I kilka słów o tym, dlaczego pomimo takich widoków, nie poczuliśmy bluesa.
Lecimy!
Przed deszczem
Chyba jedno z moich ulubionych zdjęć ever. Zrobiłam je, tuż przed rzęsistą ulewą.
Kwintesencja Lu
Góry- niegóry, są badyle, więc skaczę! Michał zrobił tę fotę na przełęczy Kleine Sheidegg.
#badylewillmakeyaJUMPJUMP! (Aaaa, kto pamięta Kriss Kross…?!)
Na szlaku
Tak to z reguły wygląda. Oni przodem, ja gdzieś z tyłu.
Nie, nie dlatego, że się szybciej męczę/pocę/dyszę. Nope. Po prostu lepiej zabezpieczam tyły.
Punkt widokowy Harder Kulm
Tu wystarczy chyba, że napiszę, że weszłam. I nie zemdlałam. Fragment podłogi jest PRZESZKLONY.
Lu nawet nie zauważyła.
Kraina Milki
Cały dzień bez deszczu. Piękne słońce i temparatura około 20 stopni – tak nas żegnała Szwajcaria. Ostatniego dnia mogliśmy w końcu nieśpiesznie wędrować i łapać słońce. Każda łąka po drodze wyglądała jak z reklamy Milki.
(psst, poza tym Luśka wygląda na tej fotce tak, jakby zrywała boki ze śmiechu. Zawsze wiedziałam, że kiedyś to uchwycimy w kadrze.)
I tyle! Interlaken i jego okolice miały być hajlajtem naszego letniego road tripu. Zapierające dech w piersiach widoki, budzące respekt szczyty, malownicze alpejskie łąki. Do tego wszędzie możesz wędrować z psem! Tak, region Jungfrau wręcz kipi wow-faktorem. I chociaż w sumie żadne krajobrazy nas nie rozczarowały, to nie do końca wczuliśmy się w ten uporządkowany szwajcarski klimat. Wpadliśmy w typową pułapkę bardzo turystycznego rejonu. Było tłoczno, drogo i nie do końca tak, jak to sobie wyobrażaliśmy. Chociaż, cieszę się, że zobaczyliśmy ten rejon Alp, nie sądze, żebyśmy kiedykolwiek tu wrócili. Może gdybyśmy zdecydowali się na mniej popularne szlaki, byłoby inaczej? Nie wiem. Zdecydowanie bardziej do gustu przypadły nam włoskie Dolomity (klik!), które miały być w sumie tylko przystankiem po drodze.
Kilka patentów, które ułatwią Ci życie, jeśli palnujesz zwiedzanie Interlaken i okolic
Zaoptarz się w Jungfrau Travel Pass. Chociaż może Ci się wydawać, że kosztuje fortunę (3 dniowy to wydatek wydatek 180 CHF, czyli… 700 PLN….za osobę…) planując pojedyńcze wjazdy, zjazdy, gondole, kolejki i autobusy możesz i tak spłukać się niczym przysłowiowa szmata. Dodatkowo jeśli chcesz wjechać na szczyt Jungfrau, ów pass uprawnia Cię do 50% zniżki na połączenie Eigergletscher – Jungfraujoch – Top of Europe. To najwyżej położona stacja kolejowa na świecie, więc warto rozważyć tę opcję. My zrezygnowaliśmy ze zwględu na komfort Lu – pociągi są bardzo zatłoczone. Psy do 30 cm wysokość (od łap do barku) podróżują za darmo. Najlepiej w odpowiednim transporterze, ale z tego co widzeliśmy nikt tego nie przestrzegał. Dla większych psów należy zakupić bilet ulgowy.
Jeśli wjechanie na Jungfraujoch nie przemawia również do Ciebie podjedź kolejką do przełęczy Kleine Scheidegg. Uniknesz tłumów, a mimo wszystko zaczerpniejsz wysokogórskiego powietrza i nacieszysz oczy widokiem najbardziej znanych szczytów regionu – Mönch, Eiger i Jungfrau.
Zamiast w Interlaken (które jest centrum regionu) poszukaj noclegu w okolicach Brienz, albo Grindelwald. Interlaken jest tłoczne, pełne sklepów, ma nawet kasyno. Komunikacyjnie jest świetne, ale trochę za bardzo chaotyczne. Miasto rozrywki w dolinie pomiędzy pięknymy, majestatycznymi jeziorami. To się gryzie. My spaliśmy na kempingu na Beatenberg. Widok z okna wynajętej przyczepki mieliśmy piękny, ale jeśli nie masz auta może być Ci ciężko eksplorować stamtąd rejon.
Jeśli wybierasz się na narty i towarzyszy Ci Twój pies zapamiętaj tę stronę – Dogness. Andrea zaopiekuje się Twoim przyjacielem, gdy Ty będziesz szusował na stoku. To super babeczka, ma trzy adoptowane psy, masę energii i bardzo dobre serce. Do tego pokazała nam mega spacerowe miejsca w okolicach Grindelwald
Nie jedź na Schynigge Platte, gdy leje. Szkoda czasu. Ze szczytu nie zobaczysz, abslutnie nic. A na wjazd i zjazd stracisz pół dnia.
Jeśli masz ochotę odpocząć od wędrowania fajnym pomysłem jest rejs statakiem po jeziorze Thun, albo Brienz. Z psem na pokład wejdziesz bez problemu. Wybierz parostatek, bo to zdecydowanie większa frajda, chociaż jeśli Twoj pies jest wrażliwy na dźwięki, może zdenerwować się charaktersytycznym „piskiem” sugerującym odbijanie od brzegu.
Gotuj w domu.
Pod namiotem.
Albo w przyczepie.
Tak, w Szwajcarii jest drogo.
Piękne zdjęcia i te psiaki! Jacy koledzy :)
Dopiero trafiłam na Waszego bloga, ale już jestem fanką! :)
Bardzo mi miło Magda! <3 Dzięki, że jesteś!!
Dla mnie Szwajcaria to wciąż nieodkryty ląd. Dzięki za podzielenie się wrażeniami. Zdjęcie z pustymi stołami i krzesłami mistrzowskie!
Dzięki!!!! :)) Pozdrawiamy!
Pewnie dostajecie mnóstwo tego typu pytań, ale nie mogę znaleźć tej informacji – czym robicie zdjęcia? ;)
Fotki jak zawsze super.
Dzięki! :)) mamy olympusa pl6 :)
Mocarny sprzęt ;) To nie jest chyba lustrzanka, nie?
Nie, jesteśmy w obozie bezlusterkowców ;)
Też bym chciał ;) Obecnie jestem na etapie poszukiwań czegoś dobrego;) Jednak nie ukrywam, że lusterkowa strona jest mocna i ciągnie.
Dla nas bardzo ważna jest również waga :)
Piękna okolica i cudne zdjęcia. A Luśka bardzo fotogeniczna jest :P Pozdrawiam :)
Dzięki Agato! :)) Bardzo nam miło! Ściskam!!
Ale czy kolor niebieski nie jest tam jeszcze bardziej niebieski?:)
Pomiędzy chmurami na pewno :)
A ja uwielbiam Was! Nieważne gdzie jesteście ;)
A ja absolutnie i totalnie uwielbiam Ciebie!!!!! Foreverandever ❤❤??????
Zdjęcia są cudowne! Luśka jest idealnym dopełnieniem Waszej gromady i jak na takiego małego psiaka świetnie znosi wędrówki. Trochę przypomina mi mojego poprzedniego psa, na którego wszyscy wołali Lu (z tym, że był to Louis).
Pozdrawiam! :)
Tak,Lu daję radę! Ale wiem, że 15 km to dla niej dzienny maks, więc staramy się jej nie przeforsować. Louis! Brzmi cudownie! To musiał być naprawdę wyjątkowy psiak :) Ściskam!!
Odpowiadam na pytanie: ja pamiętam Kriss Kross („Jump, jump!”)
Noo! :D Hahaha :D Dzięki!! :-* To był hicior!!
Tylko żebym w ślad za hiciorem nie założyła jutro spodni ‚tył na przód’
Uwielbiam Wasze zdjęcia! Są zawsze takie piękne, nieważne gdzie jesteście. :3
:)))) Dzięki!!!! :*