Szlak wokół Sassolungo

Niby łatwy, a i tak skurczybyk dał nam popalić.

Znasz zapał, który towarzyszy Ci pierwszego dnia urlopu? Endorfiny uskrzydlają, energia Cię rozsadza, a szlaki nawołują jodłując melodyjnie. Do tego okoliczne szczyty, zamiast w strugach zapowiadanej ulewy, kąpią się w jaskrawym słońcu.

To znak! – myślisz. Trzeba zacząć z grubej rury!

No więc ruszasz na najdłuższy zaplanowany szlak wyprawy. Bo rozgrzewka jest dla mięczaków.

Szlak wokół Sassolungo, najmniejszej grupy górskiej w Dolomitach

Jeśli interesują Cię wyłącznie informacje praktyczne kliknij tutaj i przejdź na koniec wpisu.

Szlak wokół Sassolungo

Szlak zaczyna się na przełęczy Passo Sella oddalonej zaledwie o 68 km od naszego kempingu – luzik! Godzinka i jesteśmy.

Jaaaaaasne.

Luzik guzik, bo po drodze trafiamy na maraton kolarzy. Wspinają się mozolnie stromymi szosami, mięśnie dwugłowe na udach pracują im intensywnej, niż moje szare komórki na matmie, a para buchaa spod kół. Ich coraz liczniejsze grupy na szosie z reguły wróżą tylko JEDNO. W najmniej oczekiwanym momencie, może nawet prawie już u celu wyrośnie przed Tobą idealnie włoski policjant z kruczoczarnym wąsikiem i śpiewnie poinformuje Cię, że dalej nie pojedziesz – droga dla czterech kół jest zamknięta. I już. Żadnych znaków wcześniej, żadnego info o objeździe. Buon viaggio, frajerze! Powinieneś się przygotować i wiedzieć, które trasy będą nieprzejezdne. Cóż.

Raz spotkało nas to już w zeszłym roku, w drodze na Tre Cime. Dojechaliśmy do Misuriny i ani metra dalej. Droga miała zostać otwarta o 13-stej. O 15-stej zawróciliśmy do pensjonatu. Na szczęście w tej okolicy zostawaliśmy na dwa kolejne dni, więc szlak nie przepadł.

Gdy w drodze na Passo Sella minęliśmy kolejną grupkę rowerzystów w duchu przygotowałam się już na powtórkę z rozrywki. I rzeczywiście, mniej więcej w połowie drogi policjant z wąsikiem machnął nam lizakiem. Zamknięte! Ale no worries, tym razem nie ufaliśmy już żadnym prognozom końca wyścigu. Czym prędzej obczailiśmy objazd i upewniając się u wąsika trzy razy, że Passo Sella na stówę nie jest metą wyścigu ruszyliśmy.

Jedyne plus 80 km. Wijącymi niczym węże na głowie Meduzy drogami.

No więc na szlak wyszliśmy o 14-stej.

szlak wokół sassolungo

Zaczynamy!

Zgodnie z opisem, który znalazłam sieci miał zając nam jakieś 5, no góra 6 godzin z przerwą na piknik. Chłopak, który o nim pisał nie pamiętał dokładnie. Cóż. Może nie robił zdjęć po drodze, nie zachwycał się niesamowicie malowniczym krajobrazem, a piknikiem szumnie nazwał 2 minutowy postój na kanapkę z szynką na dwa gryzy. A może po prostu to był Rheinhold Messner. Bo nam przejście szlaku zajęło godzin prawie 8.

Pierwszą cześć szlaku szliśmy bardzo wolno, nie mogąc oderwać wzroku od soczystej zielni rozległych łąk i malujących się na ich tle stalowo-szarych szczytów. Cyknęliśmy jakiś zyliard zdjęć. Zrobiliśmy sobie fajny pikinik pod schroniskiem Pertini. Gapiliśmy się na Marmoladę. Wypatrywaliśmy świstaków.

Szlak wokół Sassolungo

Patrz Lu, jaka ładna ta Marmolada!

Szlak wokół Sassolungo

I o 18-stej, zupełnie niespodziewanie okazało się, że do zakończenia rundki wokół całego masywu masywu mamy jeszcze… ponad 3 godziny. Pod górę.

Na szczęście słońce zachodziło powoli, bo nie mieliśmy przy sobie nawet latarek. Przez ostanie dwie godziny nie spotkaliśmy na szlaku nikogo. Trasa nie była bardzo trudna, ale czasem pięła się ostro w górę, a na niektórych fragmentach szlak był usłany drobnymi kamieniami. Lu nie nosi butów, dlatego końcówkę drogi pokonała wygodnie w plecaku, który na wszelki wypadek zawsze nosimy na szlak (zerknij na tego słodziaka na focie na samym końcu – to moje ulubione zdjęcie <3)

Na parking dotarliśmy przed 22. Z tysiąca zaparkowanych samochodów ostała się ino samotna polówka. Końcówkę, to już tak zasuwałam, żeby zdążyć przed zmrokiem, że prawie nic nie kojarzę z widoków. Do tego nogi totalnie weszły mi w tyłek, więc siłą rzeczy następnego dnia opuściłam planowany szlak. Taaa…

Szlak wokół Sassolungo

Czas na drugą część pętli…

Szlak wokół Sassolungo

Szlak wokół Sassolungo

Długość – ok. 15 km
Przewyższenia – ok. 800 m

Pętla dookoła Sassolungo nie jest trudna, ale na jej przejście trzeba liczyć minimum 6 godzin. 8 jeśli idziesz z psem i robisz częste przerwy. Bo jest tak pięknie, że nie ma co zasuwać.

Początek – parking na przełęczy Passo Sella (5 Euro/cały dzień)

Szlak prowadzi ścieżką Frederico Augusto (szlak nr 557). Ruszamy w kierunku schroniska Riffuggio Valentini, dalej Rif. Federico Augusto i kolejno Rif. Pertini i Rif. SassoPiato. To moim zdaniem najbardziej malowniczy odcinek szlaku (widać Marmoladę!!) i niesprawiający żadnych trudności. Dalej kierujemy się na Rif. Vicenza i Passo Sella – szlak 527, później 526. Fragmentami ostro pod górę, dość nieprzyjemna nawierzchnia dla psich łap, więc warto zabrać ze sobą buty, albo plecak. Ostatni fragment to odcinek pomiędzy Rif. Comici al Sassolungo, a parkingiem na Passo Sella (zwanym również Sella Joch).

Szlak zdecydowanie nadaje się dla wszystkich piechurów – wystarczą dobre buty. Malowniczość 10/10, trudność niewielka, czasochłonność duuuuża. Ale opłaca się!

Łap smycz (i psie buty!)  i ruszaj w drogę! Widzimy się na szlaku!

 

Szlak wokół Sassolungo

Moje ulubione zdjęcie ze szlaku <3

23 Comments

  1. Kochani, piszę z podziękowaniami, dzięki Waszej inspiracji dotarliśmy z naszą psicą w cudowne Dolomity. Byliśmy na: Piz Boe od strony schroniska Franz Kostner al Vallon (polecamy bez pieska ze względu na mega strome, żwirowe podejście, widoki jednak powalają), Cinque Torri z Passo Falzarego, Sassolungo. Niestety ze względu na tłok nie dotarliśmy na Tre cime di lavaredo, ale przy okazji zaliczyliśmy mniej uczęszczane miejscówki.
    Jesteśmy oczarowani krajobrazami, widokami i cudownymi ludźmi wokół. Byliśmy tydzień i na pewno tam jeszcze wrócimy bo ilość szlaków do przejścia po prostu powala. Traktowanie psiaków, w knajpkach, na szlakach rewelacja.
    Odnalazłam swój raj <3

    • Marta, ogromnie, ogromnie mi miło! <3 Dziękuję, że napisałaś! :))

  2. HEJ! cudownie, że jesteście i piszecie i fotografujecie! dzięki podczytywaniu waszego bloga zakręciłam się w temacie Dolomity z psicą;) całe 9 dni byliśmy w tych pięknych górach z naszą Tośką;) najpiękniejszy czas.. nie dość, że góry, które kocham to te widoki.. byliśmy 15-23 czerwiec.. piękny czas mało ludzi.. a nam się udało z psicą zaliczyć Sassolungo Sassopiatto Val di Contrin z pięknym widokiem na Marmoladę, przełęcz Pordoi nie wjechaliśmy by pochodzic na Piz Boe bobyło ponoć dużo śniegu jeszcze.. także jest temat do powrotu!!! poza tym Misurina jezioro sorapiss Dobbiacco no i Lago di Braies,.. a wisenką na torcie było Tre Ciem di Lavedro … 30 euro warte tego trekkingu tego widoku tej bliskości z nie jedna górą!!! jesteście mega inspiracją.. już się czaje z naszą Luśką (bo Tośkę też tak nazywamy ) na Połnoc czyli Dnia Norwegia.. w ogóle lubimy tam gdzie mniej ludzi mniej świata i nie egipskie temperatury! kochani róbcie dalej to co robicie!!! my ze swojej strony polecamy o ile nie byliście z psicą piękne wybrzeże w Łebie we wrześniu było zero ludzi.. cudowna Wydma Łącka.. góry.. góry.. to Sudety oczywiście i strona czeska broumovskie steny.. buziaków moc i psie pozdrowienia..

    • Michał

      Hej Marta!!! Mega nam miło! Bardzo się cieszę, że napisałaś :) Dolomity cudowne – mam nadzieję, że kiedyś jeszcze tam wrócimy. Ale nic nie przebije polskiego morza! <3

      PS. Przepraszam, że tak długo nie odpisywaliśmy.

  3. Bylismy z naszą psica w zeszłym tygodniu na całe 9 dni w Dolomitach za sprawą waszego bloga.. ! Po zdjęciach wiedziałam że wcześniej czy później muszę tam być ja on i psica:) ale było cudownie sassalungo sassopiato dolina contrin lago di braies misurina dobbiacco oraz cudowne tre cime di lavaredo …Boże ja chce tam wrócić.. nie udało się tylko piz boe i marmolady zahaczyc trwkkingowo bo trochę śniegu było…Ale jest co robić na następny raz..dzięki za tego bloga zdjęcia wpisy jesteście z Lu cudowni! Kocham takich ludzi jak wy otwarci zakreceni psiowi i objazdowi… sugeruje się waszymi wpisami i jest jeszcze wiele do zobaczenia z naszą Tośką ;) już mi się marzy północ! Polecamy wam Łebę z psem, słowackie góry no i oczywiście czeskie bo mamy blisko.. pewnie wszędzie byliście! Łapcie pozdrowienia że świeżego powrotu z dolomitow

  4. Hej, ciezko zaplanowac przebieg wedrowki, poniewaz brakuje GPS-koordynat. Mozna je latwo z google maps wyciagnac. Niestety opisane przez Was punkty nie mozna znalezc ani w google map, ani na innych mapach. Byloby super, gdybyscie dopisali koordynaty. Pozdrawiam

    • Cześć Pawle! Nasz blog to zapis wędrówek, nie jest profesjonalnym przewodnikiem. Niemniej parę osób kierowało się naszymi wskazówkami na miejscu i z łatwością przeszło szlak. Do planowania tras używalismy podobnych opisów z innych stron sieci. Nie korzystamy z koordynatów gps. Plecam min. stronę kompas.de i outdoorractive.com.

      • Michal

        Cześć Aleks,

        Na trasie korzystacie może z jakichś aplikacji na telefon czy ze standardowych map?

        Jeśli masz jakieś godne polecenia aplikacje lub mapy poza tymi stronami, które podałaś to byłbym bardzo wdzięczny za info.

        Pozdrawiam ;)

        • Hej Michał! Do tras przygotowujemy się przed wyjazdem i potem z reguły korzystamy tylko z tego co mam w notatkach i mapek, które ściągamy z oficjalnych stron informacji turystycznych danego regionu, albo takich ktore kupujemy/dostajemy na miejscu. Czasem korzystamy jeszcze z serwisu https://www.outdooractive.com/mobile/de/
          (akurat w Dolomitach)

          Pozdrawiamy!
          Aleks

  5. Wprawdzie nie podróżujemy z psem, a z kotami, ale góry fascynują nas niezmiennie od lat. Koty chętnie dzień spędzają w kamperze, głównie śpiąc. My zatem mamy czas, nawet na długie, piesze wycieczki. W tym roku była Szwajcaria, w przyszłym być może Włochy i Sassolungo. Dzięki za ten wpis.

  6. A Lusia szła na łapkach całą drogę? Dała radę? Chcemy powtórzyć Waszą wycieczkę z naszym pieskiem (8kg, kundelek, swoją drogą też Lusia:) i się zastanawiam czy da radę czy też kupować jakieś nosidełko dla niej?

    • No właśnie końcówka drogi była dla niej ciężka – pod górę i ostre kamienie :( Więc jeśli Wasza Lusia nie lubi psich butów to polecam na wszelki plecak. Nasza Lu ma w miarę dobrą kondycję, ale długość trasy i trudna nawierzchnia ją wymęczyły. Pozdrawiamy!! I szerokiej!

    • Dnia następnego zdychałam. Ból mięśni pamiętam do dziś :))) Buziaki!!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *