No tego w kinie jeszcze nie grali – urlopnaetaciekropkapeel recenzuje książkę.
Premiera niczym w Cannes, bo doświadczenie w recenzowaniu czegokolwiek mamy zerowe. Czy recenzja, niczym rozprawka powinna mieć kompozycję jakąś? Hipotezę, tezę i syntezę? A może sinusoidę? O w mordę! Nie ma co się rozwodzić i tworzyć rzymskich legionów! Krótko będzie i na temat. Od serca.
Na Agi, Przemka i Diunę trafiłam przypadkiem, gdy znalazłam ich zdjęcie na stronach National Geographic. Ich wyprawa przez Himalaje startowała w konkursie na “Podróż Roku 2013”. Albo może nawet było to już po konkursie, a ich zdjęcie zagajało notkę o zdobyciu nagrody. Nie pamiętam. Ale dokładnie pamiętam, jak po nitce do kłębka dotarłam do ich bloga i przeczytałam ten tekst Agi: I że Cię nie opuszczę aż do śmierci
I już wiedziałam, że zostanę na dłużej, i że będę wracać i śledzić ich przygody, bo mamy identyczne spojrzenie na świat – pies to odpowiedzialność, przyjaciel, członek stada, członek rodziny i nie zostawia się go, gdy zmienia się życie. Przyjaciół się nie zostawia – napisała Agi. I dobrze prawi! (polać jej!)
No więc książkę „Wataha w podróży. Himalaje na czterech łapach” łyknęłam w dwa dni. Opowieść o przeprowadzce do Indii, trudnym i męczącym życiu codziennym w New Delhi i późniejszym spacerze himalajskim z Diuną wciągnęła mnie bez reszty. Historie Agi i zdjęcia Przemka przeniosły mnie hen daleko, pośród ośnieżone szczyty i kolorowe rododendrony, i nawet brak klimy w autobusie nie dał rady mnie ściągnąć na ziemię.
Ale „Himalaje na czterech łapach” to nie sama opowieść o tym, jak to fajnie łazi się po górach. To historia przyjaciół, którzy razem pokonują przeciwności losu troszcząc się o siebie nawzajem i przeskakując kłody, które pod nogi i łapy rzuca im los.
I tyle recenzji moi Drodzy Urlopowicze!
Do czytania czas ruszyć! Mamy dwie książki do rozdania!
A co byśmy chcieli w zamian za każdą?
Fotkę z Twoim przyjacielem na makulscy[at]urlopnaetacie.pl. Nieważnie ile ma nóg, płetw, czy łap. I kilka słów o Waszej najfajniejszej historii razem.
Na foty i historie czekamy równo do 7 lipca 2015. Info, kto zgarnie książki, wraz ze zdjęciem i historią opublikujemy na blogu między 8/07 a 12/07 (chyba, że autor wyraźnie zaznaczy, że sobie tego nie życzy). A zwycięzców wytypujemy oczywiście razem z Luśką.
UPDATE!
Dziękujemy wszystkim za zgłoszenia! Dostaliśmy super fotki i super historie! Wybór był naprawdę trudny, ale trzeba było się zdecydować. Więc! Książki wędrują do Magdy i do Pauliny – gratki! :)
Historia Pauliny:
O rany, aż ciężko wybrać historię!!! Może ta o tym jak Hippis jako szczeniak rozwalił mi w pokoju WSZYSTKO, a ja dzielnie się powstrzymałam przed unicestwieniem tego małego szatana? A może to jak młody panicznie bał się spacerów i nosiłam go jak mama kangurzyca w worze z dużego męskiego polaru do czasu, aż dzikusek przestał wtulać głowę pod pachę? A może dalej… Jak dzielnie podróżował ze mną jako młody szczypior pociągami z Lublina do Gdyni 8-9h leżąc, nie dając się ponieść emocjom ani zaczepkom innych ludzi? Wiem!!! Historia o tym jak przypadkowo i z zaskoczenia stanęliśmy na pudle- 3cie miejsce- na zawodach DCDC w konkurencji dystansowej- dzięki JEGO niezawodności! Nieeee… To może o naszej małej, pierwszej, pieszej podróży z Władysławowa na Hel i z powrotem, aż 74km w 2 dni, razem, wspólnie, w bólu i szczęściu, że dajemy radę!! Hmm, prawda jest taka, że żadna pojedyncza historia nie równa się z tym co dzieje się na co dzień. Nic nie równa się z bezgraniczną miłością, zaufaniem i chęcią spędzania każdej chwili wspólnie, z tym, że mimo iż dzielą nas różnice gatunkowe łączy nas niewyobrażalne porozumienie. On doskonale czuje moje szczęście lub dyskomfort i odpowiednio reaguje na te emocje. Choć część ludzi powie, że to tylko pies, ja powiem, że AŻ pies. Wie kiedy mnie pocieszyć i kiedy należy stanąć w mojej obronie, kiedy robić z siebie głupka, a kiedy wypadałoby być poważnym. Czasem go ponosi, czasem ponosi mnie, ale oboje dbamy o siebie tak jak każde z nas potrafi, na swój sposób. Wiem, że z nim mogę pójść wszędzie i zrobić wszystko. Nie muszę i nie chcę się z nim rozstawać. Jest częścią mnie, a ja jestem częścią jego. To dzięki temu każdy dzień naszego życia to taki mały cud, w który czasem trudno mi uwierzyć. Każdy dzień jest tym najfajniejszym, najcudowniejszym. Zmienia się tylko tło, atrakcje, zadania, którymi możemy się cieszyć razem
Bo… Najfajniejsza historia razem to… ŻYCIE! :D
Fotograf- Monika Krzemińska
Historia Magdy:
Ja i Baca,
poznaliśmy się blisko półtora roku temu, Baca w obietnicach miał być wielkim, dostojnym i rozważnym podhalanem, doglądającym bezpieczeństwa domu. Jednak dni, miesiące mijały, a Bacuś przestał rosnąć – może to chwilowy przestój, myślałam – i tak już zostało. Baca jest pięknym i zwariowanym a’la goldenem o wielkim psim sercu, kochającym każdego, kto zbliży się do jego domostwa, będącym w stanie rozweselić największego w świecie smutasa. To on sprawia, że moje życie jest bardziej kolorowe, że uśmiech sam pojawia się na mej twarzy, a najprostsze gesty, mają największą wartość. Taka jest w wielkim skrócie nasza historia, która w dalszym ciągu trwa i zatacza, każdego dnia nowe, nieznane kręgi.
Dziękujemy bardzo za wyróżnienie naszej historii :) Liczę na to, że ta książka doda nam inspiracji do odwiedzania co raz to nowych miejsc, przekraczania swoich barier i dalszego cieszenia się ze swojej obecności zmieniając tylko aranżacje otoczenia :)
Hej! Byłaś może na spotkaniu w poniedziałek z Agi, Przemkiem i Diuną w Południk Zero? Przepraszam, że tak pytam ale albo Cię widziałam albo to omamy :)
Byłam, byłam :D ! Kurcze, szkoda, że nie miałyśmy okazji pogadać w takim razie :(
Byłaś? I ja Cie nie widziałam? Matko ślepa jestem…
:( kurcze, szkoda!
Hej! Byłaś może na spotkaniu w poniedziałek z Agi, Przemkiem i Diuną w Południk Zero? Przepraszam, że tak pytam ale albo Cię widziałam albo to omamy :)
A gdzie należy przesłać zdjęcioszka i historię?
Do nas makulscy[at]urlopnaetacie.pl :)
Git! Spróbuję to ogarnąć :D
Ekstra! Czekamy :)
Luśka umie czytać :)
a jakże :D
Luśka na pewno umie lepiej :D