3 lata podróżowania z psem – czego się nauczyliśmy?

Z Luśką przerobiliśmy wielkie metropolie, małe miasteczka, góry, morza, jeziora i doliny. Urlop z psem to dla nas pikuś. Pan Pikuś.

Przekopywaliśmy się przez zaspy śniegu pod kołem biegunowym, przełaziliśmy przez wiszące mosty w Sierra Nevada (z trzęsącymi się portkami, ale zawsze), łowiliśmy piłki w Morzu Śródziemnym (no dobra, niektórzy z nas) i szukaliśmy wichru na skalistych wybrzeżach.

Tak, nieskromnie powiem, że na podróżowaniu z psem zjedliśmy zębiska. Wiemy co i jak, wiemy gdzie i kiedy, i wiemy co się dobrze sprawdza dla naszej ekipy, a co jest kompletnie do bani.

Zobacz, do jakich wniosków doszliśmy po drodze. A nóż widelec coś się przyda.

Podróżowanie z Luśką nie różni się wielce od codzienności z Luśką

Luśka jest częścią naszej rodziny. Lubimy razem spędzać czas. Po robocie i w weekendy chodzimy na długie spacery. Wieczorami leżymy razem na kanapie oglądając seriale i miziamy się po brzuchach (no dobra, może za dużo zdradziłam. Cofam!) A gdy mamy ochotę zjeść coś na mieście, szukamy miejsc, do których moglibyśmy iść razem. Dlatego wyjazd wakacyjny z Lu nie jest dla nas żadnym sportem wyczynowym. Są spacery, są seriale wieczorami i czasem jedzenie w knajpach, a czasem wsuwanie gorących kubków ‚w domu’. Ok, trochę musimy się nagimnastykować, przy szukaniu noclegu. Ale biorąc pod uwagę fakt, że prawie wszystkie agregatory noclegów dysponują teraz zakładką ‚akceptacja zwierząt’ nasz gimnastyka staje się powoli coraz mniej artystyczna. Obstawiam, że zdecydowanie dziwniej czulibyśmy się na urlopie bez niej.

Najlepiej wyjeżdża nam się przed, albo po sezonie

Nie lubimy upałów, nie lubimy tłoku. Zdecydowanie bardziej komfortowo czujemy się w umiarkowanym klimacie. Luśka zresztą też. Najlepiej wyjeżdża nam się w okresie od marca do października, z tym że długi urlop planujemy zawsze na przełom maja i czerwca i/lub wrzesień.  W szczycie sezonu skaczemy tylko czasem gdzieś na weekend. Ma to mega duże plusy i jeden mały wkurzający minusik. Gdy większość świata zamieszcza sweetfocie na plażach, czy spocfocie ze szlaków mnie zżera zazdrość, gdy siedzę w robocie i skroluje fejsa. Tja.

Psiolubnosć częściowa nie istnieje

Nie trawię, gdy ktoś mnie informuje, że przyjmuje psy tylko do 5 kilo, tylko biszkoptowe, minimum 2 letnie i najlepiej w kagańcu. Albo jesteś psiolubny, albo nie, come on! Przecież nikt nie wymaga, żeby psy były akceptowane wszędzie. Ale jak już funkcjonujesz w necie jako miejsce przyjazne zwierzętom, to nie rób takich idiotycznych rozróżnień i nie stawiaj warunków, którym nie można sprostać! Kaucja 300 pln?! Serio?

Wielkość ma znaczenie. Ale nie dla nas

Wielokrotnie słyszałam tekst, że jest nam łatwiej podróżować, bo Luśka niewiele waży. Sęk w tym, że szukając noclegu NIGDY nie informujemy o wadze Lu. Poza tym, oprócz tego, że Lu waży 6 kilosów, to robi normalne kupy, wsuwa karmę i śmierdzące żwacze, tarza się w mokrej trawie i piachu (na szczęście TYLKO w trawie i piachu), a do tego czasem drze japkę bez powodu. Jak każdy inny pies. Więc czemu ma nam być łatwiej? Kiedyś próbowałam dyskutować z niedowiarkami, którzy nie wyjeżdżają z psem, bo jest duży. Teraz mam to już w nosie (delikatnie rzecz ujmując). Jęczydusze i tak nigdy nigdzie nie wyjadą. A inni wiedzą, że dla chcącego nic trudnego.

Telefony do najbliższych weterynarzy 24/7 to absolutny must-have

Nieważne, czy na urlop z psem wybierasz się na Lofoty, czy do Łodzi. Nagły wypadek może zdarzyć się wszędzie, a Internetu może po prostu nie być. Nam się zdarzył się takowy w Sylwestra, gdy z przerażeniem stwierdziliśmy, że Luśka dorwała się do trutki na szczury, rozsypanej na poddaszu. Na szczęście mieliśmy telefon do weta w Augustowie i momentalnie po rozmowie z nim mknęliśmy do lecznicy na zastrzyk. Happy end. Moim marzeniem jest ubezpieczenie podróżne dla psów z całodobowym assistance. Ale póki większość polskich towarzystw ubezpieczeniowe ma takie pomysły głęboko w dupie (no może poza TUEuropa, które oferuje takowe, ale wyłącznie jako bonus do Twojego ubezpieczenia) nie wyobrażam sobie pojechać gdzieś bez przygotowanych telefonów do najbliższych lecznic. Oby nigdy nie było potrzebne.

Podróżowanie od zawsze było naszym hobby, pasją i najulubieńszym wypełniaczem wolnego czasu. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy te najfajniejsze chwile w roku, te które są oderwaniem od szarawej codzienności, mieli spędzać bez Luśki, która jest w końcu członkiem naszej rodziny. Tak, z psem da się zwiedzać świat.  A coroczny urlop z psem wcale nie jest taki trudny do zorganizowania. Wystarczy poszperać trochę w necie, żeby zaplanować idealny wyjazd. W trakcie citybreaków zahaczyć o jakiś park, w górach znaleźć szlaki, które nie przekroczą naszych fizycznych możliwości, a nad morzem znaleźć psie plaże.

Ahoj przygodo! Europa czeka na odkrycie!

urlop z psem - nasze trasy

Mapka road-tripów Lu Makulskiej. Żeby nie było, że to tylko czcze gadanie :)

To co?

Łap smycz i w drogę!

58 Comments

  1. oglądam wasze fotki, czytam posty i patrzę jak zaczarowana na tą mapkę na dole… u nas w tym roku pierwsze wakacje z psem, stety-niestety w sezonie urlopowym, nie do końca od nas zależnym.. martwię się jak to będzie, ale liczę na to, że wszystko wyjdzie lepiej niż zakładam.

    p.s. z tym wetem to nawet nie pomyślałam!

    • Nie martw się <3 Będzie świetnie, na bank! Ja już teraz nie mogę myśleć o wyjazdach bez Lu <3 Ściskam mocno i szerokiej!! I czekam na info jak było!!! :)

  2. Już to kiedyś pisałam , ale się powtórzę.
    Cudowny , wspaniały blog.
    Uwielbiam Was. !!!!!!!!
    My mieszkamy w Anglii i jadąc do Polski na Święta, postanowiliśmy zatrzymać się w Czechach.
    Na początek Praga a potem okręg Pradziad .
    Nasza boksia Tara juz nie może się doczekać.
    Pozdrawiam i czekam na więcej.

    • Anno! Dzięki!!!! Za takie miłe słowa!! I szerokiej drogi! Pragę MUSIMY w końcu zaliczyć z Lu :))) Ściskam Was, a Tarę najmocniej :***

  3. Agnieszka

    Podróżowanie z piesem nie zawsze jest łatwe ale jak sie chce to wszystko mozna! My z naszym 40 kg futrzakiem zjezdzilismy pół Europy wakacyjnie, a jakby zliczyć wszystkie podróże z jednego domu to drugiego to pare razy już świat okrążył :) Nasz zwierz już jest starszym panem z problemami kregoslupowymi, wiec od weta dostalismy zalecenie zeby kapac w cieplej wodzie i wygrzewać go jak najczęściej, no wiec w tym roku np. Ukraina, bo tam nie jeden pies sie „czyściej” zachowuje od ludzi i takie wymysły jak zakazy wstępu dla psów na plaże jeszcze nie dotarly. A zaczynaliśmy od mieszkań do wynajęcia kategorii niższej niż zero bo drzwi i kanapy były świetnym celem do zniszczenia :) Także jeśli znasz swojego piesa to zawsze coś wymyślisz, bo w końcu jest członkiem rodziny <3

    • Tak jest Agnieszko!! Święte słowa! :)))) Ściskam Was bardzo, bardzo mocno!!!

  4. Popatrzyłam sobie na tą mapkę i tak jakoś głupio mi się zrobiło, że my teraz jedziemy (pierwszy raz!) tylko w nasze góry, i to nawet nie do Zakopanego :P Ale wpis mega pomocny i motywujący, koniecznie muszę go pokazać mojemu facetowi, który nadal ma trochę bolączek z tytułu wyjazdy ;)

    • Szerokiej!!! :)) A w góry najlepiej! Buziaki!! P.s. W Zakopcu za dużu tłok, nie lubię tak ;))

  5. Dzięki wielkie za tekst, ale przede wszystkim za bloga i pokazanie, że pies w ogóle nie przeszkadza w wyjeździe, a wręcz go wzbogaca :) Dzięki Wam w to uwierzyliśmy i się spakowaliśmy :) byliśmy i nad polskim morzem, a teraz buszujemy po Podlasiu z amstafią córeczką :) i wiecie co czasem jest największym problemem? Stada uwielbiaczy-głaskaczy ;) Kochani Makulscy wielkie „dziękujemy” raz jeszcze, bo nie wiem, czy bez Was byśmy się odważyli

    • Aaaaaaa!!! Wzruszyłam się!! Bardzo dziękujemy!!! Że nas czytacie i za takie ciepłe słowa!! <3 (to serce miało być :)) ) I szeeeerokiej!!!!

    • Oj no właśnie… też mam takie odczucie? u nas na razie tylko albo i aż Bieszczady (a raczej okolice bo wiadomo że do parku to zakaz) no i Bałtyk ( one+one?) . Ale wszystko przed nami!! Pozdrawiamy ?

  6. Czytam Was Makulscy i wiem że można. Nasza Coma jest członkiem rodzinki..i ma lęk separacyjny. Zatem my życie mamy do niej dopasowane. Ale wiemy że można. .bo chcemy żeby tak było. Bielsko-Biała i okolice, Jastrzębia Góra i okolice, Podlasie, Wawa i wiele miejsc wokoło. Jak się chce to nie ma problemu nawet z psem który nie lubi miziania i cmokania obcych. Pozdrawiamy tuż przed urlopem nad polskie morze od 1 września. .czyli po sezonie.

    • Jak się chce to nie ma problemu – święte słowa!!! :))) I piona! My też we wrześniu ruszamy nad Bałtyk! Posezonowanie rządzi :))) Ściskam!!!!

      • Hej, my buszujemy właśnie na psiej plaży w Międzyzdrojach :) a nasz Bazyli był w Niemczech, Czechach i zwiedza całą Polskę.

        • I to jest właśnie MEGA :))) Ściskam Was mocno! My też już niedługo uderzamy na plażę :)))

          • Z resztą na tę plażę przyjeżdżaliśmy za nim pojawił się u nas pies. Bo tam cisza i spokój. Każdy ma dla siebie miejsce i nikt po nikim nie chodzi. Nie ma też labiryntu z parawanów. No ideał ;)

          • W lipcu zwiedzaliśmy Kotlinę Kłodzka, dojechaliśmy również do Dusznik Zdroju. Jest tam piękny budynek muzeum papiernictwa, który zwiedzaliśmy razem z psem (9kg)! Było super! Polecamy warsztaty z gdzie można samemu zrobić papier czerpany, pies grzecznie nam towarzyszył a obsługa nie widziała w niczym problemu :) No coś się zmienia! A w Szczecinie polecamy bar „pasztecik” jedyny w swoim rodzaju, w którym czas stoi w miejscu! Ale na pieski nikt krzywo nie patrzy!

          • Dzięki za pomysły! :))) Muzeum w Dusznikach – konicznie!!

  7. Wszystko się da tylko trzeba chcieć! Co prawda nasza pierwsza podróż z Gdańska do Krakowa z futrem trwała 12h – bo to kupka, siku, jeść, pić, trawę obwąchiwać i robić co się chce z właścicielem na parkingu bo tak… Ale dajemy radę obawiam się tylko że z psem i dzieckiem to będziemy potrzebować nie 12h a dwóch dni z noclegiem po drodze

  8. Drodzy Makulscy, jesteście super. Też troszkę podróżuję z psem, a Wasze wskazówki, opisy i zdjęcia są dla mnie bardzo inspirujące. A co do tego, czy wielkość ma znaczenie, przekonałam się w Tatrach słowackich, gdzie właściciele małych psów mogli swobodnie przejść Janosikowe Diery, ładując psa do plecaka w trudnych miejscach. Z psem 30 kg to raczej już trudne ;).
    Pozdrawiam!
    Gosia i Rocca

    • Cześć Gosia! Dzięki za miłe słowa! :)) Wiem, co masz na myśli pisząc, że opiekunowie maluchów meli łatwiej pakując psy do plecaka. Czasem też Luśkę biorę pod pachę, chociaż tego nie lubi ;) Ale z drugiej strony nasze dzienne wędrówki nie mogą być dłuższe niż ok 10 km, bo Lusiek pada na pysk. Może dłuższe łapy poniosłyby ją dłużej :) Najważniejsze jest to, że waga czy wzrost nie może stanowić wymówki do nie zabierania psa ze sobą. Fajne przygody czekają i na dużych i na małych :) Ściskam Was! :)

  9. A my zazdrościmy Wam, że udało Wam się tak ucywilizować Luśkę… Luna niestety sprawia sporo problemów, więc nie wszędzie możemy ją zabrać. Wielu rzeczy się boi (np. dzieci lub wody głębszej niż po psie kolanka), ma uczulenie na owady (co raz skończyło się jej utratą przytomności po ukąszeniu) i ogólnie jest tak upierdliwa, że wszelkie wyprawy z nią kręcą się wyłącznie wokół niej ;). Przykładowo nie ma opcji abyśmy się w spokoju choć na chwilę rozdzielili, bo wtedy jest czarna rozpacz. No i my akurat lubimy wyjeżdżać latem i lubimy upały, kąpiel w morzu i jeziorze itp, więc ten styl podróżowania nie za bardzo pasuje do stylu życia psa. Dlatego mimo że dla nas pies też jest członkiem rodziny, to jednak takie podróże we trójkę za bardzo nam się nie sprawdzają, ani to relaks, ani zwiedzanie :(.

    • Pewnie! Całkowicie to rozumiem. Każdy musi znaleźć sposób dla siebie :) Nie trzeba wyjeżdżać na wakacje z psem, jeśli lepiej się czuje pod opieką zaufanych osób w domu. My chcemy tylko pokazać, że można :) Bo wiele osób wciąż ma wątpliwości, czy to w ogóle jest możliwe. Też musieliśmy dostosować nasz sposób podróżowania i teraz wyjazdy planujemy głównie pod Lu. Nie ma długiego leżenia na plaży, bardzo eleganckich restauracji i imprezowania do wschodu słońca, chociaż kiedyś to lubiliśmy. Zrezygnowaliśmy też z latania. Ale za to mamy przyczepę :))) Bez Lu pewnie dłużej zastanawialibyśmy się nad jej zakupem. No i sporo pracujemy nad kształtowaniem charakteru, bo Luśka z kolei ma problem z psami większymi od siebie – od razu jest jazgot i awantura. W sumie jazgot jest też czasem bez powodu… :)) Ale pracujemy nad tym! Ściskam i przesyłam buziak dla Lunaska!

  10. Monika

    A my w tym roku z dwoma – w tym jednym ślepy. Do Chorwacji hop siup :) Cieszę się i boję się :) Choć ogólnie myślę, że damy radę :)

  11. Przeczytałam, jesteście super! Nasz pies waży 25 kg (też z Palucha ) i nie było problemu żeby spędzić wakacje na Mazurach. Zaliczyliśmy rowerki łódki rejs statkiem Wilczy Szaniec . Można? można! ściskamy Lu i was też

  12. Jedyny plus lekkiego psa to potencjalna możliwość przewiezienia go na pokładzie samolotu, a nie w luku. Na krótkie, wakacyjne wyjazdy pakowanie psa do luku jest wg mnie dla niego zbyt traumatyczne. Co innego, gdy wyjeżdża się na długo. Także, jak do tej pory, poza dwiema wyprawami samolotowymi (w tym jedną za ocean) nasza prawie 3letnia Tolka zawsze podróżuje z nami

    • Nie latamy z Luśką właśnie dlatego – również uważam, ze pakowanie psa do luku na krótkie wakacje może być dla niego zbyt traumatyczne. Ściskamy Was i Tolkę :) Tak trzymać! :)

  13. Podziwiam i zazdroszczę, że zwiedziliście tyle pięknych miejsc, może i mi kiedyś się uda kto wie jak na razie czeka na mnie maturka :D. A co do podróżowania z psem mam takie samo zdanie jak wy, nie ważne czy mały czy duży da się i nie jest to wcale trudne. Nad morze zawsze jeździmy w ciemno taka tradycja (a może problem z urlopem rodziców? :P) i jeszcze nigdy nam się nie zdarzyło, żeby ktoś widząc Kibę i jej całe 50cm nam odmówił. Jedynie zwiedzanie w pojedynkę z psem może być ciężkie szczególnie w Polsce, ale co to za problem wybierać te psiolubne miejsca, których ilość ciągle rośnie. Nam jak dotąd nie udało się wejść z Kibą tylko na zamek w Malborku, ale szczerze mówiąc gdy zobaczyłam jak on wygląda od środka trochę żałuję że się tam wybrałam, w jednej komnacie jubiler, w drugiej bar, w trzeciej sklepik z badziewiem…kolejne trzy to wystawa niczym w muzeum- spodziewałam się czegoś innego, a gdybym tam weszła z psem wyszłabym jeszcze szybciej przez duchotę, tłumy ludzi i okropną ciasnotę. Zdecydowanie najfajniejszą częścią zamku było podzamcze, gdzie nie było żadnego zakazu wejścia z psem.

    • Dzięki za ten komentarz, Aleksandro! :)) I tak trzymać! :)) Kiba on the road :))

    • Dzięki za ten komentarz. Wybieramy się na przedłużony weekend nad morze z psami i po drodze planowałam zajrzeć do Malborka. Psów w aucie nie zostawię, więc i zamku nie odwiedzę. A do tego, jeśli to taka komercja, to szkoda kasy na bilety, swoją drogą nie tanie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *