Poznaj 4 miejsca i 4 historie, które sprawią, że następny urlop spędzisz na południu Niemiec.
Zwiedzanie Bawarii śladem historii i legend – let’s go!
SZCZYT WŁADZY
Czerwony autobus sprawnie pnie się serpentyną wąskiej szosy. To jedyny środek komunikacji, który dociera do Kehlsteinhaus – alpejskiej kwatery Hitlera. Ze względów bezpieczeństwa w latach pięćdziesiątych droga na górę Kehlstein została zamknięta dla normalnego ruchu. Zza szyby podziwiam górski krajobraz i zachodzę w głowę jak NSDAP mogło uznać, że wybudowany na 1834 metrach wysokości budynek będzie doskonałym prezentem dla cierpiącego na klaustrofobię i lęk wysokości führera. No czujesz? Nietrafiony prezent level MASTER.
Budowę Orlego Gniazda (tak Kehlsteinhaus został ochrzczony po wojnie) rozpoczęto na dwa lata przed 50-tymi urodzinami Hitlera. Konstrukcja drogi, która dziś tak sprawnie umyka spod kół autokaru zajęła 13 miesięcy i pochłonęła 12 ofiar. Do środka powstałego na szczycie budynku można było dostać się wyłącznie mosiężną windą znajdującą się na końcu wydrążonego w skale tunelu. Alpejska kwatera Hitlera miała być trudno dostępna i służyć jako elitarne miejsce spotkań z najbardziej lojalnymi zwolennikami III Rzeszy. Tu miały zapadać ważne decyzje i ważyć się losy nowego porządku świata. Podgrzewane podłogi, świetnie wyposażona kuchnia, kominek w sali bankietowej sprezentowany przez Mussoliniego – Kehlsteinhaus miał zachwycać i olśniewać.
I co? I gucio.
Bo Hitler odwiedził Orle Gniazdo zaledwie kilkanaście razy. Podobno czuł się nieswojo w długim i ciemnym tunelu. Trząsł portkami, pocił i podgryzał nerwowo wąsa. Do windy wsiadał tylko z najbardziej zaufanymi osobami. Nigdy nie spacerował po platformach widokowych i tarasach otaczających budynek. Chicken.
Nasz autokar zatrzymuje się tuż przed wejściem do wykutego w głębi góry tunelu. Wysypujemy się ze środka i rozdzielamy, bo do słynnej (i mega zatłoczonej) mosiężnej windy wolimy nie wsiadać z Luśką. Zamawiamy jej kawę i zostawiamy na dole z „Cosmo” w łapie. ŻARTUJE! Po prostu sprawdzam, czy czytasz. Rzecz jasna Luśka nie gustuje w Cosmo. A na dole zostaje z Michałem.
Ruszając za tłumem ludzi w głąb góry w sumie nie wiem czego się spodziewać. Klimatu rodem z Mordoru? Mrocznego zamczyska? Czarnych zasłon z trupimi czachami? Winda bezszelestnie transportuje nas w dokładnie 41 sekund do samego serca budynku.
Drzwi otwierają się i… lądujemy w centrum gwarnej restauracji. Wychodząc wpadam na kelnera pędzącego z tacą zastawioną ciachami i kawą. Z głośników sączy się jakiś jazzik. Jest totalnie zwyczajnie.
Z trudem przeciskam się pomiędzy zatłoczonymi stolikami i szukam wolnego miejsca na jednym z tarasów widokowych. Panorama jest naprawdę bajkowa – zielone doliny i strzeliste szczyty jeszcze gdzieniegdzie przyprószone śniegiem. Wszyscy strzelają foty, rozpakowują kanapki i rzucają okruszki ptakom. Jest sielsko. Ale ja i tak mam gęsią skórę na ramionach.
RAMSAU – ZACZAROWANY LAS I HINTERSEE
Znasz Narnię? Ja wręcz pochłonęłam wszystkie części. Książek, nie filmu – to akurat ważne, bo ekranizacja bardzo mi nie podeszła (#teamksiążki4ever). I zawsze marzyłam o tym, żeby kiedyś znaleźć taki magiczny las, gdzieś po drugiej stronie szafy. Mówisz i masz – co prawda nie w garderobie, ale w Bawarii – Zauberwald to ziszczenie moich szczenięcych marzeń o tajemniczym lesie. Spacerując pośród drzew z korzeniami o najdziwniejszych kształtach przebijającymi się pośród mchu mam wrażenie, że za każdym z nich chowa się Mr Tumnus.
I mam rację czując oddech magicznych stworów na karku, bo powstanie lasu wcale nie było dziełem przyrody. Nope, nic a nic. Tu sprawę w swoje łapy wzięły dwa olbrzymy. Wkurzeni na siebie (kto by teraz już pamiętał o co) odrywali kawałki pobliskich gór i ciskali w siebie. Głazy i kamienie zderzały się w powietrzu, a ich odłamki rozsypywały się po całej okolicy. Biedne drzewa mogły tylko wyginać korzenia uciekając przed razami.
Ale sam Zaczarowany Las to nie jedyna atrakcja tej okolicy. Wędrówkę leśnymi ścieżkami najlepiej połączyć z 6 km szlakiem prowadzącym wokół szmaragdowego jeziora Hintersee – jednego z najpiękniejszych w Bawarii. Z jednej strony otoczone wysokimi śnieżnymi szczytami, z drugiej otulone lasem stanowi jeden z najpiękniejszych zakątków Berchtesgadener Land. Szlak prowadzący dookoła jeziora jest bardzo łatwy i przyjemny, idealny nawet dla niewprawionych piechurów. Również tych na czterech łapach. Po drodze, na stylizowanych na sztalugi tablicach informacyjnych możesz zapoznać się z historią i twórczością malarzy, którzy tłumnie przybywali tu już od XIX w.
ŚLADEM HOLLYWOOD
W 1965 roku amerykański musical „Dźwięki muzyki” z Julie Andrews w roli głównej otrzymał aż pięć statuetek Oskara, w tym tę najważniejszą, w kategorii Najlepszy Film. Oparta na faktach (!!!) historia niedoszłej zakonnicy Marii, która zostaje guwernantką siedmiorga dzieci owdowiałego kapitana marynarki Georga von Trappa porusza serca do dziś. Tak, wiem, że poprzednie zdanie musiałaś przeczytać dwa raz. Życie pisze jednak najlepsze scenariusze.
Ale do brzegu! Nie wszyscy fani musicalu wiedzą, że jedna z najbardziej spektakularnych scen filmu nie była wcale kręcona w Austrii, gdzie dzieje się cała fabuła. Finałowa scena ucieczki rodziny von Trapp przez Alpy, w kierunku Szwajcarii została nagrana właśnie w Bawarii, a konkretnie w miejscu, które dzisiaj przecina najwyżej położona w Niemczech szosa widokowa. Rossfedl-Panoramastrasse, bejbi!
Serpentynami wjeżdżamy aż na 1600 metrów. Zatrzymujemy się na parkingu na szczycie i napawamy boską panoramą Berchetsgadener Land, doliny rzeki Salztach i leżącego w oddali Salzburga. Jeśli masz więcej czasu i dobre buty z parkingu możesz wyruszyć na kilka wędrówek – min. do schroniska Purtschellerhaus, nazwanego tak ku czci Ludwika Purtschellera, pierwszego zdobywcy Kilimandżaro, a także w kierunku Kehlsteinhaus, o którym opowiadałam Ci wyżej. Zimą Rossfeld to raj dla narciarzy i snowboardzistów, i jedyny rejon Berchtesgaden, w którym nigdy nie brakuje naturalnego śniegu. Trochę jak w naszym Zieleniecu, prawda?
ZŁY WATZMANN
Za siedmioma górami, za siedmioma lasami żył zły król Watzmann z żoną i dzieciami (wybacz, dziećmi się nie rymowało…). Chociaż to że „żył” raczej nie oddaje za bardzo charakteru skurczybyka. Bo wraz z żoną i siódemką (!!!) latorośli i swoimi psami (czy to dziwne, że po wzmiance o psach poczułam do niego odrobinę sympatii..?) urządzali niecne rajdy, nękali i rabowali okoliczną ludność. W końcu spotkała jednak całą bandę zasłużona kara – jeden z gospodarzy przeklął króla i ów wraz z całą rodziną i psami zamienił się w… pasmo górskie. Tak powstał łańcuch górski Watzamnn, w którego skład wchodzą: Watzmann, Mały Watzmann, bądź Żona Watzmanna i kilka mniejszych wzniesień określanych mianem Dzieci Watzmanna. Kurtyna.
Watzmannski masyw góruje nad Berchtesgadener i można go podziwiać z wielu szlaków. My wybieramy się na spacer przez górski wąwóz Wimbachklamm, w kierunku dworku myśliwskiego Wimbachschloss. Wodospad Wimbachklamm położony w dolinie pomiędzy dwoma najwyższymi masywami górskimi rejonu Watzanem i Hochkalter to jedna z największych atrakcji regionu, więc warto wybrać się tu jak najwcześniejszym rankiem. Ok 9-tej jesteśmy na szlaku prawie sami. 200 metrowy spacer drewnianymi kładkami wzdłuż spadającej kaskadami wody z powadzeniem zastępuje pobudkę kawą. Wysokie skały bronią dostępu promieniom słonecznym. Jest chłodno, odrobinę mrocznie i bardzo tajemniczo.
Dalej ruszamy szeroką, szutrową drogą do położonego na wysokości 937 metrów dworku myśliwskiego Wimbachschloss. Szlak nie jest długi i według przewodnika spokojnie nadaje się dla rodzin wędrujących z dziećmi. Po około dwugodzinnym marszu docieramy do powstałego w 1794 roku dworku. Stąd wyruszał na polowania książę i regent Bawarii Lutipold Wittelsbach. Ów faszonista nawet po objęciu tronu nie zrezygnował z tradycyjnych stylizacji bawarskiego myśliwego. Często nosił szarą kurtkę, krótkie, skórzane portki i kapelusza z kępą sierści z grzbietu kozicy górskiej (tzw. Gambarshut). Dziś Wimbachschloss to rodzinna restauracja, która oferuje wybór regionalnych potraw. Ot, niepozorny budynek wśród pięknego górskiego krajobrazu.
A jeśli chcesz poczytać więcej o naszych totalnie subiektywnych odczuciach z wizyty w Berchtesgadener Land zajrzyj też do tego wpisu – „Jak być offowym w Alpach Berchtesgadeńskich?”
To co? Łap smycz i w drogę! Widzimy się na szlaku!
Oglądałem kiedyś dokument o Kehlsteinhaus, chyba nawet w polskiej wersji językowej. Obecnie mieszkam na zachodzie Niemiec, dlatego południe nie jest dla mnie tak bardzo powszechne. Nie zmienia to jednak faktu, że wpisy tego typu tylko motywują, aby wybrać się w tamte rejony. Marzy mi się to już od dawna, dlatego Wasze informacje na temat Zauberwald czy bajecznego szlaku wokół Hintersee na pewno mi się przydadzą ;)
Super wpis,a czy macie do polecenia jakieś miejsca noclegowe ?
Hej hej, pisałam o naszym noclegu w drugim wpisie o Berchtesgaden, nie moge zlinkować przez telefon, ale jak wpiszesz w lupce to od razu wyskoczy :)
świetny wpis, dziękuję. Będzie to moja pierwsza podróż z psem. Możecie dać znać kiedy tam byliście? jakoś nie wyłapałam. Zastanawiam się czy w maju będzie taka pogoda jaką widać na zdjęciach,
Dzięki!
Dzięki Magda! :) Byliśmy pod koniec maja właśnie :)
W końcu kto to napisał :) takie sterotypowe myślenie trochę mnie wykurza. To Fantastyczne miejsce, z przepięknymi krajobrazami, architekturą, bogatą historią. Warto się tam wybrać :)
Zdecydowanie warto :)
Zawsze ciągnęło mnie do Bawarii, ale jeszcze nigdy tam nie byłam. Cóż, trzeba zaplanować szalony urlop :)
Koniecznie!! :))))
Przepiękne zdjęcia i niezwykłe miejsca <3
Ps. Też pochłonęłam wszystkie części Opowieści z Narnii :D
:)))) Piona!!!