Z Luśką w Alpach

Pocztówki z podróży.

Hej, hej! Ten wpis to pewnego rodzaju pamiętnik, w którym zapisywaliśmy na żywo nasze refleksje z wyjazdu. Jeśli chcesz przeczytać bardziej rozwinięte wpisy z tego road tripu, kliknij TUTAJ.

Na gorąco. Prawie na żywca. I w mega wielkim skrócie.

Bo może akurat nie masz fejsa, do newslettera nie chce Ci się zapisać (ej, w sumie czemu nie? Może jednak zmienisz zdanie i klikniesz?), a przeszło Ci przez myśl dzisiaj z rana, że dawno do makulskich nie zaglądałaś. Tak po prostu, dla zabicia czasu w robocie.

No więc co u nas?

Alpy! Jeee, bejbe!

Przez czeskie Brno, do Berchtesgaden, rejon Hall – Wattens w Austrii, Południowy Tyrol we Włoszech, aż po Jungfrauregion w Szwajcarii. Zdobywamy szczyty!

Jak było w Niemczech? 27/05-30/05

Uuuupalnie! Jest lato stulecia, a my mam ze sobą zimowe kurtki… Czy ja mogę kiedyś spakować się odpowiednio do pogody?!

Do tego niestety muszę się przyznać, że kondycha nam leży i nie ma co się tłumaczyć, że nasz dog jest small i my dlatego slow na szlaku, bo Luśka wyrywa, a my człapiemy na tyle. A to dopiero jeden trekindżek był Taaa…

Dwa jeziora, jeden wąwóz, jeden rzekomy zameczek myśliwski i jedno orle gniazdo, w którym wykluło się samo zuo – to za nami. Są pierwsze rozczarowania, pierwsze zachwyty i pierwsze zakwasy.

I klika fotek do podsumowania:

Rossfeldpanoramastrasse

Rossfeldpanoramastrasse

Hintersee

Hintersee – tysiąc razy lepsze niż Königssee

Berctesgaden - Orle Gniazdo

Mordor w wersji Europejskiej – Kehlsteinhause

Berctesgaden - Wimbachklamm

Daaajesz Majkel! Nie wymiękaj. Bądź jak Chuck.

Jak było w Austrii? 30/05-03/06

Czadowo. Zdecydowaliśmy się na rejon Hall – Wattents, bo przy okazji targów turystcznych w Berlinie trafiłam na ich stronę, a tam – TADAMTADAM – najlepiej na świecie napisany przewodnik, jak przygotować się do łażenia po górch z psemzerknij!

Tak, tak, TAK!

Takie opisy chce widzieć na polskich stronach organizacji turystycznych, na stronach parków narodowych! Helou! Da się! Można! Opisać wszystko cudownie, przyjaźnie, jasno i przejrzyście. A nie wymyślać na poczekaniu skomplikowane reguły i niczym nie poparte zakazy.

No więc łaziliśmy sobie 3 dni w tym psiolubnym rejonie, super przyjemnymi uliczkami Hall in Tirol i zaliczyliśmy pierwszy dłuższy hiking na szczyt Largoz. Łyknęliśmy 2214. Było magicznie! Były chmury i mgła, i las, i dziury w chmurach, i piękne krajobrazy. I nikogo nie było na szlaku, bo miało lać i nikomu się się nie chciało tyłków ruszać.

I daliśmy radę! 

largoz tirol

Gdzieś na szlaku.

largoz tirol

Lu! 2214 to nasza życióweczka!

largoz tirol

Na zakwasy tylko kawa. I wino.

Na zakwasy tylko kawa. I wino.

 

Jak było we Włoszech? 03/06-07/06

(nie mogę się skupić, bo siedzę przed przyczepą kempingową z widokiem na szczyt Jungfrau, trochę siąpi, ale mam wiatkę, więc luzik i jest cichutko jak makiem zasiał, nielicząc patków ćwierkających po szwajcarsku i dzwoneczków zwisających z szyji alpejskiej krowy, która pasie się tuż obok – w sumie czy ona nie powinna już spać?! No więć chyba za dużo tej Italii nie napiszę teraz. No dobra, dwa zdania.)

Było – uwaga – jak na Lofotach! To największy komplement na jaki mnie stać, bo Lofoty tak nam zryły berety, że jesteśmy święcie przekonani, że nic lepszego nie zobaczymy w życiu. Ever. Więc szukamy czegoś równie pięnego.

I znaleźliśmy Tre Cime di Lavaredo.

Ale na zdjęciach nie pokażę Ci tych szczytów w całej ich zajebistości, bo potem już nie zajrzysz więcj na bloga. Więc najlesze foty zostawię na post, który wrzucimy po powrocie. Teraz tylko zajaweczka.

pocztowki_5pocztowki_6

Ale chociaż Tre Cime zaparło nam dech jak Lofoty, to do Villnöß postanowiliśmy jeszcze wrócić. To była nasza druga miejscówka we Włoszech i nie starczyło nam czasu na nic więcej poza liźnieciem jednego szlaku. A krajobrazy MEGA! Jak z kalenderza, który kiedyś wisiał u mnie w domu na ścianie. Kiedyś, kiedy jeszcze mało było kolorowych kalendarzy, a te z krajobrazami były  najbardziej w cenie. Pamiętasz takie?

pocztowki_7

Jak było w Szwajcarii? 07/06-11/06

No więc z przykrością muszę stwierdzić, że najgorzej. Nasz camping był przezajebisty i przezajebiście położony, ale szlaki trochę nas rozczarowały. I jeszcze to, że tak wszyściuteńko pod linijkę było. Nawet trawa na stokach. Było ładnie, ale nie tak pięknie, że Ci łzy wyciska i co wieczór mówisz, że rzucasz robotę i zostajesz tu na zawsze.

Najbardziej utkwił nam w głowach szczyt Kleine Scheidegg i spotkanie Andreii z Dogness, behawiorystki, która zajmuje się opieką nad psami wczasowiczów, gdy szusują po szwajcarskich stokach.

P6081457_1 P6101723_1

A teraz?

A teraz jesteśmy już domu. I jak zwykle wkrada się powyjazdowy blues. Więc chyba czym prędzej zajmę się postami i ogarnianiem zdjęć, żeby nie zjadła mnie od razu codzienność. Tak w całości.

25 Comments

  1. Chyba nie będę oryginalna, ale przy każdym zdjęciu wzdycham, zazdroszczę i czekam na urlop w górach (w Sudetach też jest pięknie) :D

  2. Z zazdrosci powiem tylko, ze „pewnie photoshop, phi!”…
    A tak na serio to miło słyszeć, że stali podróznicy nie mają kondycji #uff #niejestemtakanajgorsza.
    My w prawdzie tylko w Pieninach bylismy ale wyglądało to tak, że Lilka ciągnęła na 10m lince a my byliśmy jakieś dwa pagórki za nią z wywalonymi jęzorami.

    • Wywalone jęzory to nasz znak rozpoznawczy! Ja do tego dyszę jeszcze niczym parowóz :))

  3. Magdalena

    Trekindzek z takimi widokami to ja rozumiem;)Zdjecia pierwsza klasa-prosimy o wiecej!

  4. Kocham Austrię, a szczególnie widoki z samych Alp. Zdjęcia są przepiękne i nie mogę się doczekać ich w większej ilości.
    Luśka wygląda na szczęśliwą ze zmęczenia. :)

      • Magdalena

        A Hallstatt macie w planach?
        P.S. Niemoge sie napatrzec na zdj.Alez widoki;)

        • Niestety nie tym razem :( Ale na sto pro wracamy do Austrii, więc kiedyś na pewno! :))

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *