Zaliczamy Los Cahorros de Monachil.
Jeden z najbardziej popularnych szlaków w Sierra Nevada, ale wystarczy trochę wcześniej wstać i można spokojnie uniknąć tłumów. I upałów.
Zgodnie z www.treksierranevada.com szlak ma prawie 8 km i potrzeba na niego ok. 2 godzin. Z Luśką liczymy 3.
Ruszamy!
Na trasie jest kilka wiszących mostów, w tym jeden najdłuższy, nad wodospadem. Mosty wyglądają solidnie, ale wyłożone są deskami z dużymi odstępami, wiec Luśka ląduje na rękach (lepiej niż w lodowatej wodzie..)

Tylko 4 osoby jednocześnie… OMG!
A potem zagłębiamy się w wąwóz. Idziemy wzdłuż skały, wąskim przejściem, w niektórych miejscach tak wąskim, że trzeba trzymać się metalowych uchwytów przymocowanych do skały, żeby nie skąpać się w rzece.
Wzdłuż drogi jest kilka miejsc przygotowanych specjalnie do wspinaczki.
Wąwóz kończy się. Dalej idziemy malowniczym krajobrazem.
Prawie trzy godziny. Ok. 11 wracamy.
I tak kończy się nasz pobyt w Sierra Nevada…