Ponad 300 zamków. Który wybrać?

Odpalając silnik pierwszego (i jedynego) dnia, który mieliśmy spędzić w Dolinie Loary zupełnie nie wiedzieliśmy, że już za chwilę, za kilka minut zostaniemy całkowicie wessani w tunel czasoprzestrzenny i przeniesiemy się jakieś 600 lat wstecz do bajecznej zamkowej krainy.

Teren długości 200 i szerokości 100 km cały w zamkach. Wiedziałam, że zamków jest dużo. Ale dużo myślałam kilkanaście, no może kilkadziesiąt.

A nie ponad 300!

Pędząc samochodem po malowniczych drogach co rusz mijamy kolejną budowlę. Jedna bardziej tajemnicza od drugiej. Niektóre doskonale oznaczone, niektóre zarośnięte, za pokrytymi mchem murami i żelaznymi bramami wydaje się, że kryją jeszcze większe tajemnice. Sceneria rodem z „Tajemniczego ogrodu”. Nie wszystkie są udostępnione zwiedzającym, niektóre po prostu są – stoją gdzieś po środku sielskiego krajobrazu, albo chowają się na końcu leśnej, krętej dróżki. I tak się marnują jakoś. A szkoda. Bo my naprawdę chętnie przytulilibyśmy taki zameczek, otoczyli opieką, wypielęgnowali, tchnęli życie w stare mury. I Luśka miałaby gdzie pobiegać. To by był life! I jeszcze jakiś agro-zamczyskowy biznes byśmy rozkręcili z tanimi noclegami i polem namiotowym na przyległych terenach (ech, ma się tę główkę do interesów, c’nie? ;))

No nic, póki co nadal na czterech kółkach i na etacie mkniemy francuską szosą. Więc, co zobaczyć? Oprócz ilości zamków zdecydowanie zaskoczyła nas też cena wstępu do każdego (między 8 – 11 Euro) i fakt, że niektóre z tych bardzie popularnych, są tak obwarowane, że bez zakupienia biletu wstępu nawet czubka dachu nie zobaczysz. Na takie wydatki nie byliśmy przygotowani, więc trzeba było się zdecydować. Do środka wchodzimy do Montrésor i do Chenonceau. A z zewnątrz zobaczymy ile wlezie, po drodze.

Zaczynamy od największego – Chambord

Jest tak imponujący z zewnątrz, że nawet nie jest mi za bardzo przykro, że nie wejdziemy do środka. Na szczęście bez opłat można zobaczyć cały zewnętrzny teren. Jest tak rozległy, że mimo, sporej ilości samochodów na przyległym parkingu podczas spaceru nie giniemy w tłumie.

Chambord castle

Chambord castle

Chambord castle

Chambord castle

Po drodze mijamy kilka noł-nejmów (dla nas – nie są oznaczone na naszej mapce) ewidentnie nucących „Zaopiekuj się mną” Rezerwatu.

Zamki nad Loarą

NN #1

NN #1

NN #2

I uderzamy do naszego drugiego przystanku – Montrésor

Zamek z polskim akcentem. A właściwie całe miasteczko. Klimat jest, bo trochę siąpi. Na ulicach nie ma absolutnie nikogo. Przewodnik mówi, że w 1849r. Róża z Potockich kupiła ów zamek dla swojego syna Ksawerego Branickiego, dając chłopakowi niniejszym subtelny sygnał, że może czas już się ustatkować i pomyśleć o rodzinie. Lepszej decyzji podjąć nie mogła. Ksawery wiele wysiłku (i kasy) włożył w urządzenie zamku zapełniając go nie tylko pięknymi meblami i dziełami sztuki, ale również rodzinnymi pamiątkami o patriotycznym zabarwieniu, które kolekcjonował chcąc zachować ciągłość historyczną ginącego wówczas kraju. Obecnie zamek nadal pozostaje w rękach potomków Branickiego, którzy w części nieudostępnionej zwiedzającym prowadzą normalny, codzienny żywot. Koniec historycznych zagajek, wkraczamy do środka.

Kupując wejściówkę warto wspomnieć, że wpadają rodacy, bo cena biletu może (ale nie musi) ulec obniżeniu (w naszym przypadku zadziałało). Do tego otrzymujemy do garści specjalnie wytworzony przewodnik (po polsku), który oprowadzi nas po wnętrzach i ogrodzie (do zwrotu przy wyjściu).

Montressor

zamki nad loara 8 urlopnaetacie

Montressor

zamki nad loara 12 urlopnaetacie

Ruszamy. Jesteśmy sami. Łażąc od pokoju do pokoju nie możemy pozbyć się wrażenia, że to nie do końca muzeum. Że zza rogu zaraz wyjdzie Ksawery z filiżanką herbaty i zdziwiony zapyta co tu robimy, hmmm..? Tak przytulnie jest i trochę sennie. I tak swojsko.

Montressor

Herb Korczak – 3 rzeki

Montressor

Z przewodnika możemy dowiedzieć się co i jak z każdym obrazem, rzeźbą, czy pamiątką. I tak trafiamy na rysunek Artura Grottgera, który jak głosi notka biedny jak mysz kościelna zbierał pieniądze na ślub wystawiając swoje obrazy na sprzedaż. Muzykantka tak zachwyciła Ksawerego, że postanowił w zamian za nią sfinansować cały ślub malarza. Wzruszyłam się. I Wikipedia nie wmówi mi, że Grottger już wcześniej został odkryty przez Franciszka Józefa I, a do ślubu z Wandą Monné wcale nie doszło.

Montresor

Koniec wizyty, koniec ciszy i braku tłoku

Uderzamy do Chenonceau – odwiecznego Obiektu Pożądania kochanek króla i królowych, a obecnie masy zwiedzających (najczęściej odwiedzany po Wersalu zamek francuski!).

Po drodze mijamy położony w środku niczego Montpoupon.

Montpoupon

I położony w środku miasta Blois. Tu lepsze zdjęcie (lepszy aparat i pogoda) z wyjazdu do Hiszpanii.

Blois

zamki nad loara 28 urlopnaetacie

I w końcu Chenonceau.

Chenonceau

Chenonceau

Chenonceau

A cała historia w skrócie wyglądała tak:

Zamku najpierw pożądał Franciszek I i jak to często wówczas bywało bezwstydnie zaanektował zamek na rzecz korony francuskiej. Bo taki ładny był. I dużo zwierza w pobliskich lasach. Lepiej wezmę, bo potem będę żałował – pomyślał. A jak już zabrał, to zaczął korzystać – polowania, imprezy, bale, kolacje, fety. Na zamku zawsze grupa przyjaciół, wśród nich synowie króla, piękne damy, swawolna atmosfera i powietrzne gęste od intryg.

Jak to mówią są intrygi – jest zabawa. No więc i sam Franciszek chcąc nie chcąc coś wykombinował. A mianowicie, że synem jego Henrykiem II lepiej pokieruje damska powabna ręka niż rady starego tatusia. Właścicielką owej powabnej ręki miała być gorąco pożądana na dworze Diana de Poitiers, która zmieniła życie chłopaka na zawsze. 19 lat starsza, o nieskazitelnej cerze  (piła złoto dla utrzymania urody, a rano po zimnej kąpieli nago jeździła konno – proste), zgrabna, powabna i inteligentna totalnie zawróciła Henrykowi w głowie. Nawet ślub z Katarzyną Medycejską (ponoć ciepłą babeczką, którą dwór uwielbiał, ale jednak złota niepijącą) nie powstrzymała Henryka od romansowania z Dianą. A że tak po prostu na konia bez ubrań wsiąść i odjechać ku zachodzącemu słońcu niczym Lucky Luck nie mogli (te rodzinne obowiązki!), gdy Henryk objął tron podarował Dianie Chenonceau wraz z pokaźną sumą na drobne wydatki. Diana upiększała zamek (zbudowała most na rzece Cher) i dbała o ogrody (tak powstał labirynt i fontanny), aż do śmierci króla, po której zazdrosna Katarzyna 25 lat żyjąca w cieniu kochanki zamek jej po prostu zabrała (w zamian dając mniejszy – mówiłam przecież, że z sercem kobieta była). Zamek z gniazdka miłosnego znowu zamienił się w imprezownię – harce, hulanki, i ponoć pierwsze przebieranki (panie w męskie, panowie w damskie stroje). W tym okresie powstała słynna galeria nad mostem, której górna kondygnacja służyła za salę balową. I tak w kółko Macieju aż do śmierci Katarzyny.

W testamencie zamek trafił się synowej Katarzyny Luizie de Vandemount, która to zaszyła się w nim już kilka miesięcy później po śmierci męża. Zaszyła prawie dosłownie – zlikwidowała wszystkie kolorowe zasłony, zaciemniła komnaty ciężkimi kotarami, a w kwestii interior designu postawiła wyłącznie na czerń i symbole śmierci. No co zrobić, cierpiała.

Ale i ona odeszła, a zamek od tamtej pory przechodził z rąsi do rąsi.

W końcu, po latach zabaw, miłostek, cierpienia i zaniedbania nadszedł dla Chenonceau i czas chwalebny – w trakcie I wojny światowej dzielnie służył jako szpital wojskowy, w trakcie II wojny posuwając się nawet do pracy undercover, gdy za przez jego niczego nie dające po sobie poznać mury przemycano aliantów ze strefy okupowanej przez Niemców.

Chenonceau

Chenonceau

Tu działa się magia.

Chenonceau

Mega sklepienie – „warte uwagi”

Chenonceau

Chenonceau

Chenonceau

Chenonceau

Maszynka do robieni pitnej czekolady (Tak. Odbija się. Nie. Nie jest nagi)

Maszynka do robieni pitnej czekolady (Tak. Odbija się. Nie. Nie jest nagi)

I tyle! A teraz możesz spacerować sobie tymi samymi korytarzami, co tyle historii widziały. Bosko.

A jakbyśmy tak troszkę więcej czasu mieli i jeszcze troszkę więcej kaski, to już w ogóle miodzio by było. Bo w tak ze dwie zamkowe historie spokojnie jeszcze  mogłabym zatopić się po uszy.

 [notification type=”notification_info” ]

PRZYDATNE INFO:


Strony zamków:


[line_list]

[/line_list]


Strony o Dolinie Loary:


[line_list]

[/line_list]


Spaliśmy na kempingu w okolicach Chambord (niestety nie pamiętamy dokładnie) – I TAM TEŻ BYŁ ZAMEK!

[/notification]

ityle2_s

5 Comments

  1. Bardzo ciekawy artykuł! I bardzo zachęcający do wyjazdu :) Nurtuje mnie, czy zwiedzanie tych zamków jest możliwe z psem?

    • Niestety nie wiem :( Nad Loarą byliśmy jeszcze przed adopcją Luśki.

  2. efqa 66

    Zazdroszczę szczerze! Marzę ,żeby kiedyś też móc podążyć Waszym szlakiem!

  3. Kiedyś się tam wybiorę :) Utwierdziliście mnie w przekonaniu, że to kapitalne miejsce :) Szkoda, że mieliście tak mało czasu. Mój znajomy przez tydzień zwiedził kilkanaście zamków i wrócił tak jak Wy zachwycony :)

    • Tydzień – idealnie! 26 dni urlopu to zdecydowanie za mało, żeby na luzie zobaczyć wszystko, ech…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *