Luźne refleksje z drogi. Na żywca.
Polska część roadtripu za nami! Było czadowo, absolutnie pusto i…. cholernie zimno w nocy. Dzięki Bogu za farelkę! Poniżej 10 stopni w nocy to jednak trochę za zimno na przyczepkowanie. Na szczęście kolejne noce na Rugii i Bornholmie zapowiadają się w granicach 13-14 stopni. Tropiki, bejbi! I to bez podgrzewania atmosfery Colinem Farrellem.
Bałtyk jest romantyczny, wietrzny, malowniczy i piękny – jak zawsze. Nigdy się nam nie znudzi. Luśce z resztą chyba też nie. Szerokie plaże to jej pasja. Podobnie jak śnieg. I badyle.
Powoli docieramy się też w przyczepkowym życiu.
Jedni piszą posty, inni ogarniają owsianki, a jeszcz inny ziewają, udając bardzo zajętych.
Dziś zaczynamy wyspiarską część wycieczki. Eksplorujemy Rugię. Podobno jest psiolubnie. Hej przygodo!
RUGIA
OMG!
No MEGA miejscówa na urlop z psem!
W Parku Narodowym Jasmund wszędzie wejdziesz z psem, a szlaków do wędrowania jest bezliku. Do tego jesteś na wyspie, więc możesz systematycznie uskuteczniać wycieczki na każdy z najbardziej wysuniętych cypelków. How cool is that! Dorzucę do tego opuszczone budynki nazistowskiego ośrodka wypoczynkowego w Prorze (dreszczyk jest!) i najładniejsze molo na jakim byłam (i to z Luśką! Hej, Sopocie i Kołobrzegu! Weszłam na molo z psem i… PRZEŻYŁO!!!) i powstaje idealna urlopowa mieszanka.
Żałuję, że mieliśmy tylko 4 dni na zwiedzanie.
BORNHOLM, BEJBI!
Urzekł nas absolutnie. Jest idealnym miejscem na tygodniowy urlop z psem dla każdego, kto po prostu lubi spacerować. Dużo spacerować. Ale nie w ekstremalnych warunkach. W Alpach na wielu szlakach wylewałam z siebie siódme poty i – chciaż dotarcie na szczyt wynagradzało mi wszelkie cierpienia – specjalnie nie odpoczęłam. Tutaj odpoczęliśmy fizycznie i psychicznie, a wcale ne leżeliśmy do góry brzuchami (no dobra, może trochę, wczoraj z rana…).
Zjechaliśmy wyspę wzdłuż i wszerz, zeszliśmy plaże, leśne szlaki i urocze uliczki kolorowych miasteczek, i zebraliśmy masę materiału na przewodnik, który planujemy machnąć do przyszłego sezonu. Tydzień na Bornholie to był strzał w dziesiątkę. I chociaż mam fajne uczucie, że zobaczyliśmy i zrobiliśmy wszystko, co było w planach (a nawet więcej) to i tak mam ochotę tu kiedyś jeszcze wrócić.
I tyle z trasy!
Teraz czas zakasać i rękawy i zabarć się za wpisy. Więcej info o tej wyprawie pojawi się na blogu już wkrótce pod zakładką Road Tripy – Bałtyk.
O maj! a czemu ja tego posta przegapiłam!!!
:))))
Wspaniałe klify! Ciekawe destynacje :)
Dzięki! :)
Bałtyk jest piękny, szczególnie po sezonie :) W tym roku dobitnie się o tym przekonałam … będąc w sezonie właśnie. Choć nie było źle :) P.S. Wasz blog to jedyny, które moje córki (4 i 6 lat) uwielbiają oglądać. Zdjęcia oczywiście i Luśkę oczywiście, w sumie głównie :) Nawet nie macie pojęcia ile razy słyszałam „my też będziemy miały takie pieska kochanego? ” A wypatrzyły Was przez moje ramię robiąc fikołki na naszym łóżku ;) Pozdrawiamy!
Hahahaha :D Dzięki dziewczyny!!!! Ściskam Was wszystkie!! :***
Bajeczne zdjęcie Aleks i Lu z serii ” Good night”. Pięknie dziewczyny !
Dzięki!!! :***
Peri nie była jeszcze nad Bałtykiem ale zaliczyła ostatnio spływ kajakowy Pilicą. Mega fajna sprawa z pieskiem, bardzo polecam :)
Luśka też już zaliczyła kilka spływów – mega sprawa :)
Wy tak jak moja mama, nad Bałtyk jeździcie po sezonie. ;) I mama też sobie chwali. :)
Najlepiej! :))
Też byłam kilka dni temu nad naszym morzem i cała plaża nasza :D To jest to ;)
Najlepiej!! :))
Ale cudownie pusto!
Dlatego właśnie uwielbiamy wyjeżdżać po sezonie :) Nawet, gdy zimno!