)
Jutlandzkie wybrzeże! Ach jak pięknie!
Koniecznie musicie się kiedyś wybrać! :) Najlepiej po albo przed sezonem, bo w środku lata podobno tonie w morzu Duńczyków :)
No dobra, zostałam oficjalną fanką Waszej kanapy. I zwodzonych, sznurkowo-drewnianych mostów gdzieś pośród okolic Sierra Nevady.
Kanapa zaprasza :)
Ale Wy jesteście pozytywni! :)
Positive vibration musi być! ;)