Czyli jak zjeść ciastko i mieć ciastko.
Podobno bez pracy nie ma kołaczy, a bez solidnego wycisku na szlaku górskich krajobrazów z wyższej półki. Pfff! Potrzymaj mi piwo i patrz:
To jeden z najpiękniejszych widoków tegorocznej wyprawy, a dotarliśmy do niego spokojnym spacerkiem.
O tym, że ze mnie bardziej jest wędrowiec niż wspinacz pisałam już wielokrotnie. Uwielbiam się załazić, ale najchętniej po terenie o niewielkim stopniu nachylenia. Przepadam za pięknymi widokami, ale najlepiej jeśli trasa prowadząca do nich opisywana jest jako łatwa. No, w porywach do średniej. W trakcie wymagającego szlaku szybko się zniechęcam i jęczę mniej lub bardziej siarczyście. Dlatego właśnie Dolomity są dla mnie idealne, bo w malowniczych szlakach bez trudnych podejść mogę wybierać jak w ulęgałkach.
W zeszłym roku trafiliśmy na przyjemny i malowniczy Adolf Munkel Weg (kliknij, jeśli chcesz sobie przypomnieć te widoki), a w tym poszliśmy na spacer (dosłownie!) z Prato Piazza/Plätzwiese do Rifugio Vallandro/Dürrensteinhütte. Szlak ma zaledwie 4 km i prowadzi szutrową drogą pośród urywających tyłek krajobrazów. Serio.
Podobno fotografowie z całego świata przyjeżdżają tu na plenery, a włoskie Instagramerki w kwiecistych sukniach i słomkowych kapeluszach focą się na potęgę pośród alpejskiej flory. Na widok surowych, strzelistych szczytów i rozległych łąk dzieci milkną, mężczyźni cicho łkają, a kobiety mdleją. Dlatego w sezonie bywa tu cholernie tłoczno. Ale na początku czerwca, późnym popołudniem, czując na karku oddech nadchodzącej burzy (a w uszach dudniące grzmoty) na szlaku byliśmy sami. S.A.M.I. Serio.
Szlak Pratto Piazzo/Plätzwiese – Rifugio Vallandro/Dürrensteinhütte
Wysokogórska hala Prato Piazza to prawdziwe ciacho pośród hal Południowego Tyrolu. Leży na – bagatela – 2000 m. n.p.p.m.
Wysoko?
No raczej! W końcu to Dolmajty! Ale no worries, przecież uprzedzałam, że ciacho będzie można zjeść bez zadyszki i kropli potu na czole. Bo wyobraź sobie, że na samą górę można wjechać autem.
Droga prowadząca na Piazzo Pratto zaczyna się w miasteczku Ponticello. W sezonie (mniej więcej od początku czerwca do początku października) na szczyt można wjechać do godziny 10-tej i po godzinie 16-stej. Za wjazd pobierana jest opłata wysokości 8 Euro za samochód. Na parkingu znajdującym na górze maksymalnie może przebywać 100 samochódów. Tutaj trzeba dopłacić jeszcze 4 Euro za zaparkowanie auta (bądź 2 Euro jeśli zatrzymujesz się na mniej niż 2 godziny). Parking po 16-stej jest już bezpłatny. Kampery i busiki prywatne mają zakaz wjazdu. Jeśli takim dysponujesz zostawiasz go u podnóża góry i ładujesz się do oficjalnego autokaru, który kursuje mniej więcej co 20 do 30 minut (bilet w jedną stronę 3 Euro). Pod TYM LINKIEM znajdziesz więcej info.
Poza sezonem wjazd jest wciąż płatny (chyba, że tak jak my trafisz na otwarty szlaban i pustą budkę kasjera), ale ograniczenie godzinowe (wjazd do 10-tej i po 16-stej) już nie obowiązuje. Obstawiam, że u nas kasjer zerwał się wcześniej z roboty, po ewidentnie zbierało się na burzę. Do tego było już grubo po 17-stej, więc helooooł! Komu by się chciało czekać na jedną samotną polóweczkę z Luśką w środku.
Na Pratto Piazzo zaczyna się kilka szlaków, więc zamiast iść po najmniejszej linii oporu (jak my) możesz wybrać się chociażby na szczyt Picco di Vallandro/Dürrenstein (2 839 m). Według informacji z sieci, trasa nie jest wymagająca, ale na szlaku trafiasz na parę odsłoniętych przejść i jeden trudny fragment, który warto pokonać z zabezpieczeniem.
My postawiliśmy na totalną wersję light, bo Luśkowe łapy potrzebowały regeneracji (po TYM szlaku). Z parkingu pod schronisko Vallandro/Dürrensteinhütte prowadzi szutrowa dróżka, jedna z najbardziej malowniczych, jakimi spacerowaliśmy. Dodatkowo wędrówce uroku (i dreszczyku) dodawały grzmoty odzywające się w oddali i ciemne chmury, przez które raz na jakiś czas przedzierało się słońce.
W Schronisku warto zrobić sobie dłuższą przerwę i skosztować Apfelstrudla. Kosztuje zaledwie 4 Euro i jest absolutnie przepyszny. Dzień później skusiliśmy się na kolejnego w dolinach i głęboko nas rozczarował. I to wcale nie dlatego, że brakowała nam tych widoków:
W poprzednich wpisach wspominałam, że na szlaki w Dolomitach warto zabierać psie buty. My takich nie mieliśmy, ale codziennie smarowaliśmy Luśce łapy specjalną maścią nawilżająco-regenerującą. Mimo to jeden z opuszków uległ obtarciu. Nie do tego stopnia, żeby miała problem z chodzeniem, ale trzeba go było zregenerować zanim wróci do normalnej aktywności. Przez dwa dni unikaliśmy wymagających ścieżek, a łapy smarowaliśmy na noc i dodatkowo przed wyjściem na każdy spacer. Pomogło, ale co przeżyliśmy po drodze to nasze.
Luśka nie za bardzo lubi mieć na sobie cokolwiek oprócz własnej sierści…
Dobra, ale nie o łapach miało być, a o łatwych szlakach w Dolomitach. Że są! Że słabe górskie piechury jak makulska mogą zobaczyć coś pięknego bez większego wysiłku i mozolnej wspinaczki! Że nie trzeba od razu rzucać się na długie i kultowe wędrówki, żeby rozsmakować się w malowniczych wysokogórskich krajobrazach! A kiedyś, kto wie, może ktoś z nas, tych mniej sprawnych górołazów, złapie bakcyla i zamiast na lajtowy szlaczek w Południowym Tyrolu ruszy na Kilamandżaro. Hell yeah!
To co? Łap smycz i w drogę!
Widzimy się na szlakach w Dolomitach!
My nie z pieskiem ale z 2 córkami ruszamy za tydzień, zainspirowani Waszymi opisami, w Dolomity. Dużo chodzimy po górach ale czasami chcielibyśmy coś lightowego z widokami żeby móc nacieszyć oko dłużej, nie gonić bo czas bo trasa…tylko chłonąć. Przekonały nas Wasze opisy i w drodze do Chorwacji 2-3 spędzimy w Dolomitach?. Bardzo fajnie podróżujecie, opisujecie i po pierwszej wizycie w poszukiwaniu informacji o Lofotach zostałam na dłużej i czytam Was, śledzę, współczuję straty i cieszę się z Wami nowym członkiem rodziny. Fajni jesteście?
Dzięki Arleta <3 Twoje słowa bardzo dużo dla nas znaczą. Szczególnie w tym trudnym okresie, bo nawet nie wiedzieliśmy, czy jest sens wracać do świata online :( Ściskam i szerokich szlaków! Zakochacie się :)
Hej!! W jakim okresie byliście w dolomitach?? Czy to czerwiec (która połowa)…planuje wyjazd za rok i nie chciałąbym by na szlaku leżał śnieg…wolałabym soczystą zielień taką jaka prezentuje się na waszych zdjęciach.
Hej! Za pierwszym razem na początku, za drugim w drugiej połowie lipca :) Zerknij jeszcze do naszego wpisu „Wyjazd w Dolomity z psem” – tam opisałam wszystko co wiemy :)) i szerokiej!
Gdzie spaliście w Dolomitach? :)
Za drugim razem na tym kempingu – https://www.camping-bruneck.com/ :) Za pierwszym w gospodarstwie Fallerhoff bodajże, nie mają strony swoje niestety :(( Szykuję wpis „Dolomity z psem” tam zbiorę wszystkie informacje i linki :))
Dziękuję za odpowiedź! Czekam zatem na wpis :) Pozdrawiam!
Zaglądnęłam na Waszego bloga i już wiem … Dolomity. Dla kobitki po 40-tce z oponką, mężusia i nastolatki z fochem taki luźny szlak jak Adolfa Munkela to super wyprawa na początek. Wygrzebie jeszcze dokładne namiary o trasie i w czerwcu 2018r ruszamy. Pozdrawiam Kamila.
Super Kamila! Będziecie mega zadowolenia! Mały wysiłek a widoki mega :)))) W Dolomitach całkiem sporo jest takich tras :)
Wasz blog inspiruje mnie nie tylko w kwestii tego gdzie wybrać się z naszym Myszełem na urlop. Kocham oglądać wasze zdjęcia, są piękne i takie klimatyczne. Możecie uchylić rąbka tajemnicy jaki sprzęcior pomaga wam w robieniu zdjęć? Możecie coś polecić? Dla mnie zdjęcia to najcudowniejsza pamiątka z wyjazdu. Przymierzam się do zakupu czegoś bardziej pro i czytam o milionach lustrzanek i bezlusterkowców, tryliardach różnych obiektywów i filtrów i aż głowa pęka:)
Gosia, dzięki!! Ale mega miło mi to słyszeć! ❤❤ Focimy bezlusterkowym olympusem OM-D E-M10 mark II. Lustrzanki są dla nas za ciężkie na szlak. Ściskam mocno Ciebie i Myszeła!
ja rozważam zakup olympusa o oczko nizszego starszego czyli omd-d e-m10:) tylko jaki obiektywy jeszcze nie wiem. moze cos polecisz?
My mamy obiektyw kitowy, czyli ten który był w zestawie. Nic innego narazie nie dokupowaliśmy. Sprawdza się super :)
Fajnie, że są miejsca z takimi widokami łatwo dostępne. Ale ja się muszę jednak napocić i nasapać żeby dojść gdzieś i docenić widoki takie mam małe zboczenie tak właśnie było na Tre Cime. Niby spoko, widoki cudne ale czegoś brakowało ;)
Szalona kobieto! Ale w Dolomitach są też trudne trasy, więc dla każdego coś fajnego :) Na Tre cime dostaliśmy w bonusie grad i wichure, więc powrót mieliśmy wyczerpujący, ale ja tam z chęcią zamieniłabym go na spacer w słoneczku :)
Dzięki Wam jestem już pewna, że koniecznie musimy się tam wybrać – pytanie, wiecie jak sytuacja pogodowo-widokowo-warunkowa wygląda tam w drugiej połowie października? Wprawdzie to plan dopiero na przyszły rok, ale siedzi mi w głowie tak mocno, że plany snuję już teraz.
Myślę, że przede wszystkim będzie mniej ludzi i to na szlakach robi mega róznicę! :) Tylko na campingi może być już za zimno. Ale widoki będą przecudowne ❤
Czyli jest szansa, że będzie idealnie :)
Bardzo duża! ☺❤❤ Super będzie! A my czekamy na foty!!!
O kulach też da radę? ;)
Ze mną da radę, bo będę Cię podtrzymywać!
Aleks, cieniasowe haj fajf! :*** Po płaskim mogę cały dzień ale pod górę.. nope!
Buziaki kochani <3
Wiedziałam, że jesteśmy bratnie dusze!!! :)))))
zgadnijcie kto jeszcze sie wybiera w tym roku z powrotem w dolomity!
Wciągają nie?? :))) Niczym moda na sukces! Go get’em tigers!! Czekam na foty!!! ??
no właśnie dzisiaj planuję co będziemy robić i ten szlak (rozszerzony o wejście na durrenstein) wjedzie jak masło :)
Cieszę się, że Wam podszedł :) Patrząc po Drei Zinnen myślę, że gustujemy w podobnych krajobrazach, więc czuję nosem satysfekszon :) Daj znać! I oby tłoku nie było. Szerokiej!
Te zdjęcia są obłędne! Zastanawiam się, gdzie za rok jechać z moimi dwoma psiakami i po tych zdjęciach chyba już wiem :) Pozdrawiam!
Zakochacie się na bank! :)))
To za rok. A jutro ruszam w Skalne Miasta :-) Sufi ma niestety bunt ostatnio na zakładanie szelek, więc zostaje w domu…
Super! I wiadomo – nic na siłe ☺☺ Pozdro dla Sufiego i czekam na niusy jak było!