O tym, co zwiedzać w Rzymie przeczytasz wszędzie. Kiedy najlepiej pojechać, co zobaczyć w pierwszej kolejności, jak poruszać się po mieście, co i gdzie zjeść najsmaczniej i najtaniej.
Pozwól, że teraz opowiem Ci czego i jak w wiecznym mieście nie robić.
Hej! Pewnie rafiłaś/eś na ten wpis z googli, prawda? Bardzo się cieszymy! Jeśli chcesz lepiej poznać nasz blog i zobaczyć, że nie tylko Rzymem stoi kliknij tutaj i zobacz kim jesteśmy, i o czym piszemy. Miłego zwiedzania włoskiej stolicy!
W pierwszej kolejności nie jechać pod koniec czerwca. Skwar i żar prosto z nieba wcisną z Ciebie siódme poty, nawet gdy z założenia będziesz przechadzał się ślimaczym tempem wyłącznie zacienionymi uliczkami. Jako wytrawni podróżnicy wydedukowaliśmy, że w weekend zahaczający o 29 czerwca (public holiday in Rome – imieniny Piotra i Pawła), mimo tłumu przyjezdnych może być luźniej, bo przecież miejscowi wyjadą. Brawo, punkt za logiczne myślenie. Że niby za gorąco może być już pod koniec czerwca..? Luuuuuz. Z większym upałem sobie radziliśmy. Będziemy po prostu pić więcej wody i poruszać się zawsze w pobliżu cienia. Jasne. Pierwszy kryzys miałam w Forum Romanum, do którego trafiliśmy około południa. Prawie wykąpałam się w umywalce w damskiej łazience. Zimna woda była zbawieniem. Schłodziłam się na jakieś 3 min.
Czy wspominałam już, że moja wakacyjna garderoba ograniczała się do długich, powłóczystych sukienek, boho-style, z tkanin nie-naturalnych, na podszewkach..? No. Tak było. Alternatywą były krótkie dżinsowe szorty, a te na zwiedzanie licznych rzymskich kościołów raczej się nie nadają. I tak lepiej wyszłam na kieckach, niż Michał na długich, czarnych spodniach („(…) ciemne wezmę, takie uniwersalne będą…”). Ale wróćmy do temperaturowych kryzysów. Czego unikać jeszcze? Ano podbiegania do autobusów. W szczególności do stojących na pętli z włączonym silnikiem. Włączony silnik nie oznacza włączonej klimatyzacji. Wpadasz do takiego autobusu oczekując chłodzącej bryzy i… zderzasz się ze ścianą gorącego powietrza stojącego bez ruchu w blaszanej puszcze. I czekasz latami, aż kierowca ruszy. Więc siadasz na skajowym rozgrzanym do czerwoności siedzonku, bo chcesz po prostu odpocząć. Błąd. WIELbład.
No dobrze. To już wiesz, że najlepiej do Rzymy nie jechać latem. Nawet wczesnym. Jak mówią Indianie early summer is still summer. Howgh.
Ruszamy dalej. Wszelkie atrakcje do środka których nie musisz wchodzić odwiedź późnym wieczorem. Będzie luźniej i przyjemniej. Nie zamęczaj się łażeniem wszędzie za dnia. Rzym by night robi równie fajne wrażenie.
Nie polegaj na papierowych planach miast. Przerobiliśmy kilka i żaden do końca nie był w stanie sprostać naszym wcale niewygórowanym wymaganiom. W poszukiwaniu cienia zagłębialiśmy się w coraz to węższe uliczki, z gąszczu których nie mogliśmy się potem wydostać. Nadmieniam, że telefony mieliśmy oldschoolowe, bez dostępu do netu i GPS. Dzisiaj stawialibyśmy na MapsWithMe dostępne offline i tablet.
Jeśli jedziesz na trzy dni (bądź mniej) nie próbuj nawet zobaczyć WSZYSTKIEGO. I nieważne, czy „wszystko” obejmuje atrakcje opisane w przewodniku, czy miejsca o których czytałeś w sieci. Zrób listę, a potem skreśl z niej połowę. Resztę ułóż kierując się maksymą „jak-teraz-nie-zobaczę-nigdy-sobie-nie-wybaczę”. I naucz się wybaczać. Rzym jest niesamowity i warto go dokładnie zwiedzić. Nie ma sensu biegać wszędzie z wywieszonym jęzorem i zadyszką, bez skupienia, myślami wybiegając już ku następnemu miejscu, które absolutnie trzeba zaliczyć. Wyobraź sobie, że w ten sposób możesz doprowadzić się do tak skrajnego wyczerpania, że siedząc na krawężniku jakieś 200 metrów od Fontanny Czterech Rzek Berniniego nie chce Ci się wstać, żeby ją zobaczyć z bliska. Co więcej! Perspektywa zimnego prysznica przemawia do Ciebie w tak obrazowy sposób, że wstajesz z rzeczonego krawężnika i wsiadasz do autobusu nawet nie obracając głowy w kierunku Berniniego. Taaa…
I tyle! Tak właśnie nie radzimy zwiedzać Rzymu.
Ale żeby nie zostawić Was Drodzy Czytelnicy z wizją dwóch oszołomów spoconych i zmęczonych biegających z obłędem w oczach po wiecznym mieście, muzę szczerze napisać, że mimo niewątpliwych minusów rzymskie wakacje i tak zaliczę do udanych. Nie będę się rozpisywać o wszelkiego rodzaju zabytkach, nie będę tez pisać co TRZEBA zobaczyć. Nie zrobię nawet check (this out) listy, przy pomocy której do tej pory w pigułce relacjonowaliśmy pobyt w większych miastach. Zostawię Ci po prostu kilka pomysłów, które sprawdziły się dla nas:
kup Roma Pass – 3 dni darmowego transportu, 2 pierwsze muzea zupełnie za darmo (i bez kolejki!), do reszty zniżki (jest też wersja na 48h);
kup bilet do Muzeum Watykańskiego on-line, wstań wcześnie rano, omiń wijącą się w nieskończoność kolejkę do kasy i energicznym krokiem udaj się od razu do Kaplicy Sykstyńskiej. Powinno być jeszcze prawie pusto. Wrażenie niesamowite;
o ile nie cierpisz na lęk wysokości wejdź na szczyt kopuły Bazyliki św. Piotra. Jeśli dasz radę wejść schodami zapłacisz naprawdę niewielką kasę za niesamowite widoki (ok. 4 Euro);
zarezerwuj on-line, bądź telefonicznie termin zwiedzania Galerii Borghese. Liczba osób, które danego dnia mogą odwiedzić galerię jest ściśle określona – lepiej być pewnym, że z opadniętą szczęką będziesz się mógł gapić do woli na Apollo i Dafne, czy Porwanie Prozerpiny (jak on to wyrzeźbił…?!)
czy włosy stanęły Ci kiedyś dęba w kościele..? Gdy chcesz się przekonać jakie to uczucie zajrzyj do Santo Stefano Rotondo. Wow… Powieje zgrozą jak w horrorze.. Przypalanie, gotowanie, zakopywanie żywcem, zagryzanie przez dzikie zwierzęta, siekanie toporami, wycinanie języków, obdzieranie ze skóry… To wszystko (i o wiele więcej) na freskach. I ludzie jeszcze tam się pobierają… R.E.S.P.E.C.T.
[toggle title=”kliknij jeśli masz 18+”]
[/toggle]
pozostając przy kościołach zobacz Ekstazę św. Teresy w Santa Maria della Vittoria. Sam sobie wyrobisz opinię o co tutaj chodzi.
połącz przyjemne (zwiedzanie) z pożytecznym i odwiedź pchli targ przy Via Sannio, niedaleko Katedry San Giovanii in Laterno, żeby dokonać zakupu absolutnie niezbędnej skórzanej torebki na długim pasku. Na przykład.
pij dużo espresso – na stojąco, przy barze. Nikt nie robi takiego espresso jak Włosi. No nikt.
I rozkoszuj się atmosferą miasta, na spokojnie. Bo na pewno tu wrócisz.
[notification type=”notification_info” ]
PRZYDATNE INFO:
[line_list]
[/line_list]
[/notification]
Czy na RomaPass wejdę do Galerii Borghese ?
Niestety nie wiem. Aktualne informacje są na oficjalnej stronie Roma Pass.
Polecamy zwiedzanie Rzymu pod koniec lutego! Nie jest może zbyt ciepło, ale zwiedza się przyjemnie i bez BARDZO wielkich tłumów (no bo tłumy w Rzymie są zawsze, nie oszukujmy się haha)
Hej, dzięki za neizbędne informacje, równiez o tym pchlim targu – to właśnie tego typu informacje jakich brakuje na blogach prowadzonych przez facetów! My wyruszamy za 5 dni! :)
Mega się cieszę, że się przydadzą! :))) Szerokiej podróży i miłego zwiedzania! :))
Czy wyjazd po 15 maja – jest dobrym pomysłem jeśli nie lubi się opałów? Pytam bo za nimi nie przepadam, robię się wtedy wkurzająca .
O rany, nie wiem zupełnie jakie są prognozy w tym roku.
Ja jeszcze polecam Łuk Tytusa – fajnie jest to opisane tu : http://dominek.pl/luk-tytusa-informacje-dla-mlodszych-starszych/
właśnie rezerwuję bilety na lipiec i po przeczytaniu artykułu nie do końca wiem czy to dobry pomysł
Kasiu! Jak dobrze się czujesz w upały, to nie będzie tak źle :) Dla siebie wybrałabym następnym razem wiosnę, albo jesień :))
Dzisiaj kończy się moja pierwsza wizyta w Rzymie, ten artykuł był jednym z moich ulubionych przewodników, dzięki za San Stefano Rotondo – niesamowity klimat i fakt ze oprócz mnie i dzieci Kościół zwiedzała tylko para staruszków.
Przy okazji nie kupilam biletów do MW przez internet choć wszyscy o tym mówili byłam mądrzejsza- przecież jadę w lutym, więc na pewno nie będzie takich kolejek – były trzy !!!!! Godziny w deszczu, nie wiem jak dzieciaki to wytrzymały ????????????
Agnieszko! :)) Dzięki za miłe słowa! Trzy kolejki?! Rany! :))) Dzielne dzieciaki masz! Ściskam! :)
Sorry – kolejka była jedna, tylko byly trzy godziny stania w deszczu ????
Oj :( Ale dzielni byliście :))
Pierwszy raz do Rzymu pojechałam około 15 lat temu jako „współorganizator zorganizowanej grupy”. Grupy osób niepełnosprawnych. To był jeden wielki koszmarek: pilotka zrobiła nam przebieżkę (wózki, kule…), a potem zaserwowała niekończące się wystawanie w słońcu w oczekiwaniu na audiencję z Ojcem Świętym (bo nie można się spóźnić). Generalnie porażka. A potem, w kolejnych latach było już tylko lepiej. :) Omijać włoskie miasta należy nie tylko 29 czerwca ale i cały lipiec i (zwłaszcza) sierpień. W takich upałach nawet aperitivo wśród drzew na Pincio nie pomoże. ;)
Tak! Teraz już wiem! Grunt to uczyć się na błędach, a nie o nich zapominać :)
p.s. co za koszmar z ta pilotką! :-O
A jej imię Agnieszka ;)
Pierwsza swobodna (a nie służbowa) podróż do Rzymu w moim wykonaniu rozpoczęła się w rzymskich parkach daaaaleko wyżej i dalej od wszystkich „must visit” razem wziętych. Dopiero po takim wielkim oddechu można ruszyć w rzymskie (jakże cudne) czeluście ;)
Cudownie! Właśnie takie zwiedzanie jest nam teraz najbliższe. Wielki oddech i poooowoli do przodu ;)
Wyleczyłam się już z ciśnienia, żeby wszystko od razu zobaczyć, a raczej moja koleżanka mnie wyleczyła. Teraz lubię zgubić się w mieście- w sposób w miarę kontrolowany, pospacerować po mieście intuicyjnie wybierając kierunek, obserwować ludzi i pić kawę, choć espresso nie dla mnie cappuccino uwielbiam i wiem już, że jeśli jakieś miasto mnie zachwyci to napewno wrócę po więcej! Przewodnik bardzo przydatny, Rzymu jeszcze nie odwiedziłam, być może Twym roku….? :-)
Nas ze zwiedzania na wariata wyleczyła dopiero Luśka ;) I jest zdecydowanie lepiej – czujesz klimat miasta, odkrywasz fajne miejsca poza wydeptanymi szlakami, a przede wszystkim odpoczywasz i ładujesz baterie. Tak jak napisałaś zawsze można wrócić po więcej :-)