Spacer w chmurach

O rodzajach chmur uczysz się na geografii. Żeby nie używać już nieprofesjonalnych zwrotów w stylu ‚Ooo, widzisz ten obłoczek? Wygląda jak serduszko!’

Zamiast tego, z miną eksperta możesz wskazać ruchem głowy na niebo i zagaić:  ‚Z tego nimbostratusa może dzisiaj rzęsiście lunąć’ Albo: ‚Te cumulusy tworzą niespotykaną jak na tę porę roku konfigurację!’.

Brzmisz niesamowicie profesjonalnie, a do tego dajesz szanse headhunterom z TVN Meteo na wyłowienie Cię z tłumu.

Analizowanie chmur i rozmowy o pogodzie to temat rzeka.

Sprawdza się na imprezach masowych, spacerze z psem i w drodze metrem do roboty, gdy trafiasz do wagonu z koleżanką z działu obok, z którą tak naprawdę nic Cię nie łączy, a zwykła grzeczność nie pozwala jej po prostu olać i zająć się czytaniem książki.

Więc lecisz klasykiem – ‚Podobno ma dzisiaj padać’.

– ‚Serio? A ja bez parasola! Zawsze pada, gdy go zapominam.’

Na zjazdach rodzinnych łączy pokolenia i jednoczy bardziej, niż narzekanie na aktualną sytuację polityczną.

‚I znów Święta bez śniegu! Ani jednego cumulonimbusa na niebie! Nie to co w ’82, gdy przez zaspy szliśmy ze święconką*!’

*święconkę wprowadzasz jako humorystyczny element zaskoczenia do rozmowy przy wigilijnym stole. Dla ożywienia rozmówców i rozluźnia atmosfery. 

Na wyjazdach wakacyjnych łączy narody.

Bo bez względu na wyznanie i grubość portfela nikt nie pozostaje obojętny na deszczowe nimbostratusy zbierające się na horyzoncie akurat w trakcie TYCH 14 dni. Dni świętych. Dni Twojego urlopu.

Makulska też nie pozostała, gdy leżąc w łóżku sprawdzała pogodę na kolejny dzień naszego pobytu w Austrii. Cały region Hall-Wattens zasnuty chmurami. Wredne Google pokazuje czorne chmury i TRZY kreski deszczu. Dwie to bym jeszcze zdzierżyła. Ale trzy?! Nie ze mną takie numery. Resztę wieczoru poświeciłam na przekopywanie niszowych austriackich serwisów pogodowych. Aż znalazłam taki, który mnie usatysfakcjonował. Na jakiejś piątej stronie wyników wyszukiwania.

‚Michał, śpisz…? Zobacz! Piszą, że mają być przejaśnienia popołudniu. Nom. WIEDZIAŁAM. Włazimy jutro na ten Largoz!

Szczyt Largoz (2,214 m) jest położony pomiędzy dolinami Volders i Wattens. Szlak na szczyt zaczyna się na parkingu powyżej Krepperhutte. Czas przejścia to ok. 5 godzin.

W trasę ruszyliśmy z przewodniczką Susi poleconą nam przez organizację turystyczną Hall – Wattens (czy ja już pisałam, że to jest najbardziej psiolubny region ever? I czy o TEJ stronie mówiłam już?). Susi wybrała szczyt Largoz jako łatwy dla psich łap i przyjemny dla takich laików, jak my. Pozostało tylko zmierzyć się z mżaweczką i w drogę!

Urok wędrowania w górach podczas średniej pogody polega na tym, że – o ile ktoś oprócz Ciebie nie trafił na ów niszowy wetter serwis – szlaki pozostają puste. Nikomu się nie chce ruszać tyłka z domu.

A po drodze jest magicznie. Cichutko. Las spowity chmurami jest iście bajkowy. I chociaż wiedziałam, że im wyżej się wspinamy tym bardzie powinnam być rozczarowana, że panorama doliny pokryta jest mleczną mgłą, nie mogłam pozbyć się wrażenia, że jest piękniej.

Szlak na szczyt Largoz prowadzi przez las aż do schroniska, w którym czekają na Ciebie napoje schłodzone górskim strumieniem. Kaskę za driny zostawiasz w chatce i ruszasz na szczyt. Spod chatek to jeszcze ok. godzina.

largozalm

Tuż przed atakiem szczytowym. Powoli dopada nas summit fever.

A na szycie – WOW! Nigdy nie wlazłam jeszcze tak wysoko na własnych nogach.

Byliśmy nad chmurami!

Sami na szczycie!

Było bosko.largozlargoz largoz largoz_16_makulscy largoz_12_makulscy largoz largoz

A przejaśnienia? No były, a jakże! Nie spektakularne jakieś, ale całkiem zacne. Trzy kreski deszczu z googli kompletnie się nie sprawdziły.

Jaki więc jest morał?

Niszowe serwisy pogodowe rządzą. Proste.

21 Comments

  1. Góry mają niesamowitą moc i genialny klimat przy takiej pogodzie, ja zdecydowanie bardziej wolę to, aniżeli zupełnie niebieskie niebo. Do razu przypominają mi się te wszystkie moje klimatycznie dni spędzone w różnych górach w Polsce. Tęskni się za nimi! A jednocześnie ciągnie do nowego – np tam gdzie byliście! Piękne zdjęcia!

  2. Konfiguracja pogodowa jaka mi się marzy w pięknych miejscach to zazwyczaj słońce, chmury, mgła, i żeby było dopiero po deszczu. A jeszcze do tego jakby pory dnia wymieszać i NA RAZ uczynić blue hour i golden hour to byłoby idealnie ;)

  3. najlepsza konfiguracja chmurowa ever, wcale nie lubię jak jest 0% zachmurzenia w górach. za to lubie sobie zasłużyć na słońce, przedzierając się najpierw przez mgłę. pięknie.

    • Tru! Chmury i mgła są magiczne. Zawsze i wszędzie! Teraz też to już widzę :)

  4. No proszę – to się nazywa pozytywne podejście do chmur. A ja tu się trzęsę ze złości, że przyszłotygodniowy wypad do Pragi ma upłynąć pod znakiem chmur i deszczu. Chyba muszę zmienić myślenie. ;)

    • :))) Po prostu znajdź odpowiedni serwis pogodowy i z głowy! Te, które głoszą deszcz wierutnie kłamią! :))

  5. Magdalena

    Faktycznie jest tam magicznie!Ale zaraz,zaraz co to bylo za narzekanie na brak kondycji?!Ja zdobylam „tylko” Sniezke i to z wywieszonym jezorem i po robieniu co rusz przerw:)Daliscie rady a Lu jaka dzielna!

    • Wywieszony jęzor to nasz znak rozpoznawczy :))) No i dobrze, że nikogo na szlaku nie było, bo nasze częste postoje zrobiłyby korki… :))
      P.s. Śnieżka jeszcze przed nami!

  6. Cudnie tam! Chmury nadają zdjęciom niesamowitego uroku, przykuwają wzrok, a do tego jeszcze ta mgła… rewelacja! Uściski dla Luśki! Jestem jej wierną fanką ;-)

  7. Chmury i góry to genialne połączenie! O ile z tych pierwszych:
    a. nie pada
    b. nie sypie
    c. nie walą pioruny.
    Jako zapalony górołaz wiem co mówię. ;) Wam się udało.

    • 100 punktów do malowniczości, zdecydoawanie! Ale trzeba zawsze rozsądnie podejść do prognozy, jasna sprawa. Piorunom mówimy; nie! ;)

  8. Dla mnie zawsze najważniejsze jest „byle by nie padało” i czasami się zastanawiam, czy to nie stąd się bierze moje pogodowe szczęście. Ostatni wyjazd do Kolonii przez cały tydzień przed przyjazdem pogoda na weekend – MÓJ WEEKEND – wróżyła, że będzie lało i co? I piękne słońce, że aż się opaliłam. Na Islandię kto się nie wybiera to mu pada, albo brzydko, albo mgliście a ja? 8 dni bitego słońca! Raz mi się tylko nie powiodło, ale zwalam to na konto „wyjątek potwierdza regułę”, to Hakone w Japonii skąd 2 dni miałam gapić się na górę Fuji. Lało ciurkiem i non stop, a górę widziałam tylko na plakatach :)
    A u Was było pięknie! I Lusiek jaki dzielny wspinacz! Super foty – jak zawsze – i dzielni bohaterowie :*

    • Następnym razem zabieramy Cię w kieszonkę :))) Żeby zawsze słońce było! Co to będzie za piękny weekend w tej Gdyni!! :))) Buziaki!!

  9. Po tym co tu zobaczyłam widzę, jak moje marzenia o byciu Waszym nadwornym fotografem podróżnym spaaaaaaaaadająąąąąąą sobie gdzieś tam w te chmurki abo jeszcze niżej. Spoko. Znajdę sobie inną robotę. A Wy sobie róbcie tak dalej.

  10. aaaaa, chodziłabym!

    ps. ja najbardziej pamiętam cumulonimbusy, bo z takiej jednej złapał nas biały szkwał na mazurach. ;)

    • Szkwał! Dżisas! Umarłabym. Teraz już zapamiętam, że z tych skurczybyków i szkwał może nas zaskoczyć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *